Posty

Wyświetlanie postów z maja 3, 2015

Biskup z "Marana tha"

Obraz
Od dzisiaj cieszymy się darem nowego biskupa pomocniczego archidiecezji warszawskiej, którym został mianowany przez papieża Franciszka ks. Michał Janocha:-) Biskup nominat sprawował przez kilka lat posługę ojca duchownego w warszawskim Seminarium Duchownym, ponadto jest profesorem historii sztuki i wybitnym znawcą ikonografii. Na swoje biskupie zawołanie wybrał on wezwanie, będące ostatnim akcentem Janowej Apokalipsy i jedna z najstarszych modlitw Kościoła: "Marana tha". Uzasadniając ten wybór mówił:  -  W tym wołaniu, którym się kończy Biblia, jest cała tęsknota Kościoła za pełnią, byciem z Bogiem. Tam jest napisane: „Duch i Oblubienica mówią: Przyjdź”. Oblubienica jako Kościół, Oblubienica jako Maryja. Właściwe całe wołanie świadome i nieświadome wszystkich ludzi to jest to wołanie o miłość. Kiedy pracowałem w Laskach, w ośrodku dla niewidomych, pewna dziewczynka zapytana o to, co to jest niebo, odpowiedziała że to tam, gdzie „kocham” i „będę wołać” nigdy się nie...

Nasłuchiwanie Boga w ciszy

Takie będzie przymierze, które zawrę z domem Izraela po tych dniach (...) Złożę moje prawo w ich wnętrzu i wypiszę je na ich sercu... I już będą siebie nawzajem pouczać mówiąc: Poznajcie Pana! Gdyż wszyscy oni znać mnie będą od najmłodszego do najstarszego z nich .  (por. Jr 31,33n). Mistrz Eckhart mawiał, że: „Ważnym sprawdzianem i potwierdzeniem więzi z Bogiem jest osobista modlitwa”. Jest ona naturalną konsekwencją życia w Bożej obecności. Jest wyrazem siły naszych więzi z Bogiem. „A istotą modlitwy jest – mówił dalej nadreński mistyk – wsłuchiwanie się w głos Boży, w wolę Bożą”. A zatem zgodnie z tym sposobem myślenia: Modlący się to ten, który najpierw słucha. A warunkiem słuchania jest wewnętrzna cisza. Bardzo pouczające w tym względzie jest odkrycie, jakiego dokonał przywoływany tutaj już wielokrotnie włoski zakonnik Carlo Carretto w czasie swego pobytu na pustyni. Pisał on w swoich  Listach z pustyni , że: „Na początku swojego pobytu na pustyni był przekonany, że ...

Jaką jestem latoroślą?

Pomyślałem sobie jadąc wczoraj rowerem wzdłuż niedaleko położonych ogródków działkowych, jakich wiele w Warszawie, że ich obraz tak bardzo współgra z dzisiejszą Ewangelią. Zwłaszcza wiosna to taki czas, w którym sadzimy, potem przycinamy, aby móc cieszyć się owocami naszej pracy. Nawet, jeśli ktoś nigdy nie uprawiał roślin, to i tak kwitnące kwiaty, drzewa w kolorze świeżej zieleni a potem rodzące się owoce niosą nam radość. Dzisiejsza Ewangelia ukazuje nam Boga jako gospodarza, który zasadził w swojej winnicy szczep winny. Ten zaczął rosnąć, wypuszczać pędy i listki… Jego korzenie z Palestyny przedostały się najpierw do Grecji i Rzymu a następnie dalej i dalej na Wschód i Zachód… Dzisiaj cały świat zna owoce tego winnego krzewu, którym jest Jezus Chrystus. A my – jak mówi Chrystus – jesteśmy Jego latoroślami. Jesteśmy nimi od chwili naszego chrztu. O tym wiemy już ze szkolnego katechizmu. Jak często jednak stawiamy sobie pytanie: „jaką jestem latoroślą?” Z owocem, czy bez n...