Posty

Wyświetlanie postów z 2016

Kolejny rok - kolejny etap duchowej podróży

Obraz
Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało.  (J 1,1-2) Chrześcijaństwo jest odpowiedzią na Słowo objawiającego się Boga - na to Słowo, które stało się ciałem i zamieszkało między nami. Nie ma silniejszego związku dla chrześcijanina niż związek wiary i Słowa. To ten związek określa naszą tożsamość. Co więcej, to ten związek Słowa i wiary stoi u początku historii zbawienia i najdobitniej wyraża jej wypełnienie. Bóg przyszedł do nas przez Słowo i przez Nie i Jego miłość wszystko się stało, również to, co dotyczy naszej osobistej historii. To właśnie z Jego woli otrzymaliśmy i otrzymujemy wszystko – łaską po łasce. To On jest naszym prawdziwym światłem, mającym moc dotrzeć tam, gdzie żadne inne światło nie potrafi dotrzeć – do głębi naszego serca; i On jest Tym, który mam moc rozproszyć wszystkie, nawet największe ciemności. On też pragnie tylko

Motywacja do modlitwy

Z Pierwszego Listu św. Jana Apostoła: Umiłowani: Nowina, którą usłyszeliśmy od Jezusa Chrystusa i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu . (1 J 1,5nn) W praktyce medytacji nie często pytamy siebie o to, co nas do niej motywuje? Tymczasem jest to jedno z najważniejszych pytań, które powinniśmy sobie postawić zarówno na początku tej praktyki, jak i wracać do niego w jej trakcie. To zresztą ważne pytanie wpisane w cały kontekst naszego chrześcijaństwa a więc przeżywanej przez nas wiary. To do św. Augustyna należy słynne zdanie odnoszące się do jego osobistego wyboru Chrystusa i gotowości by podążać drogą Ewangelii: „Raz wybrawszy, codziennie wybierać m

Apostoł Miłości

Obraz
Janowi Ewangeliście zawdzięczamy głęboką refleksję o Bogu, który wszedł w historię świata i zamieszkał pomiędzy ludźmi. Jan zaświadcza o Jezusie, który objawił się. Razem z innymi Apostołami mógł na Niego patrzeć, słuchać Jego nauczania, być obserwatorem cudów Jezusa, ale tylko on jeden z Apostołów znał rytm bicia serca Jezusa. Święty Jan jest ewangelistą – kontemplatykiem. Cała jego Ewangelia mówiąca o Bogu, który jest Miłością, jest owocem tej kontemplacji. Jan sam pozwalając się prowadzić Jezusowi tą drogą zaprasza także nas – przez swoją Ewangelię, Listy i Apokalipsę – do wejścia na tę drogę.  Św. Jan uczy nas, na czym polega kontemplacja – to wejście a właściwie zgoda na to, abyśmy zostali wciągnięci w wielki strumień Miłości, wzajemnego otwarcia i duchowej komunii pomiędzy Jezusem i Ojcem. Pisma św. Jana skupiają się na tym, co zarówno w tym, jak i w przyszłym świecie jest najważniejsze - ostatecznie chodzi przede wszystkim o miłość. Jeśli jej nie znamy, jeśli nie pragniemy

Miejsce dla Boga w "gospodzie" naszego serca

„W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym świecie”. Zestawienie narodzin Chrystusa z pierwszym spisem ludności, jaki miał miejsce w Cesarstwie Rzymskim, to nie tylko odnotowanie przez Łukasza faktu historycznego. Jest to celowy zabieg ewangelisty. Rzeczony spis ludności był oczywiście spowodowany chęcią skuteczniejszego zbierania podatków przez Rzym, ale w tym wydarzeniu objawia się jeszcze inny ważny fakt. Imperator rzymski – Cezar pokazuje w ten sposób, że mieni się władcą całego świata. Nie przez przypadek zresztą senat rzymski nadał mu imię August (od łacińskiego  Augustus  – godny uwielbienia, boski), od niego bowiem datuje się w cesarstwie rzymskim przypisywanie imperatorom boskich atrybutów. Powszechne w Rzymie było przekonanie, że to od cesarza właśnie pochodzi pokój i że wraz z tym władcą rozpoczyna się nowa era Imperium Romanum, era dobrobytu i szczęścia. Można powiedzieć współczesnym językiem, że taka była propaganda ówcze

Zbliżając się do światła

Obraz
Błogosławiony Pan, Bóg Izraela,  bo lud swój nawiedził i wyzwolił. (Łk 1,68) I tak oto czas adwentowego czuwania dobiegł końca. Jaki był? Czy przyniósł większą tęsknotę za Panem, nową epifanię, czy zbliżył nas do siebie i do Boga? Za kilka godzin zasiądziemy przy wigilijnym stole wypatrując pierwszej gwiazdy, może nie tej, która prowadziła mędrców do Betlejem, bo na polskim niebie nie ona wschodzi, jako pierwsza, ale zawsze jest symbolem światła, jakie niesie światu Nowonarodzony. Zjemy dwanaście potraw, których liczba nie jest przypadkowa, bo symbolizują dwunastu apostołów a sięgając jeszcze dalej wstecz dwanaście pokoleń Izraela, przypominając nam, że jesteśmy częścią wielkiej historii relacji Boga i człowieka, której na imię Historia Zbawienia. Podzielimy się opłatkiem, tym samym białym chlebem, który kilka godzin później na ołtarzu przemieni się w Ciało Chrystusa będąc znakiem największej Miłości w historii świata, że Bóg uczynił nam honor i stał się jednym z nas, aby przyni

Być wdzięcznym!

Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim . (Łk 1, 46) Bycie wdzięcznym! W czasach, w których coraz powszechniejsza staje się teza, że „wszystko się należy wdzięczność, to towar deficytowy. Jest to teza, która bardziej wyrasta z mojego osobistego doświadczenia w szkole, na uczelni czy w kancelarii parafialnej (można by tę listę rozszerzyć o kilka innych miejsc, gdzie tej wdzięczności coraz częściej po prostu nie widać). Oczywiście byłbym niesprawiedliwy, gdybym stwierdził, że w ogóle jej nie ma, ale blisko pół wieku obserwacji każe mi wyrazić przekonanie, że rzeczywiście jest jej coraz mniej. Wdzięczność to świadomość doświadczonego dobra oraz docenienia go, jak i dawcy, który za tym dobrem stoi. Można by zatem stwierdzić, że wdzięczność, to poczucie jakiegoś zobowiązania moralnego wobec kogoś, od kogo to dobro otrzymaliśmy. Dlaczego zatem tej wdzięczności jest coraz mniej? Czyżby mniej było dobra, za które warto dziękować? Sądzę, że nie, bo dzięki Bogu

Życie z Bogiem

Cicho! Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach. Umiłowany mój podobny do gazeli, do młodego jelenia. Oto stoi za naszym murem, patrzy przez okno, zagląda przez kraty. Miły mój odzywa się i mówi do mnie .   (Pnp 2,8-10) Powyższy teks zaczerpnięty z Księgi Pieśni nad Pieśniami jest sam w sobie doskonałym wprowadzeniem do medytacji. Z jednej strony ukazuje to, co jest sednem medytacji – miłość. Miłość, która jak powie św. Paweł przynagla nas do poszukiwania Tego, który dla nas – chrześcijan jest przedmiotem naszej miłości. Jest to również tekst, który św. Janowi od Krzyża służył często jako tło do wygłaszania konferencji o kontemplacji. Również Thomas Merton, gdy mówił czy pisał o kontemplacji często odwoływał się do tej właśnie księgi biblijnej. Pisząc o drodze wiodącej do kontemplacji wskazuje na jeden z nieodzownych warunków prowadzących do tego doświadczenia, jakim jest życie na co dzień Ewangelią. Nie chodzi jednak o samo czytanie Słowa Bożego,

Tęsknota za Bogiem

„Jeśli nikt mnie już więcej nie słucha, Bóg mnie jeszcze słucha. Jeśli już nie mogę z nikim rozmawiać, nikogo wzywać, zawsze mogę mówić do Boga. Jeśli nie ma już nikogo, kto mógłby mi pomóc… On zawsze może mi pomóc.” [Benedykt XVI,  Spe salvi ] Bóg to przyjaciel, który nie zawiedzie nas nigdy, który zawsze jest dostępny. On zawsze nas słyszy. Tak często w zabieganiu skarżymy się, że brakuje nam czasu na modlitwę. Tymczasem św. Augustyn definiuje modlitwę, jako ćwiczenie pragnienia, jako tęsknotę za Bogiem. To ciekawa intuicja, bo tęsknić za Bogiem mogę zawsze! Człowiek został stworzony przez Boga w taki sposób, że zawsze Go szuka, czasem świadomie, czasem nieświadomie. Tęskni za Nim, nawet wtedy, gdy zaprzecza Jego istnieniu, bo ta tęsknota jest wpisana w naturę człowieka. Często zaprzeczenie istnieniu Boga jest najprostszą próbą zagłuszenia głodu ludzkiego serca, ale tez i rozumu. Zwłaszcza dla twardogłowych racjonalistów, wzniesienie się poza rozum, którego wymaga szukanie Boga

Milczenie Zachariasza

Zdeklarowany wierzący, „sprawiedliwy wobec Boga i postępujący nienagannie według wszystkich przykazań”, niedowierza słowom anioła posłanego przez Boga. Wątpliwości to nieodłączny element w procesie rozwoju duchowego. Bóg dopuszcza ten stan, bo może on stać się okazją do weryfikacji wiary. Zachariasz za swoje niedowiarstwo zostaje przez Boga ukarany, ale jest to kara „symboliczna”, nałożona na pewien czas. Ostatecznie wszystkie wydarzenia w jego życiu przymnażają mu wiary, czego najlepszym dowodem jest kantyk, który wyśpiewuje Zachariasz Bogu po narodzeniu Jana Chrzciciela i odzyskaniu mowy . Ten czas milczenia w życiu Zachariasza jest bardzo symboliczny. Cisza jest nam potrzebna, aby w zgiełku codzienności usłyszeć głos Boga, który codzienność tak chętnie zagłusza. Cisza jest nam potrzebne, aby usłyszeć ów głos zarówno w swoim Sercu, jak i przychodzący do nas poprzez Słowo Boże, czy wydarzenia. Aby w ogóle uczyć się słuchać… Myślę też, że cisza uczy nas po prostu być. Nasze czas

Ostatnia prosta Adwentu

A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy ”Bóg z nami”.  (Mt 1,23) Liturgia IV Niedzieli Adwentu, ostatnia prosta przed świętami Bożego Narodzenia, choć wskazuje już na przychodzącego na świat Zbawiciela, zaprasza nas do skupienia się na innej postaci – św. Józefa, człowieka stojącego zawsze jakby z boku a jednocześnie całym sercem zaangażowanego w służbę tajemnicy Zbawienia. Ta dzisiejsza historia ewangeliczna uświadamia nam, że kiedy Bóg wkracza w ludzkie życie i zaprasza nas do współpracy ze sobą, potrafi czasem namieszać. Tak było między innymi w życiu Józefa, który zapewne miał swoje, ludzkie palny na życie. Zaproszenie skierowane do niego przez Boga nie przychodzi wprost. Przychodzi najpierw wśród pewnego życiowego zamętu, rodzących się wątpliwości i szeregu pytań. Zanim usłyszy we śnie głos anioła, Józef musi przejść przez potężne duchowe zmaganie. Maryja,

Przygotować na spotkanie z prostotą

Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca  [Hbr 4, 12] Medytacja, będąca dla wielu nauczycieli duchowości przedsionkiem modlitwy kontemplacyjnej jest doświadczeniem, które często zmienia nasze perspektywy patrzenia na Boga. Rezygnując bowiem z aktywności naszej wyobraźni i rozumu rezygnujemy też świadomie w tej modlitwie z wołania do Boga, jakiego my sobie wyobrażamy, na rzecz dania Bogu możliwości objawiania się nam takim, jakim jest rzeczywiście i jakim chce byśmy Go odkrywali i poznawali. To poznanie, które dokonuje się bardziej przez miłość i łaskę niż przez zmysły, które niejednokrotnie zakłamują naszą zdolność poznawania Boga. Chciałoby się powiedzieć trawestując nieco znane powiedzenie Chrystusa z Ewangelii, że ponieważ Bóg jest duchem to trzeba, aby jego wyznawcy poznawali Go w duchu i w prawdzie. W duchu, który jest wolny od zafałsz

Błogosławiony, kto rozpozna Baranka

Skoro triumfuje zło, a prorok upominający się o moralność i wierność Bogu trafia do więzienia, to czy Jan Chrzciciel miał prawo mieć wątpliwości, czy na pewno nadeszły czasy mesjańskie? Dla mnie pytanie Jana Chrzciciela jest typowym pytaniem człowieka, który doświadcza kryzysu swojej wiary. Przecież spotkał Jezusa. Przecież to on udzielał Mu chrztu i był świadkiem Bożego zapewnienia o posłannictwie Jezusa. Skąd zatem to pełne niepokoju pytanie: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść? Czy też innego mamy oczekiwać?” My także często pytamy, dlaczego po przyjściu Zbawiciela świat nie stał się lepszy a zło nie zostało pokonane. Gdzie jest obiecany pokój czasów mesjańskich, gdzie wyzwolenie? Niepokój silnego wiarą Jana jest czymś, co nam, słabym, daje pociechę. Triumf Boga, dobra, prawdy, miłości nie jest oczywistością, która się narzuca. Na tym świecie zwycięstwo Boga, choć realne, jest ciche, pokorne, jakby ukryte. Nadzieja chrześcijańska nie ma oparcia w żadnych znakach ziemskiej siły

Kolejne wspomnienie

Obraz
Pro memoriam... Thomas Merton  –  Ojciec Ludwik  , ur. 31 stycznia 1915 r w Prades - zm. 10 grudnia 1968 r w Bangkoku  „Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko".  (Mt 17,10-13) Eliasz i Jan Chrzciciel, ostatni z proroków ST a właściwie prorok przełomu przepełnieni Duchem Bożym, zapowiadali przyjście Mesjasza. Nawoływali lud do nawrócenia w czasach, gdy wielu od Boga odchodziło, zapominając o przymierzu, jakie Bóg zawarł z Izraelem. I w tym sensie chyba niewiele się zmieniło. Thomas Merton, którego kolejną rocznicę śmierci obchodzimy właśnie dzisiaj pisał w jednej ze swoich książek: „ Jedni żyją bez Boga, inni dla Boga, jeszcze inni żyją z Bogiem a niektórzy w Bogu”. Kolejność tej wyliczanki nie jest przypadkowa. Merton Bowiem pragnie ukazać, co dzieje się z człowiekiem modlitwy, z człowiekiem, który jest nastawiony na słuchanie Boga… W tym szczególnym czasie Adwentu mamy usłyszeć głos proroka wzywającego do powrotu do Boga.  Mam przygotować swoje serce na przyjśc

Zaangażować serce

Jezus przemówił tymi słowami: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.  (Mt 11,28-30) W Kościele zachodnim uczono i uczy się modlitwy, która przede wszystkim angażuje nasz umysł: prosimy o coś Boga, chwalimy Go, składamy Mu dziękczynienie, wstawiamy się za innymi. Są to niezwykle ważne i piękne akty modlitwy, lecz najczęściej pozostawiające nas na poziomie umysłu. I dlatego tak wiele osób szuka czegoś więcej, jakby intuicyjnie odczuwając, że prawdziwa modlitwa wymaga zaangażowania naszego serca. Oczywiście możemy również angażować nasze serce w modlitwę dziękczynienia czy uwielbienia, ale kiedy tego nie uczynimy, wcześniej czy później odkryjemy, że modlitwa pozostaje czymś zewnętrznym w stosunku do nas. Dlatego potrafi nas znużyć.  A przecież Chryst

Prostując ścieżki

Zbieżność pomiędzy tym, co głosił Jan Chrzciciel a wezwaniem do nawrócenia i głoszeniem Królestwa Bożego przez Jezusa nie jest przypadkowa. Jaki byłby to prorok, wysłannik Boga, którego posłannictwo nie pokrywałoby się ze słowem Bożym i pragnieniem, jakie jest w sercu Boga? Jan Chrzciciel, zamykający listę starotestamentowych proroków i będący bezpośrednim zwiastunem czasów mesjańskich często nie przebierał w słowach. Dzisiaj, za określenie jakiegoś stronnictwa „plemieniem żmijowym” – jak czyni to Jan pod adresem faryzeuszy z pewnością stanęłoby się przed sądem, nie mówiąc o tym, jaką burzę medialną wywołałaby taka wypowiedź, włącznie z oskarżeniami o nietolerancję... Pytanie czy Ewangelia może być tolerancyjna? Zwłaszcza dla postaw, które są grzechem? Słowo Boże to często nie jest grzeczna mowa do człowieka. Panu Bogu zależy na naszym nawróceniu i jeśli drogą do przemiany ludzkiego serca ma być prawda, która zaboli, to Pan Bóg z pewnością nie zawaha się przed taką „operacją”.  Prob

Lenistwo i tchórzostwo

„Lenistwo i tchórzostwo to dwaj najwięksi nieprzyjaciele życia duchowego. Są zaś najgroźniejsi, gdy przywdziewają maskę „rozwagi”. Ta złuda nie byłaby tak fatalna w skutkach, gdyby rozwaga nie byłaby jedną z najważniejszych cnót człowieka uduchowionego. To ona właśnie musi nas pouczać o różnicy między tchórzostwem a roztropnością. < > (por. Mt 6, 22-23) Rozwaga mówi nam, czego Bóg od nas oczekuje a czego nie. Dając nam to rozeznanie, wskazuje nasze zobowiązanie do przyjmowania natchnień łaski i do posłuszeństwa wobec wszystkich innych wskazówek woli Bożej. Lenistwo i tchórzostwo konfrontują naszą wygodę z miłością Boga. Lękają się jutra, bo nie ufają Bogu”. Roztropność ostrzega nas przed zmarnowanym wysiłkiem; ale dla tchórza każdy wysiłek jest zmarnowany. Rozwaga ukazuje nam, kiedy wysiłek jest niepotrzebny a kiedy konieczny. Lenistwo ucieka od każdego ryzyka. Roztropność ucieka od niepotrzebnego ryzyka, ale przynagla mas do podjęcia ryzyka, jeśli wiara i łaska Boża dom

Maranatha

Ja, Jezus, posłałem mojego anioła, by wam zaświadczyć o tym, co dotyczy Kościołów. A Duch i Oblubienica mówią: "Przyjdź!" I kto odczuwa pragnienie, niech przyjdzie, niech wody życia darmo zaczerpnie. Ja świadczę każdemu, kto słucha słów proroctwa tej księgi: A jeśliby ktoś odjął co ze słów księgi tego proroctwa, to Bóg odejmie jego udział w drzewie życia i w Mieście Świętym - które są opisane w tej księdze. Mówi Ten, który o tym świadczy: "Zaiste, przyjdę niebawem". Amen. Maranatha, Przyjdź, Panie Jezu!   [ Ap, 22, 16-21] Maranatha – wezwanie, modlitwa, która jest charakterystyczna dla Adwentu i która będzie się kilkakrotnie przewijała w liturgii tego okresu liturgicznego jest jednocześnie jednym z wezwań, po jakie nauczyciele medytacji proponują by sięgać w doświadczeniu medytacji. „Maranatha – Przyjdż Panie!” To wołanie ludzkiego serca, które tęskni za bliskością Boga. Thomas Merton w swoich „Myślach w samotności” pisze, że modlitwa/medytacja to najlepszy czas,

Prawdziwe życie duchowe

Nie możemy dojść do głębokiej wiary własnymi drogami, tylko prowadzenie przez Ducha Świętego. To właśnie On jest posyłany przez Chrystusa, aby objawić nam prawdę o Bogu. I nie jest to duch odległy, który nas nie zna. Wprost przeciwnie, On jest cały czas najbliżej nas, jak się da. Nie jest gwałtownikiem dręczącym nasze dusze i odbierającym nam wolność. Przynosi pokój i radość, wskazuje właściwe ścieżki, budzi obawy, gdy zaczynam błądzić. Duch Święty jest pomocą, zawsze wiernym przewodnikiem w drodze do Ojca, jeśli tylko pozwolimy, aby nas prowadził. „Karmieni sakramentami i ukształtowani przez modlitwę oraz naukę Kościoła, nie musimy poszukiwać niczego więcej, jak tylko właściwego miejsca w Kościele, wyznaczonego nam przez Boga. Gdy znajdziemy to miejsce, zarówno nasze życie, jak i modlitwa staną się od razu niezwykle proste. Odkryjemy wtedy, czym naprawdę jest życie duchowe. To nie sprawa tej czy innej przeczytanej lektury religijnej, czy dobrze wykonanej pracy, takiego a nie in

Bezcenna prostota milczenia i ojciec Jan Paweł

Obraz
Bezcenna jest prostota i cisza adwentowego oczekiwania… Otwierania się na Boże Królestwo, które już tu jest… Jezus czeka na nas w Eucharystii i innych Sakramentach świętych, w Słowie Bożym, we wspólnocie Kościoła, w drugim człowieku… Byle tylko Go dostrzec, byle się z Nim nie rozminąć... W Myślach w samotności Merton odnotowuje piękne słowa- świadectwo: "Gdy już zostałem przez milczenie wyzwolony, nie jestem zajęty ocenianiem życia, ale po prostu przeżywam je, mogę znaleźć taką formę modlitwy, w której - już się nie rozpraszam. Całe moje życie staje się modlitwą. Całe moje milczenie jest pełne modlitwy. Świat milczenia, w którym się pogrążyłem, współuczestniczy w mojej modlitwie." Nie dalej jak wczoraj w Ewangelii słuchaliśmy słów Jezusa: "Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”.  (Mt 24, 44) I znów życie okazało się najlepszym komentarzem do Ewangelii, gdyż wczoraj popołudniu otrzymałem sms-a z Tyńca od opiekun

Życie w obliczu przyjścia Boga

Początek Adwentu zaprasza do namysłu nad końcem. Ciekawe jest to, że greckie słowo  telos , którego używa św. Mateusz w swojej Ewangelii oznacza zarówno koniec, jak i cel. To połączenie mówi wiele. Człowiek żyje zawsze w obliczu końca swojego życia, którego moment stanowi dlań tajemnicę; w obliczu celu, ku któremu zmierza i który determinuje jego wybory, styl życia... Chrystus odwołuje się do obrazu biblijnego potopu. Pozornie nic się nie działo. Ludzie żyli jak co dzień: „jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali”. Noe budujący arkę mógł w ich oczach wydawać się dziwakiem a nie człowiekiem przewidującym; „aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich”. To porównanie Chrystusa jest przestrogą przed fałszywym uspokojeniem i uśpieniem. Wiele osób myśli sobie: „Nie ma co się zbytnio martwić, bo Bóg jest dobry więc nie pozwoli nam - wierzącym zginąć”. Chrystus próbuje nam jednak powiedzieć, że to nie tak. Boża dobroć nie może być usprawiedliwieniem, wymówką dla lenistwa, bierności, obojętnoś

Adwent

Obraz
I tak oto pielgrzymką duchowieństwa archidiecezji warszawskiej, modlitewnym skupieniem i dziękczynną Eucharystią rozpoczęliśmy kolejny Adwent… Adwent. Czas oczekiwania. Czas pragnienia na przyjście Pana. I nieszpory pierwszej niedzieli Adwentu, to dobry czas by przemodlić i przemyśleć, jak chcę w tym roku przygotować się na Święta Bożego Narodzenia, które przypominają też o tym, że każdy kolejny adwent zbliża nas także do drugiego przyjścia Pana, do paruzji… A ponieważ to czas radosnego oczekiwania, czas przepełniony nadzieją – jedną z najbardziej chrześcijańskich postaw, to również z radością i nadzieją wchodzę w ten święty czas, pomimo, że jest to okres wytężonej pracy, chodzenia po kolędzie, która w tym roku szczególnie wpisuje się w temat kolejnego roku duszpasterskiego: „Idźcie i głoście”. I jak przez ostatnie dwadzieścia pięć lat tak i tym razem wchodzę w ten nowy adwent i zarazem nowy rok kościelny sięgając po Mertona. Mogę powiedzieć, że to już nawyk: rozpocząć nowy