Posty

Wyświetlanie postów z sierpnia 20, 2017

Maryja i duchowość serca

Gdy mówimy MATKA BOŻA CZĘSTOCHOWSKA nasze myśli biegną natychmiast do znanej nam wszystkim ikony z Jasnej Góry. Obraz "Czarnej Madonny" to chyba najsłynniejszy wizerunek Matki Bożej w Polsce. Historia związała go nie tylko z dziejami Kościoła w Polsce, ale także z burzliwymi wydarzeniami politycznymi i społecznymi. Był świadkiem upadków i powstań, lęków i nadziei, spraw grzesznych i świętych. Dla pielgrzymujących na Jasną Górę jest celem wielodniowej wędrówki. Zapytani, gdzie wędrują, odpowiadają bez wahania: "do Mamy". Zostawmy jednak nieco na boku burzliwą historię jasnogórskiej ikony, po to, aby skupić się na głębokiej teologii, jaka on nam przekazuje. Jest to przede wszystkim teologia miłości, teologia serca. Obraz matki tulącej do piersi swoje dziecko to jedno z piękniejszych przedstawień miłości, tej bazującej na łączności krwi, ale i uczucia tak przecież koniecznego dla normalnego wzrostu każdego człowieka. Pewnie dlatego też nie bez przyczyny Dzieciąt

Panie, skąd mnie znasz?

Jezus zobaczył Natanaela, jak zbliża się do Niego, i tak o nim powiedział: "Oto szczery Izraelita, w nim nie ma podstępu".  Natanael zapytał Go: "Skąd mnie znasz?" Jezus odpowiadając rzekł mu: "Widziałem ciebie pod figowcem, nim cię Filip zawołał".  Na to Natanael powiedział: "Rabbi, Ty jesteś Synem Boga, Ty Królem jesteś Izraela!" [J 1, 48-50] Jedno zdanie Jezusa wystarczyło, żeby Natanael (Bartłomiej) wyzbył się wszelkich wątpliwości i zobaczył w Jezusie obiecanego Mesjasza. To zdanie było wskazaniem na wiedzę, którą według Bartłomieja mógł posiadać jedynie Bóg. Jednym z przymiotów Boga jest to, że wie o wszystkim - zna doskonale każdego z nas. Zna nasze błędy i złe czyny, nawet te najbardziej ukryte. Zna jednak także całe dobro, które w nas jest. To właśnie z tego powodu św. Paweł w Liście do Koryntian przestrzega nas przed zbyt pochopnym osądzaniem nie tylko innych, ale i samych siebie: "Mnie zaś najmniej zależy na tym, czy będę o

Lekcja pokory

„Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom i rzucić psom” [Mt 15,26] Wydarzenie opisane w dzisiejszej Ewangelii wydaje się zupełnie nie pasować do portretu Jezusa, do którego przywykliśmy. Czy to bowiem możliwe, że Jezus, który tyle razy uzdrawiał i pochylał się nad niedolą ludzką, w tym przypadku zdaje się nie słyszeć wołania matki, która błaga o pomoc dla swojej ciężko nękanej przez złego ducha córki? Dlaczego, gdy już kobiecie kananejskiej udało się zbliżyć do Jezusa i przyciągnąć Jego uwagę, w odpowiedzi na swoją prośbę słyszy szorstkie i odpychające słowa: „Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać psom.” Owszem, można z przymrużeniem stwierdzić, że pies to bardzo wierne i pożyteczne stworzenie. Nawet nazwa jednego z bardziej znanych i popularnych zakonów, jakim są dominikanie w dosłownym tłumaczeniu brzmi: „Pańskie psy”. Ale stwierdzenie Jezusa nie ma w sobie nic z żartów. Dla kobiety kananejskiej nie był to komplement a raczej poważny próg, przez który musiała przebrnąć j