Posty

Wyświetlanie postów z października 27, 2013

Cokolwiek uczyniliście innym…

Nauka Jezusa jest przejrzysta: utożsamia się On z bliźnim. Tylko ci, którzy chcą się dyspensować od miłości względem innych, szukają różnych pobocznych znaczeń tego ewangelicznego nauczania, różnych wymówek… Będziemy sądzeni z miłości, a raczej: będziemy sami siebie sądzili, stojąc wobec jedynej i ostatecznej Prawdy, Jezusa Chrystusa. Może warto przypomnieć sobie o tym przynajmniej ten jeden raz w roku, gdy wspominamy tych, którzy poprzedzili nas w pielgrzymce życia i nic już zmienić w nim nie mogą. Dlatego warto coś zmieniać póki jest czas. Póki trwa to, co życiem się nazywa. Kiedy podzielimy już los tych, których dzisiaj wspominamy nie będzie wtedy możliwości usprawiedliwienia od zaniedbanych aktów miłości, którą mamy szansę praktykować każdego dnia. Wszak ta prawdziwa miłość składa się z drobiazgów, choć drobiazgiem nie jest. Także dzisiaj nie brakuje przecież tych wspomnianych przez Chrystusa: głodnych, nagich, spragnionych, przybyszów, więźniów, chorych, do których można by dodać

Tam, gdzie rodzi się świętość

Miłość zawsze pragnie szczęścia dla innych. Bóg, który jest Miłością pragnie go dla wszystkich ludzi. Dlatego wskazuje drogę; skuteczny program do osiągnięcia szczęścia, i to nie tylko tego wiecznego, lecz i tego tutaj, na ziemi. Program prosty i zarazem bardzo trudny. Co nie znaczy, iż niemożliwy do realizacji. Dowodem jego skuteczności jest niezliczona rzesza ludzi świętych, którzy na serio wzięli sobie do serca Boży plan świętości człowieka oraz wcielili go w życie. Świętość rodzi się w zasłuchaniu w głos Pana. Aby usłyszeć, trzeba się przybliżyć do mówiącego. Być blisko Jezusa, w milczeniu i pokorze słuchającego serca. Błogosławieni… szczęśliwi, rozradowani, zaspokojeni w swoich pragnieniach. By odczuć to w swoim życiu należy wkroczyć na drogę do świętości wskazaną przez Chrystusa. Warto. Bo przecież każdy pragnie być prawdziwie i to szczęśliwy naprawdę, do końca. Drogę do tego szczęścia już znamy. Pozostaje pytanie czy podążamy tą drogą? Bo jeśli nie ta wiedza może stać się na

Błogosławieni ubodzy w duchu

Coraz więcej ostatnio mówi się i pisze o doświadczeniu medytacji. Nie wolno nam jednak zapomnieć o tym, że medytacja to przede wszystkim droga prostoty. Niekiedy jest tak, że słowa potrafią jedynie zaciemnić jej rzeczywistą wartość. Każdy, kto praktykuje medytację od jakiegoś czasu doskonale wie, że słowa nigdy w pełni nie oddadzą tego, co jest wyrazem osobistego doświadczenia. Zawsze będą zbyt ubogie, aby wypowiedzieć to, czym w rzeczywistości medytacja jest. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest to, że w doświadczeniu medytacji dotykamy TAJEMNICY. Ojciec Jan Kasjan w swoim nauczaniu dotyczącym modlitwy monologicznej podkreślał zawsze to, że jej celem jest prostota. Medytacja chce być odpowiedzią człowieka modlitwy na zaproszenie Chrystusa wyrażone w jednym z ewangelicznych błogosławieństw: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie”. [Mt 5,3] Współczesne zainteresowanie modlitwą medytacyjną wynika zapewne także z tego, że wiele osób pr

Modlitwa jak lustro

Wiele już powiedziano i napisano na temat modlitwy. Od kogo jednak nauczyć się najlepszego sposobu stawania przed Bogiem, jeśli nie od Jezusa. On natomiast unaocznia nam to obrazując z wielkim kontrastem postawy dwóch bohaterów dzisiejszej Ewangelii. Faryzeusz zaczyna od dziękowania za to jaki jest. Z pewnością mówi prawdę. Bo to prawda, że nie jest zdziercą ani cudzołożnikiem, tak samo jak jest prawdą, że pości dwa razy w tygodniu. I godne jest pochwały, że powstrzymuje się od złych uczynków. Nie omieszka przy tym wspomnieć, jak bardzo jest zadowolony z siebie i jak Bóg powinien być z niego zadowolony. Ale taka właśnie modlitwa, choć raz jeszcze podkreślmy to, jest w niej wiele prawdy staje się dla faryzeusza pułapką. Uważa on wszystkie te rzeczy za swój wyczyn, a nie za dary Boże. Czerpie stąd uzasadnienie do wysokiego mniemania o sobie samym i do pogardliwego osądzania bliźniego. Także i dziś co krok spotykamy takie postawy u ludzi, którzy powiadają o sobie: „Nikogo nie z