Posty

Wyświetlanie postów z października 28, 2018

Wspomnienie Wiernych Zmarłych - Iść przez życie z nadzieją

Obraz
Życie zostało nam dane, abyśmy szukali Boga, Śmierć, abyśmy Go znaleźli, Wieczność, abyśmy cieszyli się Jego miłująca obecności                                                                            J. Nouet   Różne uczucia i myśli rodzą się w nas, gdy w listopadzie odwiedzamy cmentarze. Widok grobów naszych drogich zmarłych przynagla, by osobiście pytać o sens przemijania i śmierci. Widok jesiennej przyrody dodatkowo przyczynia się do zadumy i do uświadomienia sobie, że przemijanie jest naturalna koleją rzeczy. I choć jesień – podobnie jak doczesne życie – mieni się wieloma barwami, to jednak ostatecznie zmierza ku przemijaniu. Jednych zaduma nad śmiercią i przemijaniem napełnia radością w innych rodzi niepokój i pytania pełne trwogi. Dlatego listopad, to dobry miesiąc na dawanie sezonowych odpowiedzi na temat sensu życia, śmierci i przemijania, które odnajdujemy w tym czasie częściej niż zwykle w różnej maści czasopismach i periodykach, w audycjach telewizyjnych

Ku świętości

Obraz
  Potem ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: «Zbawienie Bogu naszemu, Zasiadającemu na tronie, i Barankowi» . (Ap 7, 9-10) Prawdziwy charakter uroczystości Wszystkich Świętych gubi nam się przez to, że w naszej tradycji jest to dzień, w którym odwiedzamy groby bliskich zmarłych. Oczywiście nie ma nic złego w odwiedzaniu grobów, ale ważne aby nie pozwolić, by ten żałobny nastrój przesłonił nam radość dzisiejszego święta. W tradycji chrześcijańskiej było to jedno z najradośniejszych świąt obok Wielkiejnocy i Bożego Narodzenia obchodzone już w IV wieku jako wyraz czci dla męczenników. To dzień dzielenia radości z tymi, którzy już zostali zbawieni, którzy na serio potraktowali Jezusowe błogosławieństwa i przeniknęli ich duchem swój sposób myślenia i swoje postępowanie. Można powiedzieć, że trzy

Modlitwa, która jest ryzykiem

Jezus, nauczając, szedł przez miasta i wsie i odbywał swą podróż do Jerozolimy. Raz ktoś Go zapytał: „Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?” On rzekł do nich: „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. (Łk 13,22-30) Modlitwa jest zawsze ryzykiem. Może postawić osobę modląca się w sytuacji braku orientacji. I poniekąd dzieje się tak w modlitwie monologicznej. Jest to bowiem modlitwa, która – jak już mówiliśmy – zmusza nas do pozostawienia „bezpiecznych” schematów, oparć, zabezpieczeń, które często tworzymy sobie przez zbytnie angażowanie naszego umysłu, przez szukanie dla niego pewnej pożywki, ale taka modlitwa staje się często ucieczką od tego do czego Chrystus zaprasza nas w Ewangelii – do całkowitego oparcia się na Nim i Jego łasce. Gdy nam ich brak odczuwamy modlitwę jako trudną i uciążliwą. Można by jednak rzec, że modlitwa musi być trudna jeśli ma być rzeczywiście przechodzeniem przez tę „ciasną bramę” od nasz

Jezu, ulituj się nade mną...

Gdy Jezus razem z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: "Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną". (Mk 10, 46-47) Czytając przywołany dzisiaj fragment Ewangelii według św. Marka można odnieść wrażenie, że podróż Jezusa i Jego uczniów do Jerozolimy nie jest najłatwiejsza, odbywa się w dużym napięciu. Jezus się spieszy, co dziwi i napawa lękiem tych, którzy Mu towarzyszą (Mk 10, 32). Coraz wyraźniej też próbuje oswoić uczniów z myślą o swoim odejściu.       I oto na ostatnim etapie podróży, między Jerychem a Jerozolimą, pojawia się natrętny niewidomy żebrak. Dlaczego uczniowie próbują uciszyć jego krzyk? Może myślą, że chce po prostu pieniędzy i nie powinien zawracać głowy Jezusowi? Może przeczuwają, że to ostatnie godziny przed wiszącą w powietrzu katastrofą i chcą mieć Mistrza tylko dla siebie? Bartymeusz nie był pewnie jedyną natrętną osobą