Boże Ciało i Bóg, który milczy
To, co zawsze uderzało mnie w obchodach Bożego Ciała, to ten szczególny "hałas" owej uroczystości i jej obchodów. Poza rezurekcją to jedyny taki dzień, gdzie wierni kościoła wychodzą na ulice, by głośno zamanifestować swoja wiarę. Oczywiście byłoby dobrze, gdyby procesja Bożego Ciała była manifestacją prawdziwej wiary. Niestety dla niektórych osób to jedyna okazja w roku (no może poza przyjściem ze święconką), kiedy przychodzą do kościoła. A właściwie nie muszą nawet wchodzić do świątyni, bo kościół w tym dniu wychodzi na ulice dając możliwość bycia w kościele (ba nawet blisko Eucharystii) w rzeczywistości nie będąc w kościele. No i może w tym dniu niektórzy mniej go przeklinają (poza kierowcami, którzy natknąwszy się na procesję utkną w korku) niż w rezurekcję, w czasie której Kościół nie daje się wyspać porządnym ludziom. Nie o tym jednak chciałem pisać. Bo nie sama procesja i towarzyszący jej gwar mnie uderza, gdyż nasze procesje nawet w małym stopniu nie dorastają...