Był w nim ogień...
Wczoraj w lubińskim klasztorze odbyły się uroczystości pogrzebowe ś. p. ojca Jana Berezy. Lecz Lubiń to tylko jedno z miejsc, gdzie w ciągu ostatnich dni zatrzymywaliśmy się na modlitwę w intencji ojca Jana. Wczoraj jego osoba, choć już tylko duchowo obecna wśród nas połączyła w dialogu przedstawicieli różnych wspólnot wyznaniowych i religijnych. Myślę, że ojciec Jan spoglądając z domu Ojca na tych modlących się w jego intencji zakonników i ludzi świeckich, katolików, prawosławnych i buddystów, członków wspólnot medytacyjnych z wielu miast na świecie czuł prawdziwą radość. Ta modlitwa to przecież owoc jego dzieła, które konsekwentnie realizował przez wiele lat. Owoc, który trwa... Choć nie mogłem być obecny w Lubiniu, to jednak miałem okazję włączyć się w tę modlitwę w inny, ważnym dla ojca Jana miejscu. Miejscu, w którym ma wielu przyjaciół. W klasztorze ojców benedyktynów opactwa Ealing. Pozwalam sobie w tym miejscu zamieścić treść homilii wygłoszonej podczas Mszy św. pogrzebowej ...