Spojrzenie wiary

„Jezus ujrzał człowieka niewidomego od urodzenia”. Ten człowiek może być symbolem duchowej ślepoty współczesnego człowieka. Niby nasze oczy widzą, bombardowane są tysiącami migających obrazów, ale wpatrzone w większe i mniejsze ekrany, są często zmęczone. Dosłownie i w przenośni.

Coraz trudniej spoglądać nam z zachwytem na wschód lub zachód słońca, kontemplować ulubiony obraz w muzeum. Na wakacjach robimy tysiące fotek, by kolekcjonować wrażenia, do których potem nie ma czasu powrócić, bo gubią się w powodzi następnych wrażeń. Spoglądamy na świat przez wizjer aparatu, ekran telefonu komórkowego czy telewizora. I zapominamy, że one nie potrafią wystarczająco ostro ukazać dobra, piękna i prawdy?

Czy nie jest tak, że często toniemy w subiektywizmie, wpatrując się, zgodnie z obowiązującymi trendami, w to, co chcą nam pokazać i słuchając tego, co chcą, abyśmy usłyszeli?

Pytanie zasadnicze brzmi: Jak rozpoznać Boga, który zostawia swój ślad we wszystkim, co piękne, dobre i prawdziwe? Potrzebujemy uzdrowienia oczu i serca, aby móc widzieć Boga, który często działa w ukryciu.

„Splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego”. Co Jezus chce nam powiedzieć, uzdrawiając w tak dziwny sposób? Może potrzebny jest nam dzisiaj jakiś rodzaj ascezy dla oczu, przez które łatwo przychodzą współczesne pokusy? A może Jezus chce nam podpowiedzieć, że Bóg posługuje się czasem metodami, które wymykają się naszej racjonalności? „Bo drogi moje nie są waszymi drogami…”

 Faryzeusze jednak nie potrafią tego dostrzec. Zapytany przez nich, uzdrowiony, pytany o interpretację cudownego wydarzenia, wyznaje: „To jest prorok”. Proste świadectwo człowieka, który został osobiście dotknięty Bożą mocą.

A jednak faryzeusze reagują agresywnie, niegrzecznie, wręcz chamsko. Jezus nie pasuje im do ich koncepcji Boga. Ta scena odsłania jednak ich własną ślepotę. Rozmowa faryzeuszów z byłym niewidomym to rozmowa widzącego z niewidomymi. Oni go wcale nie słuchają, wiedzą swoje, szukają jedynie potwierdzenia swojej tezy.

Ile takich dialogów w naszym życiu!? Niby chcemy się czegoś dowiedzieć, ale przecież wydaje nam się, że wszystko wiemy. Wcale nie szukamy prawdy, zwłaszcza takiej, która podaje w wątpliwość nasze przekonania, bo ta bywa niebezpieczna, wytrąca z dobrego samopoczucia.

Nadmierna wiedza faryzeuszy wbija ich w pychę, odbiera duchowy wzrok. Ważnym wielkopostnym wydarzeniem może stać się dla nas odkrycie „faryzeusza” w nas samych, który zawsze wie lepiej od innych; nawet to, co powinien i czego nie powinien robić Bóg.

Niezwykła jest puenta dzisiejszej sceny ewangelicznej. „Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?” – pyta Chrystus uzdrowionego. I otrzymuje najpiękniejszą odpowiedź: „Wierzę, Panie!”.

Ewangelia nie jest przekazywaniem doktryny, idei, zasad moralnych, które mamy bezkrytycznie przyjąć. Ona ma nas prowadzić do spotkania z Jezusem. Gdyż wiara, jeśli jest prawdziwa będzie zawsze otwarciem oczu, na spotkanie i doświadczenie Boga nieustannie obecnego, na różne sposoby w naszym życiu…

Przecież „w Bogu żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”. Musimy tylko nauczyć się to dostrzegać. Każdego dnia na nowo…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji