Trwać w Chrystusie

 

Z Ewangelii według Świętego Jana

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.

Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami». (J 15, 1-8)

Dzisiejsza Ewangelia, czytana także minionej niedzieli przedstawia alegorię krzewu winnego i latorośli. Chrystus jest prawdziwym krzewem winnym, my latoroślami, o Ojciec gospodarzem winnicy.

Jezus podkreśla w niej: «Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili» (J, 15,16)

Jesteśmy wybrańcami. Bóg nas wybrał. Poprzez chrzest wszczepił nas do ogrodu jakim jest miłość Trójcy Świętej. Z niej czerpiemy nasze życie chrześcijańskie. Posiadamy wszystko, co jest na potrzebne, aby wydać najlepszy owoc naszego życia: więź z Chrystusem, Jego bezwarunkową miłość, łaskę... Jezus mówi to dobitnie: «Beze Mnie nic nie możecie uczynić» (J 15,5). Jednak paradoks polega na tym, że moc Jezusa przejawia się w Jego łagodności; „nic bowiem nie jest tak delikatne i zarazem tak wszechmocne” (pisała mistyczka św. Katarzyna ze Sieny).

Doświadczenie medytacji potwierdza tę prawdę.  Tworzy ona dzięki mocy Jego delikatnie wybrzmiewającego w nas słowa i łaski taką więź z Chrystusem, która czyni nas zdolnymi do wydania niezwykłych duchowych owoców.  A zarazem medytacja to prosta szkoła trwania w Bożej łasce i czerpania z niej sił do dobrego codziennego życia i do cieszenia się nim.

Wielką motywacją podejmowania wysiłku codziennej praktyki może być dla nas nie tylko sama zachęta Jezusa, ale też fakt, że naszą medytacją włączamy się w długowieczną praktykę utrzymywania stałej obecności imienia Jezus, które winno być podobnie jak u pierwszych chrześcijan u podstawą istnienia. Zresztą starożytni mnisi widzieli w tej praktyce sposób kontrolowania myśli oraz zwycięstwa nad pokusami. Dlatego towarzyszyła ona wszystkim czynnościom ich życia, przenikając je duchem modlitwy. Na tym polegała istota medytacji monologicznej, którą św. Benedykt określił szczególną formą praktyki stawania w obecności Boga i dlatego uczynił z niej kamień węgielny życia i modlitwy monastycznej.

Pozwólmy także, aby praktyka medytacji monologicznej stawała się tym, co uczy nas coraz bardziej zakorzeniać się w świadomości obecności Biga, która przenika nasze życie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Przyjść do Jezusa