Posty

Wyświetlanie postów z czerwca 3, 2012

Boże Ciało i Bóg, który milczy

Obraz
To, co zawsze uderzało mnie w obchodach Bożego Ciała, to ten szczególny "hałas" owej uroczystości i jej obchodów. Poza rezurekcją to jedyny taki dzień, gdzie wierni kościoła wychodzą na ulice, by głośno zamanifestować swoja wiarę. Oczywiście byłoby dobrze, gdyby procesja Bożego Ciała była manifestacją prawdziwej wiary. Niestety dla niektórych osób to jedyna okazja w roku (no może poza przyjściem ze święconką), kiedy przychodzą do kościoła. A właściwie nie muszą nawet wchodzić do świątyni, bo kościół w tym dniu wychodzi na ulice dając możliwość bycia w kościele (ba nawet blisko Eucharystii) w rzeczywistości nie będąc w kościele. No i może w tym dniu niektórzy mniej go przeklinają (poza kierowcami, którzy natknąwszy się na procesję utkną w korku) niż w rezurekcję, w czasie której Kościół nie daje się wyspać porządnym ludziom. Nie o tym jednak chciałem pisać. Bo nie sama procesja i towarzyszący jej gwar mnie uderza, gdyż nasze procesje nawet w małym stopniu nie dorastają

Szczególne dwa dni

Obraz
Sobota i niedziela to dni, które upłynęły pod znakiem szczególnej radości z celebrowania daru kapłaństwa. Najpierw sobota - dzień święceń w archikatedrze warszawskiej, gdzie dwudziestu dwóch diakonów przez włożenie rąk biskupa, namaszczenie i modlitwę konsekracyjną otrzymało ale też przyjęło dar kapłaństwa. Jedno bez drugiego bowiem nigdy nie będzie pełnią. Tak zresztą jest z każdym darem. Te święcenia miały dla mnie szczególnie sentymentalne znaczenie, gdyż święcenie przyjęli klerycy z roku, którego byłem opiekunem w seminarium. To dobry rocznik i wartościowi ludzie. I niedziela - prymicje. W wielu miejscach w diecezji i w Polsce. Także i w naszej parafii. Kapłaństwo - dar i tajemnica. Nie da się w kilku zdaniach ująć etosu kapłaństwa. Śledząc literaturę zajmującą się tym tematem na różnych szczeblach "dokumentalności" i "fabularyzacji", przekonuję się, że nawet na setkach stronic nie sposób opowiedzieć, na czym polega "bycie księdzem",