Posty

Wyświetlanie postów z września 22, 2013

Idąc drogą ku Bogu

Obraz
Idę pod górę, drogą ku Bogu Długa to droga i kręta Czasem wiedzie przez ciemność wiary Innym razem pozwala iść w świetle Idę pod górę, drogą ku Bogu Czasem słychać na niej kołatanie serca Innym razem przychodzi zmęczenie Albo ciężar, który wydaje się przygniatać do ziemi I myśl: „Nie dojdę, nie dam rady!” Widzę jak inni zawracają z drogi Jak wchodzą w ciemność Jak idą na łatwiznę Mam ochotę cofnąć się, czuję lęk Ta wizja jest jak zły sen Nagle przychodzi przebudzenie Wraz z prośbą: „Jezu, ulituj się nade mną!” I wówczas doświadczam jak w słabości rodzi się moc Idę pod górę, drogą ku Bogu Ale już nie sam, bo On idzie ze mną Jest oparciem, daje siłę do walki Dzięki niej potrafię przekraczać moje możliwości Znowu czuję słońce na twarzy Znika zmęczenie, wraca radość I spokojny , głęboki oddech Któremu towarzyszy dźwięczące w sercu najsłodsze imię: Jezus W rytmie tego oddechu i słowa Idę pod górę, drogą ku Bogu

Po pierwsze: Słuchaj!

Prawdziwa medytacja prowadzi do wzrostu miłości – zwykł mawiać o. John Main OSB, gdyż w doświadczeniu medytacji poprzez zasłuchanie w słowo, które jest miłością i które ze swej natury jest stwórcze – pozwalamy, aby ona zakorzeniła się w naszym sercu a stamtąd rozprzestrzeniła się na całe nasze życie. Powtarzanie słowa czy wersetu, które jest modlitewnym wezwaniem ma zdaniem pierwszych ojców pustyni zasadnicze znaczenie: pozwala, aby jego przyswojenie stało się jeszcze pełniejsze a to z kolei jest równoznaczne z głębszym otwarciem na działanie Ducha Świętego, który przychodzi do nas wraz z Bożym słowem i który jest Duchem miłości. W doświadczeniu medytacji jednak nie tyle liczy się to, co robimy, ale to że jesteśmy przed Bogiem, że trwamy w Jego obecności. Zarówno postawa modlitewna jaka przyjmujemy, jak i słowo czy modlitewne wezwanie sprawiają tylko, że łatwiej nam się skupić w tym trwaniu na jednym:  na Bogu, który w doświadczeniu modlitwy medytacyjnej jest stawiany na pierws

25 lat minęło jak jeden dzień – garść wspomnień

Wróciłem z Lubinia. Tym razem okoliczność, która mnie tam zawiodła była wyjątkowa i niepowtarzalna – 25 lecie istnienia Ośrodka Medytacji Chrześcijańskiej w Klasztorze Benedyktynów w Lubiniu. Okazja do wspomnień, spotkań, modlitwy. Dla mnie radość tego spotkania, wynikająca z widocznych owoców dzieła ojca Jana Berezy, które przecież jak sam sięgam pamięcią nie rodziło się bezboleśnie i konkretnych ludzi, których bez wątpienie życie byłoby inne gdyby nie spotkali na swojej drodze Jana a ich droga nie przyprowadziła by ich do tego szczególnego klasztoru łączy się z pewną nostalgią, gdyż dla mnie Lubiń bez Jana już nie będzie takim samym miejscem jak był przez te minione dwadzieścia lat. Niemniej wracam tam chętnie, nie tylko we wspomnieniach i zawsze kiedy widzę już z daleka wieżę klasztornego kościoła a potem wdycham atmosferę tego szczególnego miejsca czuje w sobie owo drżenie serca, które poczułem, wtedy, gdy progi tego klasztoru przekroczyłem po raz pierwszy. A miało to miej