Dzisiaj dane mi było pojechać z moją kochaną młodzieżą maturalną z mojej nowej szkoły, w której uczę do miejsca, które odbieram jako kolebkę mego powołania. Poza oczywiście faktem, że tak naprawdę zrodziło się ono gdzieś w sercu Boga, który jest jego pierwszą przyczyną. Tym miejscem - dla mnie niezwykłym - jest św. Krzyż. To właśnie tam po raz pierwszy nie tyle poczułem, bo czułem to już wcześniej, ale właśnie tam lat temu blisko dwadzieścia zdecydowałem, że wstępuję do seminarium. Na początku chciałem bardzo wstąpić do benedyktynów, ale oczywiście zaprzyjaźnieni księża tak mną kręcili, że wreszcie uległem i zastukałem do furty seminarium warszawskiego. Z perspektywy czasu trudno oceniać coby było gdyby. gdybym wówczas został w Krakowie i zastukał do Tyńca. Dość powiedzieć, że nie żałuję. Niczego z tych lat. Więcej, że żyję wdzięcznością za każda chwile przeżytą w seminarium na warszawskich Bielanach, za wspaniałą atmosferę tego miejsca, za ludzi, których Pan Bóg postawił na drodze moj...