Przemyśleć swój chrzest

W jednej z książek będącej biografią pewnego znanego pisarza znalazłem wyznanie, które zadziwiło mnie swoją głębią. Wyznanie człowieka, który w życiu wiele przemyślał i wiele przeżył. Wspominając dzień swojego chrztu pisze tak:

,,To był wielki dzień, a ja go nie pamiętam. W księdze chrztów zapisano moje imię na znak, że narodziłem się po raz drugi. Tym razem do życia wiecznego. Woda, modlitwa kapłana i namaszczenie świętym olejem odpędziły szatana, zniszczyły mój grzech i otworzył mi bramę do życia z Bogiem. Potem zasnąłem w poduszkach z uśmiechem oznaczającym radość i pokój. A dziś, gdy jestem już emerytem, może przez wielu ludzi znanym i cenionym, określanym nieraz mianem autorytetu – ze wstydem wyznać muszę, że nie pamiętam daty tamtego wydarzenia; że nie zawsze postępowałem za Światłem, które od tamtego dnia miało mi być przewodnikiem w życiu. Miałem być prosty jak gołąb i czysty , jak lilia…  A tym czasem, to co zrobiłem z moim chrześcijaństwem lepiej opisuje autor Apokalipsy, gdy pisze: ,,Masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły.”

Nigdy chyba nie będziemy zdolni w pełni pojąć znaczenia i sensu Sakramentu Chrztu Św. Przez przyjęcie tego Sakramentu staliśmy się dziećmi Bożymi. W tym dniu Bóg, podobnie jak w czasie Chrztu Jezusa w Jordanie „zadeklarował”: „Ty jesteś moim dzieckiem umiłowanym, w tobie mam upodobanie” i co więcej nigdy się ciebie nie wyrzeknę, nawet, gdybyś ty odwrócił się ode mnie. Od tego momentu zmienia się diametralnie nasze życie. Stając się dzieckiem Bożym zostajemy wyzwoleni z niewoli zła i grzechu. Jeżeli zatem kiedykolwiek po chrzcie powtórnie postanowimy się w te niewolę pogrążyć, to już na własną prośbę. Owocem chrztu jest także to, że zostajemy włączeni do wspólnoty Kościoła, stajemy się tym samym krewnymi Chrystusa i pełnoprawnymi członkami życia wiecznego. Jeśli ktoś potrafi mi wskazać w swoim życiu bardziej doniosłe wydarzenie, to chylę czoła.

Tymczasem tak niewielu z nas pamięta datę swojego chrztu świętego! Wszyscy doskonale pamiętamy datę naszych urodzin i imienin. A tak ważny dzień, jakim był chrzest wymyka się naszej pamięci. Owszem, wciągu życia przyjdzie się nam jeszcze nie raz do tej daty odwołać: przed pierwszą komunią święta, przed bierzmowaniem, przed ślubem, po to, aby znowu zagubić ją w mrokach niepamięci. Nasz dzień chrztu – wielki, a zapomniany…

I nie chodzi już tylko o datę, ale o to jak często za ten dar dziękuję, bo jak zwykł mawiać św. Jan Paweł II „od niego tak naprawdę zaczęło się wszystko”, zaczęła się nasza osobista przyjaźń z Bogiem.

Wróćmy raz jeszcze do przytoczonej na początku biografii, w której autor pisze: „Chrzest zniszczył mój grzech i otworzył mi bramę do życia z Bogiem”. Tu nie chodzi o trochę wody wylanej na moja głowę, ale o duchowe odrodzenie, wyjście z zaklętego kręgu skutków grzechu pierworodnego.  Czegoś, co mogło rzutować na całe nasze życie nie tylko doczesne ale i wieczne, bo jak przestrzega nas Bóg już na pierwszych kartach Biblii: „grzech jest największym przekleństwem człowieka.” [por. Pwt 11,26-28]

Ze zdziwieniem i niedowierzaniem czasem słucham rodziców, pozornie logicznie argumentujących: „Nie chrzczę swojego dziecka bo nie chcę go przymuszać do czegoś czego ono w dojrzałym wieku samo by nie wybrało.” Jakżeż można nie chcieć dla dziecka dobra, łaski, odrodzenia, dziecięctwa Bożego? Jak można być tak naiwnym i ślepym? Dlaczego matka kąpie i przewija swoje dziecko, karmi go różnego rodzaju odżywkami i nie czeka aż dziecko świadomie wybierze samo to, co najlepsze dla niego? Dlaczego matka posyła dziecko (czasami nawet wbrew jego woli) do szkoły, na różne dodatkowe zajęcia rozwijające jego talenty i nie czeka aż dziecko samo wybierze najlepszy dla niego rodzaj edukacji? Co za naiwne i przewrotne tłumaczenie? I to obecne nie rzadko w ustach ludzi, którzy sami zostali ochrzczeni. Najprawdopodobniej takie osoby same nie zrozumiały czym jest łaska Sakramentu Chrztu, i dlatego w tak głupiutki i naiwny sposób odmawiają tej łaski swojemu dziecku.

Dzisiejsza niedziela Chrztu Pańskiego przypomina nam i nakłania do ponownego przemyślenia faktu naszego chrztu i wszystkich z niego wypływających konsekwencji ale i zobowiązań. Chrzest jest wydarzeniem mającym rangę symbolu, do którego naprawdę warto często się odwoływać w naszym zrelatywizowanym świecie. Chrzest bowiem ustala pewne stałe i niewzruszone punkty odniesienia w naszym życiu chroniące nas przed zagubieniem. A jednym z nich jest zaproszenie do wejścia na drogę do prawdziwej wolności, której nikt nie zagwarantuje nam równie mocno, jak Bóg, który jest miłością. A najlepszą gwarancją życia w prawdziwej wolności jest trwanie w przyjaźni z Bogiem. On nam tę wolność podarował i będzie o nią walczył jak najlepszy przyjaciel, którym stał się dla nas w chwili naszego chrztu.

On tej przyjaźni pozostanie wierny do końca. Reszta zależy od nas…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa