Modlitwa myślna czy bezmyślna???
W 21 numerze Tygodnika Powszechnego w roku 2000 ukazała się rozmowa z ojcem Laurence Freemanem OSB, która wywołała dyskusję świadczącą, że kontemplacja chrześcijańska jest mało znana w Polsce. Najlepiej świadczy o tym tekst wędrownego katechisty wspólnot neokatechumenalnych ks. Henryka Dziadosza SJ. Przytacza on w swym artykule fragment wypowiedzi ojca Freemana: ”Fakt, że nie myślimy o Jezusie w czasie medytacji, nie znaczy, że nie skupiamy się na Chrystusie. Wprost przeciwnie, jest to znak, że mamy wystarczającą wiarę w rzeczywistość Chrystusa. Przestać myśleć o Nim, ażeby móc pełniej połączyć się z Nim”. Komentując te słowa ks. Dziadosz pisze: „Dziwna to uwaga i może religie Wschodu (nie jest dla mnie jasne, dlaczego ks. Dziadosz uczynił tą aluzję odnośnie Wschodu) znają takie metody, by bez myślenia dochodzić do zjednoczenia, ale dla całej duchowości chrześcijańskiej myślenie o Jezusie jest najsłodszą sprawą i to myślenie (meditatio), o które tak bardzo walczy o. Freeman, i zjednoczenie się z Jezusem jest najważniejszym powołaniem księży i świeckich”. Nie jest moim zamiarem analizowania tu całej duchowości chrześcijańskiej. Odwołam się jedynie do filarów duchowości katolickiej, do św. Jana od Krzyż i Jan Kasjana, mistrza św. Benedykta.
Św. Jan od Krzyża, wielokrotnie porusza problem przekroczenia wyobraźni i myślenia o Bogu na poziomie kontemplacji. W Drodze na Górę Karmel (II,12,3) pisze on: „Jeśli dusza chce dojść do zjednoczenia z Bogiem, musi uwolnić się od tych wszystkich wyobrażeń i pozostawić w mrokach zmysł wyobraźni. Wyobrażenia te bowiem nie mają żadnej zdatności do tego, aby być bezpośrednim czynnikiem zjednoczenia z Bogiem...”. Jakkolwiek uznaje, że wyobrażenia mogą być pomocne w rozmyślaniu i szczególnie na początku duchowej drogi, to jednak na płaszczyźnie kontemplacji stają się wprost przeszkodą i trzeba je pozostawić i to zarówno wyobrażenia naturalne jak nadprzyrodzone. Jan Kasjan podobnie zaleca, aby na modlitwie odrzucić całe bogactwo myśli, aby osiągnąć pamięć o Bogu (Por. Rozmowy X,2) . Wydaje się zatem, że nauka ojca Freemana i religii Wschodu odnośnie kontemplacji są bliższe nauce katolickiej niż wypowiedź ks. Dzidosza.
Nieporozumieniem jest także określenie meditatio jako myślenie o Bogu. Septuaginta używa słowa melete meletao tam gdzie w łacińskich tłumaczeniach Biblii pojawia się słowo meditare. Meletao między innymi oznacza powtarzanie i lepiej określa metodę modlitwy proponowaną przez ojca Freemana, Ojców Pustyni i Opowieści Rosyjskiego Pielgrzyma niż myślenie o Bogu. Wprawdzie Rosyjski Pielgrzym zaleca powtarzanie (nawet 12000 razy dziennie) wezwania: „Panie Jezu Chryste zmiłuj się nade mną grzesznikiem) a ojciec Freeman wezwania: Maranatha!, ale - jak pisze siostra Andronowska - „wołanie imienia Jezus to wołanie „Przyjdź Panie!”. Ostatecznie przecież jest to modlitwa Jezusa, który modli się w nas tak samo jak kiedyś w Ogrójcu; „Powtarzając te same słowa” (Mk 14,39) .
W wielu wypowiedziach odnośnie medytacji pojawia się problem naszej relacji z religiami Wschodu. Wydaje się, że jest to problem bardziej emocjonalny niż realny. Jakkolwiek dla Kościoła problem dialogu międzyreligijnego jest bardzo ważny i ojciec Freeman jest w ten dialog zaangażowany, to jednak dla samej praktyki medytacji jaką proponuje ojciec Freeman i całą tradycja monastyczana jest on marginalny. To znaczy, że można praktykować medytację bez jakiegokolwiek odniesienia do innych religii.Z drugiej strony najważniejszym owocem międzyreligijnego dialogu - jak podkreśla kardynał Francis Arinze, Prezydent Papieskiej Rady do Dialogu Między Religiami - „okazało się osobiste doświadczenie wielu mniszek i mnichów, którzy starali się zintegrować wschodnie drogi medytacji z własnym życiem monastycznym”. Kardynał Arinze przypomina słowa papieża Jana Pawła II wypowiedziane jeszcze w 1984 roku do członków Sekretariatu do spraw Niechrześcijan a dotyczące dialogu międzyreligijnego na płaszczyźnie monastycznej: „Jest rzeczą możliwą, że każdy, będąc w zgodzie z własną wiarą, ubogaca się wzajemnie poprzez wymianę duchowych doświadczeń i dzielenie się formami modlitwy, które są drogami spotkania z Bogiem”. Na prośbę kardynała Arinze i przy współpracy z Papieską Radą do Dialogu Międzyreligijnego powstał dokument Kontemplacja i Dialog Międzyreligijny będący podsumowaniem i oceną tych doświadczeń. Dokument cytuje słowa Ojca Świętego wypowiedziane przy okazji Dnia Modlitw o Pokój w Asyżu: „Każda autentyczna modlitwa jest poruszana działaniem Ducha Świętego, który w tajemniczy sposób jest obecny w sercu każdego człowieka” i podkreśla, że „ formy modlitwy wypracowane poza tradycją chrześcijańską nie są a priori zagrożeniem dla chrześcijańskiej wiary”. Dokument przedstawia nie tylko trudności, ale ukazuje także szanse jakie daje chrześcijanom spotkanie w duchu dialogu z przedstawicielami innych (Por. Kontemplacja i Dialog międzyreligijny, Uwagi i perspektywy na podstawie doświadczenia Katolickich mnichów i mniszek, Collectanea Theologica, 67(1997) nr 2, ss 155-170).
Dziś wielu młodych ludzi podąża na Wschód poszukując nauczycieli modlitwy i medytacji. Być może nie musieliby tam podążać, gdyby ktoś ukazał im ścieżkę modlitwy, której naucza ojciec Freeman i cała tradycja chrześcijańskiego monastycyzmu. Od dwunastu lat prowadzę grupy medytacyjne i bardzo często spotykam się ze stwierdzenie: „gdybym wcześniej wiedział, że istnieje taka praktyka w chrześcijaństwie nie musiałbym jej szukać w buddyzmie czy hinduizmie”. Dobrze znam rozdarcie i ból takich poszukiwań i doskonale rozumiem wypowiedź Dalajlamy skierowaną do polskich buddystów w czasie jego ostatnie wizyty w Polsce: „Uważam, że najlepiej jest trwać w swojej rodzinnej tradycji religijnej”. Należy zatem uznać za wielką łaskę, wizyty i nauczanie takich ludzi jak ojciec Laurence Freeman.
Przyznam się, że niechętnie biorę udział w dyskusjach zwłaszcza na takie tematy jak modlitwa. Modlitwy bowiem uczymy się poprzez praktykę. Podobnie uczyli Ojcowie Pustyni, których my benedyktyni jesteśmy tylko nieudolnymi naśladowcami. Przypominam sobie tu apoftegmat mówiący o tym jak święty Antoni Pustelnik zaprosił ojców na dysputę nad fragmentem Pisma Świętego. Różni ojcowie różnie mówili abba Józef powiedział: „Nie wiem” i właśnie św. Antoni pochwalił abba Józefa, że znalazł najlepszą drogę. W tym „nie wiem” tkwi przekonanie, o Piśmie świętym nie należy dyskutować, ale nim żyć i wtedy zaczyn się je także rozumieć. Podobnie jest z modlitwą i medytacją trzeba je praktykować, aby się ich uczyć, pogłębiać i dzielić ich owocami. W Ewangelii Łukasza (Łk 10, 29) jest bardzo subtelna uwaga. Uczony w prawie dobrze znał Pisma i dobrze odpowiedział Jezusowi na pytanie co należy czynić, aby być zbawionym, ale zapytał: „Kto jest mim bliźnim?” – aby się usprawiedliwić. I my często pytamy o modlitwę, o medytację, aby się usprawiedliwić, że nie stanowi ona w naszym życiu ważnego miejsca; aby uciec przed ich wymaganiami, dyscypliną i koniecznością przemiany, które ze sobą niosą.
Modlitwa, jeśli ją powtarzamy wielokrotnie i systematycznie podobna jest to kropli wody drążącej twardą skałę, przenika głęboko do naszego serca i rozbrzmiewa w nim nawet wtedy, gdy jej formalnie nie wymawiamy, dzięki temu staje się nieustanną modlitwą serca, a Bóg – jak pisze św. Cyprian – „nie słucha głosu lecz serca”.
Komentarze
Prześlij komentarz