Droga serca...

 Potem przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumiejcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha! Gdy się oddalił od tłumu i wszedł do domu, uczniowie pytali Go o to przysłowie. Odpowiedział im: I wy tak niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że nic z tego, co z zewnątrz wchodzi do człowieka, nie może uczynić go nieczystym; bo nie wchodzi do jego serca, lecz do żołądka i na zewnątrz się wydala. Tak uznał wszystkie potrawy za czyste. I mówił dalej: Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym (Mk 7,14-23).

„Nie idź za głosem swego serca – kieruj swoim sercem!”. Te słowa zaczerpnięte są z ostatniej konferencji Thomasa skierowanej do nowicjuszy opactwa Gethsemani przed jego przeprowadzką do pustelni. A dziś Jezus mówi o tym, że „z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże…” Jak często słyszymy wokół nas, a szczególnie w mediach: podążaj drogą serca. Ale czy to wystarczy? Nie! Dobro nie rodzi się z podążania za jakimkolwiek impulsem, a każdy z nas jest codziennie bombardowany tysiącem bodźców: wprost lub pośrednio. Dobro wymaga rozwagi, wymaga rozeznania i zastanowienia się, gdyż często zły duch potrafi „przebrać” się za ducha światłości. Nie wystarczy więc samo: „Podążaj drogą serca”. Brzmi pięknie, ale jest jeszcze potrzebny rozum. I Jezus mówi o tym wyraźnie, gdy potwierdza przykazanie miłości: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem” (por. Łk 10, 27). Serce nie wystarczy! Jest ono „zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne – któż je zgłębi?” – przypomina prorok Jeremiasz (por. Jr 17, 9). O dwuznaczności serca przypomina też Psalm: „Nieprawość mówi do bezbożnika w głębi jego serca” (por. Psalm 36, 2).

Co więc robić? Wyrzec się serca i jego poruszeń? Nie! Rozeznawać je i wybierać te, które prowadzą do zbawienia, a te, które choć pozornie wydają się dobre, ale w perspektywie życia wiecznego oddalają nas od niego – te trzeba odrzucić. Nie ma innej drogi jak nasłuchiwać poruszenia serca, rozeznawać je i iść za tymi, które w sumieniu uznamy za dobre. Pomocą w tym procesie rozeznawania są również przykazania – Dekalog, Słowo Boże czy kierownictwo duchowe.

Ten sam Merton przestrzega: „Nie wolno nam automatycznie iść za głosem serca. Trzeba ten głos rozeznać – poddać głos serca głosowi rozumu (Chwalę Pana, który dał mi rozsądek) oraz sumienia, które często, gdy już ochłoną w nas emocje mówią jasno i wyraźnie, że mają inne zdanie niż nasze serce.” (tamże)

Z kolei Św. Ignacy Loyola – mistrz w dziedzinie rozeznawania duchowego – nazywał ten proces porządkowaniem nieuporządkowanych poruszeń. To nic innego jak wychowywanie swego serca, jak branie odpowiedzialności za swoje życie, za swoje konkretne czyny. Miłość to nie tylko spontaniczny odruch – miłość to konkretny wybór. Miłość to zamiar, decyzja i czyn zgodne z wolą Bożą. A serce może się przeciw temu często buntować. I ma do tego prawo, ale my mamy prawo i obowiązek je wychowywać i nim kierować. A najlepiej przy pomocy Ducha Świętego i medytacji. Jak ktoś to ładnie ujął: „Najdłuższa i najtrudniejsza droga, jaką chrześcijanin ma do przebycia, to droga z głowy do serca.”. Zapewne dotyczy to nie tylko chrześcijan, ale wszystkich, którzy pragną na poważnie podążać drogą duchową. Nie mniej praktyka medytacji, w formie modlitwy serca skraca ten dystans i sprawia, że kontakt z sercem jest lepszy a formowanie go łatwiejsze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Wyjść od modlitwy