Posty

Wyświetlanie postów z marca 26, 2017

Wielkopostne zamyślenia c. d.

Obraz
Z racji przeżywanej dzisiaj pierwszej soboty miesiąca jak zwykle poświęconej Niepokalanemu Sercu Maryi pozwalam sobie przytoczyć w ramach wielkopostnych rozmyślań słowa arcybiskupa Fultona J. Sheen’a. Ciekawe i tchnące nadzieją a przy okazji wiele mówiące o muzułmanach, z perspektywy, z której wielu ludzi ich nie zna: Nienawiść krajów muzułmańskich wobec Zachodu staje się obecnie nienawiścią wobec chrześcijaństwa. Istnieje poważne zagrożenie, że doczesna siła islamu powróci, a wraz z nim powróci niebezpieczeństwo, iż pokona on Zachód, który przestał być chrześcijański, aby utwierdzić się jako wielka antychrześcijańska siła w świecie. Muzułmańscy pisarze mówią: Gdy szarańcza obsiądzie czarną chmarą niezmierzone kraje, będzie ona niosła na skrzydłach te oto arabskie słowa: jesteśmy tłumem Boga, każdy z nas ma dziewięćdziesiąt dziewięć jaj, a gdybyśmy mieli ich sto, spustoszylibyśmy świat wraz ze wszystkim, co się na nim znajduje  - pisał Arcybiskup Fulton J. Sheen. Pytanie brzmi:

Wielkopostne zamyślenia c. d.

Od kilku dni Ewangelia zatrzymuje nas na fragmentach, których głównym przesłaniem jest zamknięcie człowieka na słowo Boże przyniesione przez Jezusa. Nauczyciel z Nazaretu spotyka się nie tylko z głuchotą ludzi, ale coraz częściej z odrzuceniem Jego przesłania i Jego samego.  Czytając te słowa i spoglądając na współczesną Europę pomyślałem sobie, że historia Ewangelii ciągle się powtarza, tyle , że w nowej odsłonie.  Mimo to Bóg jest wytrwały i niezmienny w swojej miłości. On nieustannie posyła swojego Syna - Słowo na poszukiwanie człowieka zagubionego, poranionego, zapatrzonego i zasłuchanego bardziej w siebie niż w Boga. To przypomina także nam - współczesnym świadkom Chrystusa, że nie wolno nam się zniechęcać, ponieważ ostatecznie jesteśmy uczestnikami ostatecznego zwycięstwa Chrystusa, choćby pozornie wydawało się, że przegrywamy z mentalnością i przemocą tego świata. Niech puentą tego rozważania będą słowa Chrystusa, który wkłada je w usta św. Brata Alberta w czasie rozważań

Wielkopostne zamyślenia c. d.

Gdybyście wierzyli Mojżeszowi, to i Mnie wierzylibyście  (J 5, 31-47) Słowa Jezusa mogą wydawać się nam dosyć enigmatyczne, niejasne. W przeciwieństwie do Żydów, dla których przesłanie Jezusa było oczywiste. Może to znak, jak daleko odeszliśmy od słowa Bożego i od poważnego traktowania Go. Dla pobożnego Żyda słowo Boże było czymś fundamentalnym. Używając znanego dziś powiedzenia były oczywistą oczywistością, czymś bardziej realnym niż to, czego doświadczali każdego dnia. To bowiem czego doświadczali mogło być iluzją, mogło być podszyte emocjami, wykrzywione przez ludzki sposób patrzenia, ale słowo Boże nigdy. Dlatego na nim można było się oprzeć bez reszty, zaufać mu bez zastrzeżeń. Dlatego to, co Pismo Święte mówiło o Mesjaszu, który miał nadejść dla Żyda było bezdyskusyjne. Podobnie wyraźnym znakiem mesjańskim były dokonywane przez Jezusa cuda. W końcu to właśnie Pisma mówiły o konkretnych znakach, po których będzie można bezbłędnie Go rozpoznać. Wspomnienie Mojżesza w dzisi

Milczenie, które prowadzi do nas samych

Albowiem jak Ojciec ożywia umarłych, tak również i Syn ożywia tych, których chce. Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi, aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu. Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na sąd, lecz ze śmierci przeszedł do życia.  (J 5,20-25) Jakiś czas temu miałem okazję wypić kawę z moim dobrym znajomym, na co dzień pisarzem, scenarzystą i reżyserem teatralnym a w głębszym wymiarze oblatem benedyktyńskim. Opowiadał mi, że ostatnio zaproszono go, aby był jednym ze współprowadzących rekolekcje w opactwie w Tyńcu. Powiedział mi, że to już któreś z kolei rekolekcje, które prowadzi i które pozostawiają w nim dziwne wrażenie, że uczestnicy traktują je bardziej jako element jakiegoś psychicznego spa niż głębokie doświadczenie duchowe. Stwierdzenie to współgra z niedawno przecz

Wielkopostne zamyślenia c.d.

Z opisu dzisiejszej perykopy ewangelicznej wyłania się obraz Jezusa, który wchodząc do Jerozolimy swoje kroki w pierwszej kolejności kieruje nie, jak byśmy się tego spodziewali do świątyni - domu swego Ojca, lecz tam, gdzie są ludzie szczególnie szukający nadziei. Chory, który skupia na sobie uwagę Jezusa czeka już wiele lat i wciąż nie traci nadziei. Konieczność wejścia do wody, o której mówi chory i z którym wiąże swoja nadzieję na uzdrowienie w komentarzach wielu biblistów przywołuje obraz przejścia Izraelitów przez morze ku wolności. Tymczasem Jezus prowadzi chorego ku wolności zupełnie inną drogą. Nie prowadzi go do uzdrowienia przez wody sadzawki Betesda, z którą chory wiązał swoje nadzieje, ale odsłania przed nim nowe źródło wody żywej. Wody, którego źródłem jest On sam. Warto jednak zatrzymać się na chwilę przed pytaniem, z którym Jezus zwraca się do chorego. To pytanie domaga się jednoznacznej odpowiedzi: "Czy chcesz być zdrowy?" I rzeczywiście chory odpowiadają

Wielkopostne zamyślenia c.d.

Gdybyśmy prześledzili trasę wędrówek Jezusa posługując się mapą i Ewangelią, jako przewodnikiem dostrzeglibyśmy, że Chrystus niejednokrotnie nadrabia drogi, lub innym razem skraca sobie dystans, przechodząc przez tereny, gdzie ortodoksyjni Żydzi zwykle się nie zapuszczali. A wszystko to po to, aby spotkać kogoś, kto prawdziwie szuka Boga, albo też chcąc spotkać kogoś, o kim wie, że potrzebuje tego spotkania. Tak było np. w przypadku Samarytanki. W ten sposób Jezus potwierdza swoją deklarację z początków działalności, że „przyszedł odnaleźć to, co zginęło”. Również dzisiejsza Ewangelia pokazuje Chrystusa wędrującego z Jerozolimy do Galilei i nadrabiającego drogi, aby wstąpić po drodze do Kany Galilejskiej. Kana jest miejscowością, w której dokonał się pierwszy cud Jezusa. Urzędnik królewski, który zwraca się z prośbą do Jezusa mógł słyszeć o wydarzeniu na weselu w Kanie i jednoznacznie kojarzył je z troską o drugiego człowieka. To pozwala mu z większą wiarą i śmiałością zwrócić s

Spojrzenie wiary

„Jezus ujrzał człowieka niewidomego od urodzenia”. Ten człowiek może być symbolem duchowej ślepoty współczesnego człowieka. Niby nasze oczy widzą, bombardowane są tysiącami migających obrazów, ale wpatrzone w większe i mniejsze ekrany, są często zmęczone. Dosłownie i w przenośni. Coraz trudniej spoglądać nam z zachwytem na wschód lub zachód słońca, kontemplować ulubiony obraz w muzeum. Na wakacjach robimy tysiące fotek, by kolekcjonować wrażenia, do których potem nie ma czasu powrócić, bo gubią się w powodzi następnych wrażeń. Spoglądamy na świat przez wizjer aparatu, ekran telefonu komórkowego czy telewizora. I zapominamy, że one nie potrafią wystarczająco ostro ukazać dobra, piękna i prawdy? Czy nie jest tak, że często toniemy w subiektywizmie, wpatrując się, zgodnie z obowiązującymi trendami, w to, co chcą nam pokazać i słuchając tego, co chcą, abyśmy usłyszeli? Pytanie zasadnicze brzmi: Jak rozpoznać Boga, który zostawia swój ślad we wszystkim, co piękne, dobre i prawdziwe?