Schodzenie do serca

 

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem, powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.

Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim». (Mt 5, 17-19)

Tak sobie pomyślałem czytając dzisiejszą Ewangelię, że dobrze, że jest takie prawo, które jest niezmienne, które nie podlega dyskusji, co oczywiście nie oznacza, że ludzie nie starają się z nim dyskutować. Na dobrą sprawę tę dyskusję z Prawem Bożym – bo to oczywiście mam na myśli rozpoczęli już pierwsi rodzice w raju, po nich tradycję przejął ich syn Kain, który już mocniej zaznaczał swoją dezaprobatę wobec ustalonych przez Boga zasad. I tak trwa ta dyskusja do dziś. W każdym pokoleniu są tacy, którzy chcieliby zmienić coś w tym Prawie, znieść niewygodne zasady.

Słowa Jezusa są ciągle w konfrontacji ze światem, z myśleniem tych wszystkich, którzy chcieliby zmian w prawie ustanowionym przez Boga. Tymczasem, jak pisał o tym św. Augustyn „im bardziej świat domaga się zmiany prawa Bożego, tym większa jest konieczność wierności temu prawu przez nas – wierzących”. [De Civitate Dei]

Każdy, kto ma za sobą jakieś doświadczenie życia w ogóle, ale nade wszystko życia duchowego, które przenika to pierwsze doskonale wie, że bez tego prawa w sercu człowieka rodzi się nieład a stąd prosta droga do nieładu i bezprawia w życiu osobistym, rodzinnym, społecznym. Prawo Boże jest niezmienne dlatego, że Bogu niezmiennie chodzi o dobro człowieka. Ten, kto nie pojmie tej prostej zasady będzie skłonny to prawo kwestionować. Doświadczenie wiary pozwala dopiero odkryć, że właśnie dlatego, że Prawo Boże jest niezmienne mamy stały fundament dla naszego życia. Do tego fundamentu odwołujemy się w naszej praktyce medytacji. Praktyka medytacji jest tą, która uwrażliwia nas na Boże Prawo i na wierność temu prawu w życiu. A to dlatego, że istotą Bożego Prawa jest to, że oddziałuje ono najpierw na serce człowieka. Jeśli tam nie zostanie przyjęte i zaakceptowane z miłością i ufnością sama jego akceptacja na płaszczyźnie umysłu jeszcze niczego nie załatwi. Z ludzkiego umysłu (z głowy) dużo łatwiej coś wyrwać niż z serca. Dlatego już przez proroka Jeremiasza Bóg mówi:  „Oto nadchodzą dni - wyrocznia Pana - kiedy umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi ludem.

I nie będą się musieli wzajemnie pouczać mówiąc jeden do drugiego: Poznajcie Pana! Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie, mówi Pan”. (Jr 31,31-34)

Duchowość monologiczna (hezychastyczna) jest duchowością serca. Mówimy w naszych wielkopostnych wprowadzeniach o poszczególnych aspektach naszej medytacji. Mówiliśmy o ciszy, przed tygodniem o postawie ciała i jego jedności z wymiarem duchowym. Dzisiaj liturgia słowa jakby sama narzuca nam temat serca. W Biblii człowiek jest jednością, a serce jest jego centrum. Przez oddzielenie na Zachodzie rozumu i woli od uczuć nastąpiła redukcja człowieka i rozbicie jego jedności. Chciałoby się powiedzieć tytułem nagrodzonego Oskarem filmu: na Zachodzie bez zmian, ale jednak coś w tej materii się powoli zmienia. Ostatni Katechizm Kościoła Katolickiego wraca do właściwego pojęcia serca. I przytacza je właśnie w części poświęconej modlitwie: Serce jest mieszkaniem, w którym jestem, gdzie przebywam (według wyrażenia semickiego lub biblijnego: gdzie „zstępuję”). Jest naszym ukrytym centrum, nieuchwytnym dla naszego rozumu ani dla innych; jedynie Duch Boży może je zgłębić i poznać. Jest ono miejscem decyzji w głębi naszych wewnętrznych dążeń. Jest miejscem prawdy, w którym wybieramy życie lub śmierć. Jest miejscem spotkania, albowiem nasze życie, ukształtowane na obraz Boży, ma charakter relacyjny: serce jest miejscem przymierza (KKK 2563).

To określenie serca jest niezmiernie głębokie i właściwie wyraża prawdę o nas samych od strony wewnętrznej. Osobiście uważam, że każdy powinien je głęboko przemyśleć, bo dzięki temu będzie lepiej rozumiał siebie i mógł uświadomić sobie, czym jest modlitwa i jaka jest jej rola w życiu. Warto w tym momencie przytoczyć akapit, który w Katechizmie poprzedza samo określenie serca:

Skąd pochodzi modlitwa człowieka? Niezależnie od tego, jaki byłby język modlitwy (gesty, słowa), zawsze modli się cały człowiek. Aby jednak określić miejsce, z którego wypływa modlitwa, Pismo Święte mówi niekiedy o duszy lub o duchu, najczęściej zaś o sercu (ponad tysiąc razy). Modli się serce. Jeśli jest ono daleko od Boga, modlitwa pozostaje pusta (KKK 2562).

W praktyce modlitwa jest nieustannym wysiłkiem schodzenia do serca, aby prawdziwie trwać w wewnętrznym dialogu z Bogiem. Cisza naszej medytacji, postawa ciała, oddech, czy towarzyszące jej słowo mają nam jedynie w tej podróży ku wnętrzu pomóc. Tak musi być, gdyż z Bogiem można się spotkać tylko w sercu. Poza sercem jedynie możemy myśleć o Nim lub spotykać się z naszym wyobrażeniem Boga.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Przyjść do Jezusa

Trwać w Chrystusie