Medytacja - droga przez podświadomość


Ten, kto wchodzi w procesie medytacji do wnętrza musi zgodzić się na to, że droga ta będzie prowadziła go przez dżunglę podświadomości. Dla wielu praktyków medytacji bywa to trudnym, ale naturalnym doświadczeniem. Z doświadczeniem zmagania się z cieniami naszej podświadomości wiąże się niejednokrotnie – jak o tym opowiadają osoby, które tego doświadczyły - poczucie opuszczenia, osamotnienia, wzburzenia lub dezorientacji.
Niektórzy nauczyciele medytacji porównują nieraz to doświadczenie duchowego zmagania się i konfrontacji z cieniami naszej podświadomości jako długą noc. Każdy krok do wnętrza, każdy powrót do medytacji bywa naznaczony lekiem. Niejednokrotnie staje się to doświadczeniem utraty gruntu pod nogami. A przecież medytacja powinna dawać człowiekowi praktykującemu oparcie.

         Wszyscy mistrzowie medytacji zgadzają się, że taki czas konfrontacji z własną podświadomością musi nastąpić, jeżeli proces medytacji rozwija się we właściwym kierunku. Nie ma jednak reguły, jak intensywnie bezie on przeżywany przez dana osobę. Dla jednych będzie bolesnym doświadczeniem oczyszczenia, dla drugich pewnym nieznacznym utrudnieniem na drodze do pogłębienia praktyki medytacji. Wszystko to zależy od naszej kondycji psychicznej, doświadczeń z przeszłości, które zostały zepchnięte w podświadomość i medytacja – która jest przecież procesem dojrzewania do wolności – każe nam się z nimi po raz kolejny skonfrontować i od wielu innych czynników.
Doświadczenie to może być bolesnym czasem w praktyce medytacji. Może rodzić poczucie, że Pan Bóg odsuwa się od człowieka a on sam nie jest w stanie zrobić ani kroku na przód.

W takich momentach wszyscy mistrzowie medytacji [tutaj zarówno Wschód jaki Zachód mówi jednym głosem] zachęcają, by nie cofać się przed doświadczeniem medytacji a z jeszcze głębszym zaufaniem powtarzać słowo. Najlepiej by tym słowem było imię samego Boga, w którym medytujący doświadcza zbawczej obecności i w którym się chroni. Taką praktykę znajdujemy we wszystkich religiach:
Hinduiści używają w takim doświadczeniu matry Om mana Sivaya [czczę Sziwę];
Buddyści powtarzają Mantrę: Buddham saranam gacchami [chronię się w imieniu Buddy, lub uciekam się do Buddy];
Muzułmanie modlą się 99 imionami Allacha;
Do tego zachęcają także chrześcijańscy mistrzowie medytacji tacy jak: św. Jan Kasjan, Bede Grifits, Enyomila Lasale; Johanse Lotz, hiszpański Jeuita Mariano Ballester SJ.

Imię Boga wypowiadane z wiarą i zaufaniem jest bowiem nośnikiem łaski. Także badania psychologiczne pokazują – pisze o. Ballester -  że powtarzanie imienia Boga z wiarą i ufnością przynosi bezpieczeństwo i pokój.

Dla nas chrześcijan imię Jezus jest tym imieniem, w którym objawił się Bóg w ludzkiej postaci, a co więcej to właśnie Jezus poprzedził nas na drodze naszej duchowej nocy i przechodząc przez nią zwycięsko, także dla nas może stać się przewodnikiem i towarzyszem drogi.

Nie wyście mnie wybrali, ale ja was wybrałem[J 15,16]. W doświadczeniu medytacji, dobrze, aby nam nieustannie towarzyszyła ta świadomość. To, że wchodzę na drogę życia duchowego już samo w sobie jest łaską. I jest tylko Jeden, który zna drogę i może mnie na niej poprowadzić do celu, do źródła światła, do zbawienia.
W doświadczeniu medytacji, powtarzając Jego imię spotykamy Go nie jako historyczną osobę, kogoś z zewnątrz, lecz jako Zbawiciela obecnego wewnątrz nas, przenikającego nasze życie aż do najgłębszych warstw bytu, jak powie autor listu do Hebrajczyków: „Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4,12)
Gdy zatem z ufnością przychodzimy do Jezusa, On poprowadzi nas z ciemności naszych dróg do przedziwnego światła, z odosobnienia do zjednoczenia z Bogiem. Na tym zresztą polega hezychia [hezychazm] – medytacja, która uformowała się na chrześcijańskim Wschodzie, a która ma głęboką teologię stworzoną jeszcze przez Ojców Pustyni. Oznacza ona pokój serca, pokój wewnętrzny, medytację. Hezychazm jest również nazywany modlitwą Jezusową lub nieustanną (od nieustannego powtarzania imienia Bożego) lub modlitwą serca. Recytacji tej modlitwy powinno towarzyszyć skupienie umysłu i serca. Ojcowie Pustyni i autorzy o niej piszący proponują także zastosowanie konkretnych pozycji ciała i technik oddychania.
 Ten sposób modlitwy ukształtował się ostatecznie na Bliskim Wschodzie oraz w Grecji między XIII a XIV wiekiem. Jego początki wiążą się jednak z praktykami mnichów z pierwszych wieków, zamieszkujących pustynie w Egipcie, Palestynie i Syrii. Największym zbiorem tekstów poświęconych hezychazmowi jest "Filokalia" - antologia pism duchowych chrześcijańskiego Wschodu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji