Protestować w imienu Boga
Zabawna rzecz, bardzo często tu w Ameryce, ale też i w Anglii jestem oczywiście oskarżany o to, że jestem zbyt manichejski. Być może właśnie dlatego posłusznie usiłowałem stępić złośliwość, która bardzo często cicho akompaniuje memu pisaniu, ale może jest ona tak ściszona, że w końcu tylko ja sam mogę jej dosłuchać. I wreszcie, każdy mi zazdrości, że jestem taki szczęśliwy. Nie odnoszę wrażenia, żebym był jakoś szczególnie szczęśliwy, i znajduję się w zdecydowanej opozycji wobec mojego otoczenia: muszę przyznać, że jak na „szczęśliwego mnicha” stanowczo bardzo dużo protestuję przeciw temu mniszemu zakonowi, a sam zakon uważa, że protestuję o wiele za dużo. Ale oczywiście trzeba rozumieć, że w takiej instytucji jak nasza najmniejszy cień protestu to już jest za wiele. Ja skłonny byłbym uważać, że w oczach Boga protestuję nie dosyć, a te protesty, jakie zazwyczaj zgłaszam, zawsze chybiają celu. Mam wrażenie, że kiedy oburzam się w druku, zawsze oburzam się na coś nieokreślonego i abst...