Posty

Wyświetlanie postów z maja 20, 2012

Sobotnia medytacja

Obraz
Za nami kolejna sobota, w którą udało nam się spotkać i pomedytować. Wprawdzie "muzyka medytacyjna" towarzysząca medytacji z za okna nie ułatwiała modlitwy, ale cóż, przecież "nic nas nie zdoła odłączyć od miłości Chrystusowej..."  Póki co te rzadkie spotkania w wieży są pewna namiastką spotkań za którymi wszyscy tęsknimy. Również dzięki otwartości Margosi takie spotkania mogą się odbywać, co nie zmienia faktu, że nadal czekamy na jakąś salę z niesłabnącą nadzieją. Pewnie przed wakacjami będzie trudno coś znaleźć, ale mniej więcej od polowy czerwca opustoszeją z racji sesji egzaminacyjnych sale w wieży przy kościele św. Anny, wiec myślę, że jeszcze na czas wakacji tj. do października będziemy mogli się tam przytulic na regularne spotkania. A potem... Potem polecam sprawę także modlitwie, myślę, że jest nie mniej ważna niż techniczne poszukiwanie miejsca do medytacji. A wracając do sobotniego spotkania pragnę przywołać to, co było tematem naszych rozważa

Minął kolejny rok

Dzisiaj mija kolejny rok od święceń kapłańskich. Już 16... Pamiętam jak mój pierwszy proboszcz na pierwszej parafii powiedział, że ma tyle lat kapłaństwa. Pomyślałem sobie: "Ale to stary ksiądz"... Rocznica święceń to zawsze okazja do jakiejś refleksji, choć z perspektywy czasu na wiele spraw patrzy się już inaczej. Oczywiście nie dobrze byłoby, gdyby kiedyś nieaktualne stały się słowa ks. Jana Twardowskiego, który na dzień prymicji pisał: "Własnego kapłaństwa się boję, własnego kapłaństwa się lękam i przed kapłaństwem w proch padam i przed kapłaństwem klękam." Ono zawsze pozostanie i darem i tajemnicą. Z biegiem lat jednak mam świadomość tego jak wiele w jego przezywaniu znaczą wszyscy Ci, którzy stają obok, na tej szczególnej drodze powołania. To w dużej mierze właśnie od nich (innych kapłanów, proboszczów, ludzi świeckich, wspólnot parafialnych czy uczniów w szkole) zależy jak je przezywamy i jak na nie patrzymy. Ja patrząc wstecz mogę za tych wszystkich,

Duchowośc pod obserwacją psychologa...

Obraz
Współczesna psychologia stara się odpowiedzieć na wiele pytań, także natury duchowej. Dzięki czemu możemy z niej dobrze korzystać na płaszczyźnie pracy wewnętrznej. Niektórzy pytają czy przypadkiem psychologia nie jest zbyt narzucającą się dyscypliną i uwierzyliśmy dziś w to, że bez niej nie możemy się obejść, choć wcześniej (przez wieki chrześcijaństwa) się dało. Co ma do powiedzenia psycholog w dziedzinie duchowości? Jakimi kompetencjami może się wykazać? Jakie znaczenie ma jego interwencja? Czy może pogłębić spojrzenie na tematy, które na pozór wykraczają poza jego dziedzinę? Kiedy psycholog spotyka się z doświadczeniami, postawami i zachowaniami uważanymi za duchowe, inaczej mówiąc, kiedy spotyka się z życiem duchowym (lub uważanym za takie) i z różnymi jego przejawami (z modlitwą, rytualnymi gestami, wyborami etycznymi, itd.), nie zajmuje (przynajmniej początkowo) pozycji filozofa, teologa ani tym bardziej duszpasterza, lecz staje na stanowisku obserwatora, kt

Przed wniebowstąpieniem

Obraz
Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie aby i oni byli uświęceni w prawdzie. [J 17, 13-19] Przywołuję tu fragment modlitwy – ostatniej wypowiedzianej przez Jezusa, będącej kwintesencją wszystkiego dla czego przyszedł na świat, realizując jedyne w swoim rodzaju dzieło jego odkupienia. To bez wątpienia najwspanialsza modlitwa, jaką możemy znaleźć na kartach Pisma świętego i najwspanialsza modlitwa jaką moim zdaniem można znaleźć w

Doświadczenie bolesne...

Wczoraj już mocno zmęczony pomyślałem sobie, że może uda mi się położyć wcześniej spać, bo przez cały niemal dzień walczyłem z bólem oczu (spowodowanym pewnie zmęczeniem i niewyspaniem). I byłem już bliski zrealizowania swoich planów, ale Pan Bóg miał inne. O pierwszej w nocy rozległ się bowiem dzwonek domofonu. Zerwałem się zatem i pomyślałem sobie, że albo ktoś sobie zażartował (bo i tak się zdarzało), albo przyszli do księdza prosić z posługą do chorego. A jest już tak, że domofon do mnie jest na samej górze, wiec statystycznie chcąc nie chcąc dzwonią najpierw do mnie. Kiedy odebrałem, usłyszałem zrozpaczony głos kobiety mówiącej, że zmarło jej dziecko i chciałaby poprosić księdza o pomoc. Z początku myślałem, że chodzi o jakieś małe dziecko, a mając świadomość, że po śmierci nie udziela się już żadnych sakramentów (choć niektórzy nie wiedząc o tym przychodzą prosić np. o sakrament namaszczenia chorych już po śmierci), wiec zapytałem jakiej pomocy oczekują? I to co usł