Posty

Wyświetlanie postów z 2014

Aby narodzić się z Boga...

Dzisiaj, w ostatnim dniu roku Liturgia przywołuje po raz kolejny Prolog Ewangelii według św. Jana. To wieczne Słowo, Syn Boży, stał się człowiekiem, rodząc się z Maryi Dziewicy. Tę wielką prawdę naszej wiary, co niedziela w czasie Mszy Świętej wyrażamy słowami: „On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”. W ostatnim dniu roku jesteśmy zaproszeni, aby raz jeszcze stanąć w pokorze, kontemplując tę wielką tajemnicę naszej wiary. Święty Jan od Krzyża, językiem poezji, zachwyca się nad wielką miłością Boga wobec ludzi. Ten wielki mistyk przeczuwał, że nawet gdyby nie było grzechu pierworodnego, Syn Boży i tak stałby się człowiekiem, po to, aby móc do nas się upodobnić i jak najściślej się z nami zjednoczyć. W czasach prawa Mojżesza Gdy trwała jeszcze wina Tymi słowy przemawia Bóg do Swojego Syna.           Twoja Oblubienica           Na Twój Obraz stworzona           I w tym,

Czy jesteśmy szczęśliwi?

Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość.   [1 J 2,15-17] Chciałoby się powiedzieć: Nic ująć, nic dodać! Właściwie św. Jan Apostoł powiedział wszystko. W tym krótkim tekście, w lapidarnym skrócie daje nam klucz do zrozumienia naszego serca, naszych niepokojów, naszych narzekań i naszego niezadowolenia, jakie często w sobie nosimy. Tymczasem jak przypomina nieżyjący już znany jezuita Anthony de Mello: „W życiu nie ma takiej chwili, abyśmy nie mieli wszystkiego, co potrzebne, aby czuć się szczęśliwymi. [...]. Jeśli jesteś nieszczęśliwy, czy smutny, to dlatego, że cały czas myślisz raczej o tym, czego nie masz, zamiast koncentrować się na tym, co masz w danej chwili”. A świat a ściślej pan tego świata, który stoi za wszystki

Kwadrans dla Jezusa

Minęła Wigilia, wieczór rodzinnych spotkań, łamania się kruchym opłatkiem. Pasterka ze śpiewami pięknych kolęd. Minęły Święta pachnące choinką i radość prezentów – znaków pamięci i życzliwości. Jak przeczytałem na jednym z portali internetowych: „I Jezus miał w końcu swoje 5 minut!” Położony w ubogim żłóbku w parafialnej szopce, wśród figur pasterzy, owieczek, aby zainteresować przychodzących, by zaprosić do zatrzymania się i refleksji. Czy przebił się przez komercję atmosfery świąt tworzonej w supermarketach od dwóch miesięcy? Może… Każdy z nas musi sam odpowiedzieć sobie na pytanie czy znalazł czas aby klęknąć, wzruszyć się, zapłakać i ot tak zwyczajnie, po prostu – być przy Nowonarodzonym. Byłeś? A zaraz potem wspomnienie męczeństwa św. Szczepana, jakby nie pasująca do atmosfery radosnych świąt, ale potrzebna, bo przypominająca, że chrześcijaństwo to dawanie świadectwa. Dziś już trzeci dzień w oktawie Narodzenia Pańskiego i święto najmłodszego z Apostołów – św. Jana Apostoła,

Wcielone Słowo, które chce dojrzewać w naszym sercu

Przeżywamy dziś radosne święta Bożego Narodzenia. Ich treścią jest bliskość Boga, który z miłości do każdej i każdego z nas stał się człowiekiem, dlatego nasza radość jest w pełni uzasadniona … Św. Jan Ewangelista zrelacjonował to krótko: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”. Bóg okazał ogrom swojej życzliwości wobec człowieka. Zbliżył się do nas w taki sposób, że dalej już pójść nie mógł. To szczyt miłości, która idzie wbrew logice ludzkiego myślenia i działania, która burzy  zasadę opłacalności i interesowności, którą człowiek – zwłaszcza współczesny – tak często kieruje się w swoich wyborach. Ale nie można było inaczej. Nie można było uczynić inaczej, aby wydobyć nas z otchłani zła i grzechu, aby wreszcie mogło zajaśnieć nam ludziom kroczącym w ciemnościach światło nadziei którym jest Chrystus Pan. Wydarzenia z Betlejem, które w swej istocie niosą ludziom wyzwolenie i nadzieję, nie są jednak pozbawione wymiaru pewnego dramatu. Tak jak wtedy, tak i dziś ogromna

Świąteczne życzenia

Obraz
I znów Boże narodzenie… Pewnie znów nas zastanie zabieganymi wśród różnych niezbędnych spraw tak jakby przychodziło nieco nie w porę i zawsze za wcześnie. Jezus po raz kolejny przychodzi do naszego życia i do naszego serca, aby nas swoją obecnością ubogacić, aby obdarować nas miłością i obdarować łaską. Aby nie przegapić tego przyjścia musimy otworzyć na oścież drzwi naszego serca, aby Chrystus mógł wejść i być tym, kim chce być dla nas – Emmanuelem – Bogiem z nami. Odrzućmy wszystko to, co nas zamyka na Jego łaskę i pozwólmy się ogrzać ciepłem Jego miłości a z Jego prawdy uczyńmy światło, które będzie nam oświetlało drogę codziennego życia prowadzącą ku spotkaniu z Nim w wieczności. Z modlitewną pamięcią i życzeniami świątecznej radości i błogosławieństwa Bożego w Nowym Roku.             Ks. Marek

Czy przyjdziesz tej nocy?

Kiedyś powróci Pan, obiecał to, powróci w noc, gdy się nie czeka Nań. Kiedyś powróci Pan, obiecał to, niech twardy sen, nie zmorzy cię w tę noc. Do Niego wołam w tęsknocie mej: Boże, czy przyjdziesz już nocy tej? Kiedyś powróci Pan, niech twardy sen, nie zmorzy cię w tę noc. Niech świeci lampka twa, byś drogę Mu do duszy swej jasno oświetlić mógł. Niech lampka duszy twej, wciąż jasno lśni, ażeby Pan odnalazł łatwo cię. Do Niego wołam w tęsknocie mej: Boże czy przyjdziesz już nocy tej? Niech lampka duszy twej, wciąż jasno lśni, by Pan odnalazł cię. Czekaj Nań w sercu swym, i nie łudź się, byś szczęście swe, mógł znaleźć poza Nim. Czekaj Nań w sercu swym, bo tylko z Nim dobroci blask rozjaśni dziś twój dom. Do Niego wołam w tęsknocie mej: Boże, czy przyjdziesz już nocy tej? Czekaj Nań w sercu swym, by jasny był i dobry dziś twój dom.

Wymowa Magnificat

Dzisiaj słyszymy uwielbienie Boga z ust Maryi. Magnificat to hymn zawierający głęboką treść, w  którą warto się wsłuchać. Zwróćmy dzisiaj uwagę na trzy aspekty naszego życia, na które wskazuje Magnificat: Pierwszy z nich to radość. Radość to cecha ludzi głębokiej wiary. Maryja znajduje radość w służbie i oddaniu Bożym planom, Ewangelia przywołuje również Chrystusa, który rozradował się w Duchu Świętym, także św. Paweł wzywa nas do radości w Panu. Prawdziwa radość wywodzi się z wewnętrznego doświadczenia Boga. Warto może zapytać pod koniec czasu adwentu – radosnego czasu oczekiwania skąd czerpię swoją radość? Gdzie najczęściej upatruję jej źródło? Drugim ważnym aspektem na który wskazuje Magnificat jest szczęście. Maryja mówi o sobie, że jest szczęśliwa. Czym uzasadnia to szczęście? Pełnym oddaniu się Bogu. Maryja chce nas przekonać, że wybranie Boga na Pana swojego życia daje prawdziwe szczęście. Maryja mówiąc to, nie głosi jakichś niesprawdzonych teorii, ale  odwołuje się do swoj

Wiara to konsekwencja danemu słowu

Obraz
  Na ogół gdy rozważamy Ewangelię Zwiastowaniu kładziemy główny nacisk na Maryję, na Jej pobożność i posłuszeństwo, pokorę i zaufanie do Boga. Faktycznie, jest to dla nas niedościgniony, a zarazem bardzo czytelny wzór wiary: wiary wyrastającej z modlitwy, wrażliwości na Boże Słowo, zaufania do Boga, posłuszeństwa, a w dodatku wiary zrealizowanej praktycznie i konkretnie w życiu, a nie tylko w teorii. Jest się czego uczyć. Wiara Maryi była to bardzo konkretna forma Jej odniesienia do Boga – wyrażająca się w myśleniu, decyzjach i działaniu. I prawdopodobnie Maryja bardzo by nie chciała, abyśmy zatrzymywali swoją uwagę tylko na Niej, nie idąc dalej ku temu, na kogo wskazuje – ku Bogu. Taki bowiem jest cel Jej życia i taki powinien być cel życia każdego chrześcijanina: WSKAZYWAĆ SWOIM ŻYCIEM NA BOGA! Czy tak jest również w naszym życiu? Czy to samo inni mogliby powiedzieć o każdej i każdym z nas, że swoim sposobem życia wskazujemy na Boga? Jeśli zatem wskazujemy na prawdziwą wie

Zatęsknić za światłem

Siedzę sobie dzisiejszego wieczora, po raz pierwszy czując atmosferę zbliżających się świąt. Wreszcie po całym okresie adwentowego zabiegania mogę się zatrzymać, tak aby przeżyć te ostatnie dni na głębszym przygotowaniu do świąt. Ufam, że w tych ostatnich dniach uda mi się więcej czasu poświęcić na medytację, po raz kolejny na powrót do lektury Mertona i jego adwentowych rekolekcji, które od lat najlepiej wprowadzają mnie w atmosferę świąt Bożego Narodzenia, myślę, że uda się też popościć, bo post zawsze odświeża umysł, ułatwia ostrość widzenia i myślenia a poza tym pozwala odczuć tak potrzebny zwłaszcza w doświadczeniu duchowym głód, bo umacnia w walce ze słabościami, pozwala choć z daleka solidaryzować się z tymi, którzy zmagają się z nim na co dzień a nade wszystko wzmaga tęsknotę za zaspokojeniem go nie tyle na płaszczyźnie fizycznej, co duchowej, Tęsknotę za światłem, która tak mocno utożsamia się z czasem adwentu. Adwent to wychodzenie z ciemności ku światłu. Ciemność w ujęciu

Co uczyniliśmy ze światłem?

Uderzyło mnie pytanie pewnej żydowskiej myślicielki, pytanie skierowane do chrześcijan, których od lat obserwuje w Jerozolimie, gdzie mieszka, pytanie, które musi niepokoić każdego, kto wsłucha się w jego intencje, tym bardziej, że zostało postawione przez naszą starszą siostrę w wierze nie ze złośliwości, nie z postawy szyderstwa, ale z głębokiego smutku i rozczarowania tym, co przez lata obserwuje każdego dnia. Pytanie zaś brzmi:  „Wy, którzy jesteście wierzący, otrzymaliście Światło świata, ale co zrobiliście z tym Światłem?” Można to pytanie stawiać z różnych perspektyw, ale najważniejszą wydaje się perspektywa świadectwa, którego zalęknieni, spychani coraz bardziej do narożnika przez współczesna cywilizację liberalizmu i nihilizmu  chrześcijanie po prostu zaczynają się wstydzić. Wiele lat temu celnie pisał ks. Pasierb, że "Chyba zapomnieliśmy, jaki był wewnętrzny klimat pierwotnego chrześcijaństwa, skoro z taką niefrasobliwością odgrażamy się niekiedy, że jesteśmy gotowi

Modlitwa płynąca z wnętrza

Pełna modlitwa musi być modlitwą płynącą z wnętrza, z tchnienia, które rodzi się w sercu człowieka. Nasze pierwsze myśli na temat modlitwy są zazwyczaj „odgórne”. Nauka modlitwy jak nam się wydaje przychodzi z zewnątrz, wyobrażamy sobie czasem, że łaska modlitwy zstępuje na nas z góry. I oczywiście prawdą jest, że Bóg jest źródłem ożywczego tchnienia, które staje się początkiem modlitwy, zgodnie z tym, co pisze  św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian: „Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: «Panem jest Jezus»” (1 Kor 12, 3). Ale miejscem gdzie rodzi się prawdziwa modlitwa jest nasze serce. Niestety czasem narzekając na nasze trudności w modlitwie lub prosząc o łaskę modlitwy, oczekujemy jakby „zstąpienia gołębicy”, zazwyczaj ustawiamy się w stosunku do Boga, jakby był kimś na zewnątrz nas. Być może gubi nas w tym względzie powtarzane, katechizmowe wyznanie wiary: „Wierze w Boga, który jest w niebie”. Tymczasem cała chrześcijańska religijność powinna zmierzać do uświa

Odwrócić się...

Adwent — czas nawrócenia. (...) Żeby się nawrócić trzeba najpierw się odwrócić. Od czego? Od egoizmu przede wszystkim, od niekochania. Od niedostrzegania Boga nad sobą i ludzi obok siebie. Od zamknięcia w sobie, od postawy niewolniczej, od braku miłości i miłosierdzia. Od grzechu, który polega na odrzuceniu miłości ofiarowanej nam przez Boga. Grzech bowiem mówi Bogu: >>nie ufam Twojej miłości<<.

Adwent

Adwent to świt…  Adwent to mała izba w domu cieśli, gdzie zjawił się…archanioł, którego imię Gabriel – znaczy: Zwiastujący człowieka. Adwent to daleki tłumny fryz pełen postaci i zdarzeń, nieczytelny i pozbawiony sensu, gdyby w Betlejem (...) nie narodziło się dziecko, któremu nadano imię Jezus. Adwent to pustynia. Adwent to nasze życie… Adwent to nasza śmierć. Adwent to nasze zmartwychwstanie. Adwent to ostateczne przyjście Chrystusa. Adwent to czas. Czas dopełniania się i zbliżania, czas wzrostu i rozwoju, czas oczekiwania i tęsknoty, czas przychodzenia Tego, który jest zawsze, znajomy i nieznajomy  … czas ufności i radości.                                                                                                                                                                                                                                                               Ks.Janusz St. Pasierb

Rekolekcje i co dalej?

I tak oto rozpoczynam święty czas kolejnych rekolekcji adwentowych. Swoje osobiste już odbyłem i dzięki temu, że w tym roku mogłem to uczynić we wspólnocie współbraci w kapłaństwie zaraz na początku adwentu, pozwoliło mi lepiej wejść w ten czas łaski. Rekolekcje to dobra rzecz! Dobrze jest zostawić za sobą wszystkie sprawy i w ciszy poszukać Boga, siebie samych i prawdziwego oblicza rzeczy. Niestety powszechnie przeżywane w parafiach rekolekcje adwentowe czy wielkopostne nie zawsze na to pozwalają. Pozostaje zapewne pobożnym życzeniem prowadzącego rekolekcje, aby słuchacze w tym czasie poświęcili więcej czasu modlitwie, czytaniu słowa Bożego, czy zrezygnowali świadomie z oglądania telewizji... A przecież znakomita większość ludzi zgodzi się z tezą, że tak bardzo potrzebujemy czasu, w którym będziemy mogli zostawić choć na chwilę nasze codzienne zabieganie i problemy, po to, aby móc więcej czasu poświęcić na refleksję  i kontemplację. Zaryzykowałbym nawet tezę, że od tego czy znajduj

"Teraz" przeżywane dla Boga

Z punktu widzenia duchowego sercem Ewangelii jest TERAZ.  Czas przeszły już do mnie nie należy, ani to, co się stanie za godzinę, dzień, tydzień – to także do mnie nie należy. Tylko nasze teraz jest ściśle powiązane z wiecznością i tylko teraz mogę coś przelać w wieczność. Jesteśmy zatem zaproszeni do tego, aby z tym nastawieniem przeżywać swoją modlitwę. A moja modlitwa to nic innego jak spotkanie z Bogiem, które dokonuje się teraz. I czy będzie to modlitwa różańcowa, recytacja psalmów, adoracja czy medytacja warto dostrzec, że każde słowo wypowiedziane przeze mnie, każdy werset modlitwy, każde uderzenie serca zaangażowanego w modlitwę jest kolejnym TERAZ ofiarowanym Bogu z miłością.  Tak przeżywana modlitwa powinna iść w kierunku uczenia się przeżywania w podobny sposób kolejnych chwil naszego życia.  Jak uczył o. John Main OSB: „Tak jak medytacja powinna być dla nas doświadczeniem Chrystusowego teraz, tak byłoby dobrze, aby stała się ona dla nas wzorcem przeżywania każdej poszcze

Być drogowskazem dla innych

Przepraszam, za to, że niektóre wpisy ukazują się z pewnym opóźnieniem, ale nie zawsze jest to spowodowane moim lenistwem, lecz także problemami technicznymi, które ostatnio były tego przyczyną. Niniejszym nadrabiam zaległości:) Jesteśmy mocno zakorzenieni w codzienności. Pochłaniają nas nasze obowiązki i relacje. Martwimy się często gospodarką i polityką. Szukamy, pragniemy, zdobywamy i przegrywamy. Tak niepostrzeżenie upływają nasze dni... Zapatrzeni w teraźniejszość, rzadko myślimy o wieczności. A przecież to właśnie ona powinna być punktem odniesienia dla chrześcijanina, bez względu na to, kiedy dla nas osobiście nadejdzie. Zwłaszcza, że Święty Piotr uczy, że  dzień Pański przyjdzie jak złodziej, niespodziewanie . Jako chrześcijanie powinniśmy z nadzieją tego dnia oczekiwać, bez lekceważenia oczywiście naszego zaangażowania w codzienne zadania, które Pan Bóg przed nami stawia. Ufamy bowiem, że w tym dniu Bóg „otrze z naszych oczu wszelką łzę”.  Codziennie przecież prosimy Bo