Medytacja jest jak wpatrywanie się w słońce
Dzisiaj w trochę lżejszym tonie, żeby dać odetchnąć czytelnikom mojego bloga a także i sobie, gdyż moją słabą strona jest to, że jak zaczynam już pisać jakiś tekst to nie potrafię odejść od niego, dopóki nie skończę, nawet kosztem zawalonej nocy. Tak mam już od dzieciństwa i pewnie próżno byłoby wypatrywać w tym względzie zmiany. Nawet bowiem, gdy pisząc jakiś większy tekst położę się spać to i tak przewracam się z boku na bok, bo ciągle przychodzą mi do głowy jakieś nowe pomysły, w które warto by go uzupełnić i dopóki nie wstanę i ich nie zanotuje to i tak nie zasnę. No cóż, ten typ tak ma i trzeba to zaakceptować jako część całości, choć przyznam, że bywa to męczące. Psychologowie powiadają, że to cecha charakterologiczna pasjonatów, do których ponoć wedle koncepcji Le Senne'a należę (zakładając że jest prawdziwa, ale kiedy ją wkuwałem na studiach do egzaminu wydawała się trzymać normy naukowości). Ale ad rem, bo znowu popłynę w jakimś bliżej nieokreślonym kierunku. Właś...