Nasłuchiwanie Boga w ciszy

Takie będzie przymierze, które zawrę z domem Izraela po tych dniach (...) Złożę moje prawo w ich wnętrzu i wypiszę je na ich sercu... I już będą siebie nawzajem pouczać mówiąc: Poznajcie Pana! Gdyż wszyscy oni znać mnie będą od najmłodszego do najstarszego z nich. (por. Jr 31,33n).

Mistrz Eckhart mawiał, że: „Ważnym sprawdzianem i potwierdzeniem więzi z Bogiem jest osobista modlitwa”. Jest ona naturalną konsekwencją życia w Bożej obecności. Jest wyrazem siły naszych więzi z Bogiem. „A istotą modlitwy jest – mówił dalej nadreński mistyk – wsłuchiwanie się w głos Boży, w wolę Bożą”. A zatem zgodnie z tym sposobem myślenia: Modlący się to ten, który najpierw słucha. A warunkiem słuchania jest wewnętrzna cisza. Bardzo pouczające w tym względzie jest odkrycie, jakiego dokonał przywoływany tutaj już wielokrotnie włoski zakonnik Carlo Carretto w czasie swego pobytu na pustyni. Pisał on w swoich Listach z pustyni, że: „Na początku swojego pobytu na pustyni był przekonany, że w nocy, na pustyni panuje zupełna cisza, że pustynia milczy. Jednak dosyć szybko odkrył ze zdumieniem, że pustynia mówi”. Carretto usłyszał szum wiatru, lot ptaka, szelest żmii, odgłosy różnych żyjątek. Zrozumiał wtedy, że przez pierwsze noce nie słyszał pustyni, gdyż w nim samym był hałas. Był zajęty własnymi myślami, skoncentrowany na swoich przeżyciach i oczekiwaniach wobec pustyni. Kiedy zapanowała w nim wewnętrzna cisza. I wtedy usłyszał głos pustyni.

Pan Bóg nieustannie chce nam coś powiedzieć. Jeśli Go nie słyszymy, to dlatego, że wsłuchujemy się bardziej w nas samych, w nasze własne wyobrażenia na temat Boga, w nasze wobec Niego oczekiwania, w nasze pragnienia i myśli. Skupiamy się na tym, co według nas powinien uczynić Pan Bóg i w jaki sposób powinien do nas przemówić. Między nami a Bogiem pojawia się wtedy pewien mur naszych wyobrażeń i oczekiwań. Trudno jest modlić się i trudno usłyszeć głos Boży wtedy, gdy wsłuchujemy się we własny głos. Bóg nie krzyczy. On mówi do nas po cichu. I czeka, aż zdecydujemy się zrezygnować z naszych myśli i przekonań, aby u Niego szukać odpowiedzi na nasze najważniejsze pytania. Aby w Nim szukać mądrości.

Jakże znamienne w tym względzie jest odkrycie, z którego zwierza się francuski lotnik i pisarz - A. de Saint Exupery. Któregoś dnia, jak opisuje to w książce "Twierdza", uświadomił sobie z dotkliwym bólem i niepokojem, że więzi miłości, które łączą go z ludźmi, są jakby jedynie zwielokrotnieniem jego samego. Nie wystarczą, aby przezwyciężyć poczucie osamotnienia. Exupery doświadczył tego dnia intensywnej tęsknoty za Bogiem. Poszedł w góry, aby się modlić. Gdy był już wysoko, zauważył kruka, siedzącego na jednym z drzew. Zaczął tak mówić do Boga: "Panie, potrzebuję jakiegoś znaku. Rozkaż, aby w chwili, gdy skończę się modlić, ten kruk odleciał. Będzie to jak zwrócone ku mnie spojrzenie czyichś oczu i poczuję, że nie jestem sam na świecie. Połączy mnie z Tobą choćby mglista ufność. I przyglądałem się krukowi. Ale ptak siedział bez ruchu. Wtedy pochyliłem się ku skalnej ścianie. Panie - powiedziałem - niewątpliwie masz rację. Gdyby kruk odleciał, mój smutek byłby jeszcze większy. Gdyż taki znak mogę otrzymać od kogoś równego sobie, a zatem tak jakby od siebie samego. Byłoby to więc znowu odbicie mojego pragnienia. I znowu spotkałbym tylko własną samotność. Pokłoniwszy się do ziemi wróciłem tą samą drogą. I wtedy moja rozpacz zaczęła ustępować nieoczekiwanej i szczególnej pogodzie ducha. Po raz pierwszy pojąłem, że nauka modlitwy jest nauką ciszy. I że miłość zaczyna się dopiero tam, gdzie nie ma oczekiwania na dar. Miłość jest więc przede wszystkim ćwiczeniem się w modlitwie, a modlitwa ćwiczeniem się w ciszy."

„Dojrzała modlitwa zaczyna się od nasłuchiwania Boga w ciszy” – pisze Mistrz Eckhard. Przynosi wtedy zaskakujące odkrycia, odsłania nieznane dotąd prawdy, uczy patrzenia w głąb, pomaga w nowy sposób zrozumieć samego siebie oraz tajemnicę życia i miłości, obdarowuje Bożą mądrością. Taka modlitwa staje się prawdziwym spotkaniem. Spotkaniem z Miłością. Dlatego przynosi jedyną radość, która jest prawdziwa - tą niespodziewaną. Po spotkaniu z Bogiem wracamy wprawdzie tą samą drogą do domu ale my sami jesteśmy już przemienieni: stajemy się zdolni chronić w nas i wokół nas Bożą miłość i prawdę.

Modlitwa jest prawdziwym spotkaniem, w którym Bóg uczy nas najważniejszych prawd i wartości. Dopiero wtedy, kiedy pozwolimy, aby On wpisał je w nasze serca przez swoje słowo i swoją łaskę mamy możliwość żyć nimi na co dzień.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji