Posty

Wyświetlanie postów z stycznia 11, 2015

Głos z pustyni

Abba Antoni, kiedy raz rozmyślał o głębokości sądów Bożych, zapytał: „Panie, dlaczego to jedni umierają we wczesnej młodości, a inni dożywają późnej starości? Dlaczego jedni są w nędzy, a inni się bogacą? Dlaczego bogacą się źli, a dobrzy są w nędzy?” I usłyszał głos mówiący: „Antoni, pilnuj siebie samego: bo tamto wszystko to sądy Boże, i zrozumienie ich nie wyszłoby ci na dobre”. Tak często na tym blogu autor wpisów odwołuje się do Ewargiusza z Pontu czy Jana Kasjana lub też innych Ojców Kościoła, że nie sposób pominąć obchodzonego dzisiaj wspomnienia ich ojca i prekursora w odejściu na pustynię. Mowa oczywiście o św. Antonim, opacie i pustelniku, zwanym Wielkim. Niestety jego postać przysłonięta bywa często przez jego imiennika, żyjącego prawie 1000 lat później, czyli św. Antoniego z Padwy. Tymczasem Antoni Pustelnik, to postać barwna i ważna w historii Kościoła, od której również dzisiaj możemy się wiele nauczyć. Jego żywot spisany przez św. Atanazego stał się...

Wchodząc w ciszę medytacji

Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak  [Mk 4, 26-27] Nieżyjący już ojciec Jan Bereza, założyciel Ośrodka Medytacji Chrześcijańskiej przy klasztorze ojców Benedyktynów w Lubiniu pisał w listopadzie 1988 roku: „Hinduizm ma swoją jogę, Buddyzm ma zen, jako drogę wewnętrznego poznania. Na Zachodzie dążenie do totalnego racjonalizmu i aktywizmu zagubiło gdzieś ducha kontemplacji i dawną mądrość. Ojców Kościoła, którzy uczyli praktyki modlitwy kontemplacyjnej.” I rzeczywiście świat zachodni zgromadził ogromną ilość wiedzy, ale nie zawsze jest ona tożsama z mądrością w jej biblijnym rozumieniu. Bywa, że ta wiedza staje się nie rzadko przeszkodą w dążeniu do modlitwy rozumianej jako modlitwa serca, która rezygnując z oparcia na intelekcie schodzi na płaszczyznę serca, które jest domeną miłości. Do tego jest nam potrzebne jednak wyciszenie naszego krzykliwego umy...

Przemyśleć swój chrzest

W jednej z książek będącej biografią pewnego znanego pisarza znalazłem wyznanie, które zadziwiło mnie swoją głębią. Wyznanie człowieka, który w życiu wiele przemyślał i wiele przeżył. Wspominając dzień swojego chrztu pisze tak: ,, To był wielki dzień, a ja go nie pamiętam. W księdze chrztów zapisano moje imię na znak, że narodziłem się po raz drugi. Tym razem do życia wiecznego. Woda, modlitwa kapłana i namaszczenie świętym olejem odpędziły szatana, zniszczyły mój grzech i otworzył mi bramę do życia z Bogiem. Potem zasnąłem w poduszkach z uśmiechem oznaczającym radość i pokój. A dziś, gdy jestem już emerytem, może przez wielu ludzi znanym i cenionym, określanym nieraz mianem autorytetu – ze wstydem wyznać muszę, że nie pamiętam daty tamtego wydarzenia; że nie zawsze postępowałem za Światłem, które od tamtego dnia miało mi być przewodnikiem w życiu. Miałem być prosty jak gołąb i czysty , jak lilia…  A tym czasem, to co zrobiłem z moim chrześcijaństwem lepiej opisuje autor Apokali...