Posty

Wyświetlanie postów z maja 19, 2013

Świadczymy o tym, czego doświadczamy...

Czy można świadczyć o miłości, której się nie doświadczyło? Czy można mówić o kimś, kogo się nie zna? Czy można zapraszać w drogę, której się nigdy nie przeszło? Wydaje się, że nie powinno tak się robić ... . A jednak są ludzie, którzy tak właśnie postępują! Sprzedają własne wizje, wyobrażenia, ale nie są świadkami w pełnym tego słowa znaczeniu. Kiedy spoglądamy na Chrystusa jedno jest pewne: miłość, którą przynosi jest tą miłością, której sam doświadczył i którą sam żyje; Ojciec, o którym objawia prawdę jest Tym, którego zna i od którego przychodzi; droga, która proponuje jest drogą, którą sam przeszedł i co więcej nikogo na tej drodze nie zostawia samego. A zatem jest godzien, aby mu wierzono. Medytacja jest zaproszeniem do wejście w to doświadczenie miłości, poznania, pójścia drogą. I nie chodzi tu przede wszystkim o nasz wysiłek, co o naszą otwartość. Bowiem zarówno doświadczenie miłości Boga, jak i łaska Jego poznania i wreszcie pójście dro

Mądra Opiekunka i Matka Kościoła

Obraz
Z Uroczystością Zesłania Ducha Świętego ściśle związane jest święto Maryi Matki Kościoła. Tytuł to stosunkowo niedawny, choć prawda jest nauczana od tysiącleci. Cóż to znaczy że Maryja jest Matką Kościoła i w jakim sensie nią jest? Otóż nie jest nią w sensie fizycznym czy psychicznym, tak jak jest Matką Jezusa. Nie jest nią też w sensie symbolicznym albo instytucjonalnym, tak jak kobieta jest matką okrętu albo jakiejś organizacji, której jest założycielką. Jest Matką Kościoła w sensie duchowym, lecz co to znaczy? W szukaniu odpowiedzi na to pytanie jest nam pomocna liturgia Kościoła, a konkretnie wspomniane już wcześniej ścisłe powiązanie święta Matki Kościoła z Uroczystością Zesłania Ducha Świętego. Kościół rodzi się w dniu zesłania Ducha Świętego. Do tego momentu wprawdzie istnieje, począwszy od objawień Jezusa Zmartwychwstałego, ale jest to istnienie podobne do życia dziecka w łonie matki. Jest niesamodzielny, ukryty z obawy przed Żydami, "nie oddycha", jest żyw

Spełnienie obietnicy

Jak to się stało, że wiara Apostołów, tak krucha, słaba i nadwątlona poprzez śmierć Chrystusa, nagle tak bardzo się odrodziła? Stała się żywa i bardzo aktywna. Apostołowie ruszyli odważnie w świat głosząc Ewangelię. Przecież o wiele trudniej i niebezpieczniej było głosić Chrystusa Zmartwychwstałego po Jego zmartwychwstaniu, niż choćby przyznać się do Niego podczas procesu przed Sanhedrynem, albo zostać w Ogrodzie Oliwnym, kiedy żołnierze przyszli aresztować Mistrza. Znacznie łatwiej było pójść na drogę krzyżową i na Golgotę. Wmieszać się w tłum, być niezauważonym i nierozpoznanym uczniem Jezusa, a jednocześnie być bliżej Niego. Ale ich tam nie było. Zabrakło ich! Zabrakło ich w Ogrójcu na modlitwie Chrystusa, bo trudno powiedzieć że byli, skoro spali. Zabrakło ich podczas procesu u Piłata i Kajfasza, w końcu zabrakło ich na drodze krzyżowej i u stóp krzyża. Skąd więc u nich nagle tyle sił i energii, tyle odwagi i męstwa do głoszenia Ewangelii. Na to pytanie odpowiada to, co wydarzyło