Pielgrzymka

Dzisiaj dane mi było pojechać z moją kochaną młodzieżą maturalną z mojej nowej szkoły, w której uczę do miejsca, które odbieram jako kolebkę mego powołania. Poza oczywiście faktem, że tak naprawdę zrodziło się ono gdzieś w sercu Boga, który jest jego pierwszą przyczyną.
Tym miejscem - dla mnie niezwykłym - jest św. Krzyż. To właśnie tam po raz pierwszy nie tyle poczułem, bo czułem to już wcześniej, ale właśnie tam lat temu blisko dwadzieścia zdecydowałem, że wstępuję do seminarium. Na początku chciałem bardzo wstąpić do benedyktynów, ale oczywiście zaprzyjaźnieni księża tak mną kręcili, że wreszcie uległem i zastukałem do furty seminarium warszawskiego.
Z perspektywy czasu trudno oceniać coby było gdyby. gdybym wówczas został w Krakowie i zastukał do Tyńca. Dość powiedzieć, że nie żałuję. Niczego z tych lat. Więcej, że żyję wdzięcznością za każda chwile przeżytą w seminarium na warszawskich Bielanach, za wspaniałą atmosferę tego miejsca, za ludzi, których Pan Bóg postawił na drodze mojego życia - wszystkich bez wyjątku. Za chwile - różne, ale cudowne. I oczywiście za benedyktynów, z którymi żyje w głębokiej zażyłości duchowej i przyjaźni.
Jest taki tekst Mertona, który dobrze oddaje to, co czuję:
"Jakakolwiek byłaby moja wyjątkowa głupota, modlitwy moich przyjaciół i moje własne zostały przecież wysłuchane i oto jestem tutaj. Gdyż właśnie tutaj, tak myślę chciałeś mnie widzieć i tu jestem przez Ciebie mile widziany. Moja obecność w tym miejscu jest odpowiedzią, o którą mnie prosiłeś, na coś, czego nie usłyszałem wyraźnie. Lecz odpowiedziałem i jest mi dobrze. I nie ma niczego więcej, o czym musiałbym wiedzieć w tej chwili. Tutaj prosisz mnie tylko o to, bym był rad z tego, że jestem Twoim dzieckiem i Twoim przyjacielem. To oznacza, że mam przyjąć Twoją przyjaźń, ponieważ jest to Twoja przyjaźń i Twoje Ojcostwo, gdyż jestem Twoim synem. Ta przyjaźń jest synostwem i jest Duchem.
Wezwałeś mnie tutaj, bym się nieustannie rodził w Duchu jako Twój syn. Nieustannie rodził się w świetle, w wiedzy, w niepoznaniu, w wierze, w świadomości, we wdzięczności, w ubóstwie, w obecności i w uwielbieniu. Być tutaj z ciszą synostwa w sercu, znaczy być centrum, znaczy być w centrum, w którym wszystkie rzeczy zbiegają się w Tobie. To na razie mi w zupełności wystarczy. 
Zatem Ojcze, błagam Cię, byś zachował mnie w tej ciszy. Chcę nauczyć się z niej Twojego pokoju i słów Twej łagodności dla świata, a być może przeze mnie Twoje słowo pokoju stanie się słyszalne tam, gdzie przez długi czas nikt nie mógł go usłyszeć".

Tak, tutaj gdzie jestem,jestem szczęśliwy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji