Zamieszkać z Panem
Jezus mówi: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni
i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Jednym z podstawowych sposobów
przychodzenia do Jezusa jest modlitwa. Jeśli ma być ona odpowiedzią na
zaproszenie Chrystusa skierowane do nas, oznacza to, że modlitwa powinna
krzepić: tak fizycznie jak i psychicznie.
Wiemy, że w naszym wnętrzu
mieszka Pan. Święty Paweł podkreśla tę prawdę przypominając nam, że nasze ciało
jest świątynia Boga [por. 1 Koryntian 6:19]. Każda medytacja jest
doświadczeniem modlitwy, której źródłem i owocem jest miłość. Jednym z owoców
tej miłości jest fakt, że przez 25 minut trwania medytacji poświęcamy Bogu całą
nasza uwagę, oddajemy Mu całych siebie, wszystko, czym jesteśmy. Jeden z
nauczycieli medytacji proponował swoim uczniom, aby wezwanie, jakim posługują się
w trakcie medytacji brzmiało: „Jestem cały Twój, Panie Jezu”. Ta prawda miała uświadamiać
im nie tylko to, czym jest przestrzeń modlitwy, ale także to, czym jest życie
chrześcijanina, które z tej modlitwy powinno wyrastać.
W medytacji wybieramy
słowo miłości. Na przykład: „Jezus”. Podobnie słowem miłości dla Jezusa było
zapewne „Abba”. Następnie wypowiadamy to słowo w naszym wnętrzu. Jest to
praktyka, której konsekwencją jest to, że z czasem możemy doświadczyć, że to
słowo samo się w nas powtarza. Można dostrzec też, że dokonuje się to bez
wysiłku. Słowo jest po prostu cicho obecne , pomagając nam przez swoją obecność
wytrwać w miłosnym skupieniu, otwierającym nas na Pana. To otwarcie naszego
serca na słowo, które wybrzmiewa w naszym sercu, to jedna z dróg, poprzez którą
Bóg może się nam objawiać, poza naszą świadomością, jak sam zechce. Mistycy i
mistrzowie modlitwy mówią o mądrości wlanej, która jest darem samego Boga
udzielana sercu człowieka bez konieczności zaangażowania naszego intelektu.
Trwanie w ciszy
medytacji sprawia, że spotykamy się (św. Makary używał terminu = zamieszkujemy)
z Panem w naszym sercu. Owocem tego jest wewnętrzny pokój, który nas ogarnia.
Oczywiście często zdarza się, że nagle świat zewnętrzny wkrada się w nasze
myśli i łapiemy się na tym, że zastanawiamy się co zjedlibyśmy dziś na kolację,
albo myślimy o planach na lato. Nie przejmujmy się tym. Nasz wewnętrzny komputer
nie przestaje pracować także w czasie medytacji. Ilekroć coś nas rozproszy
używajmy naszego modlitewnego wezwania, aby wrócić do Pana. Czyniąc to,
sprawiamy, że przyczyna naszego rozproszenia znika. To tak, jakby Pan zadawał
nam pytanie: „Czy kochasz mnie bardziej niż to, co o czym teraz myślisz (co cię
rozprasza)? Recytując w sercu nasze słowo odpowiadamy: „Tak”. W ten sposób
wierni recytacji modlitewnego wezwania sprawiamy, że w czasie medytacji wszystko
inne przestaje dla nas istnieć, tym samym czyniąc w naszym życiu miejsce dla
Boga, aby z kolei On mógł uczynić to, co zechce. Bóg najbardziej pragnie tego,
abyśmy zrozumieli, jak bardzo nas kocha i jak bardzo realna jest Jego obecność
w głębi naszego „ja”.
Komentarze
Prześlij komentarz