Wiara i niedowierzanie
Niedowierzanie, to najlepsze określenie tego, co przeżywali pierwsi świadkowie Zmartwychwstania i ci, co o nim słyszeli. Tomaszowi trzeba nawet czegoś więcej, trzeba empirycznego doświadczenia, aby uwierzył…
Przebite dłonie, stopy i serce Jezusa, świadczą o tym, jak bardzo Bóg umiłował świat. Tak bardzo, że trudno w to uwierzyć. Trudno nam, bardzo często doświadczającym cierpienia, zawiedzionym w swej miłości, a także przekonanym o swojej grzeszności uwierzyć, że jest Ktoś, o Kogo miłość nie trzeba zabiegać. Trudno nam uwierzyć w to, że Bóg potrafi kochać nas bezinteresownie, akceptując całkowicie.
Dzisiejsza niedziela Miłosierdzia Bożego, to okazja do refleksji nad tym, co ostatecznie jest dla nas podstawą radości i nadziei. W świecie, w którym tak wiele już się zawaliło i tak wiele zawiodło, uciekamy się do Bożego Miłosierdzia, prosząc o Miłosierdzie dla nas i całego świata. To jest źródło naszej najgłębszej nadziei i naszego trwałego pokoju. Budowanie na czym innym szybko okazuje się nietrwałe.
Chrystus jest Tym, który przynosi nam wiarę, nadzieję, pokój i radość. Cztery bardzo wielkie i najczęściej nie rozumiane lub źle rozumiane dzisiaj słowa.
Wiara? To coś w co często „ubieramy się” na niedzielę do kościoła, na modlitwę …
Nadzieja? … no właśnie, na co Ty, Droga Siostro, Drogi Bracie masz nadzieję? Na lepsze jutro? Czy to jedyna nadzieja, która powinna cechować uczniów Chrystusa?
Z kolei „Pokój”, najczęściej błędnie rozumiemy jako święty spokój i brak kłopotów…
A radość? … najczęściej kojarzona z rozrywką, może z byciem wesołym …?
A przecież te cztery słowa streszczają całość Wielkanocnego przesłania. A jak jest z nami? Nie ma w nas ani pokoju, ani radości, ani wiary, ani nadziei. Jesteśmy rozdrażnieni, podenerwowani, niespokojni. Żyjemy zastępnikami radości i pokoju. Nierzadko w jakimś marazmie. Jesteśmy często niezadowoleni, zgorzkniali, niespokojni, nawet kiedy wydawać by się mogło, że nam się nieźle powodzi.
A dlaczego tak jest? Bo brak nam wiary, bo nie ma w nas prawdziwej nadziei, tej Chrystusowej. Bo wcale nie czerpiemy z prawdy o tym, że Chrystus zmartwychwstał. Nie bez przyczyny Papież Jan Paweł II powtarzał ustawicznie słowa z początku swojego pontyfikatu: „Otwórzcie drzwi waszych serc Chrystusowi Ukrzyżowanemu i Zmartwychwstałemu…”
Kiedyś pewien malarz namalował drzwi wejściowe do pokoju. Obraz był jednak niezwykły… Wszyscy oglądający zwracali uwagę na brak klamki. Uznawali to za uchybienie. Jednak zabieg malarza był celowy. Klamka znajdowała się tylko od wewnątrz. Obraz ten przedstawiał ludzkie serce w relacji do Boga. Miał symbolizować wolę człowieka, który sam decyduje czy otworzyć je Bogu, czy też zamknąć!
Obraz ten staje się szczególnie aktualny DZIŚ, kiedy obchodzimy NIEDZIELĘ MIŁOSIERDZIA! Szczególnie dziś Bóg puka do naszych serc, pragnąc obdarzyć nas swoją miłosierną miłością. Takie spotkanie, jakie stało się udziałem Tomasza jest możliwe dla każdego. Doświadczenie Bożego Miłosierdzia, dotknięcie Jezusa Chrystusa w Jego ranach. „W tych ranach jest nasze uzdrowienie.” (Iz 53:5). Doświadczamy go m. in. w sakramencie pokuty, gdy słyszymy: „Ja ci przebaczam”…
Kiedyś w rozmowie pewna kobieta powiedziała, że nie może znaleźć dobrego spowiednika. Spowiadała się u wielu i żaden jej nie odpowiadał. Na pytanie, dlaczego, odpowiedziała, że popełniła wielki grzech, którego nie potrafi sobie wybaczyć, w konfesjonale potrzebuje ostrej reprymendy, a słyszy tylko o Bożym miłosierdziu i nie potrafi uwierzyć. Tak, bo pokuta, to nie odwet, to dar.
Często się może tak zdarzyć, często też obraz miłosiernego Boga może szokować, a nawet gorszyć. Jednakże jest on dowodem na to, że Bóg zrobi wszystko, by wyrwać nas ze skutków naszego grzechu, bo wie jak straszne są jego konsekwencje. Dlatego podjął taki, a nie inny plan Odkupienia każdego człowieka. Każdego w tym także ciebie. Każda i każdy z nas ma określone miejsce w tym planie.
Tak trudno nam nieraz uwierzyć, że to właśnie w Krzyżu Jezusa Chrystusa, w Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu i oraz w spotkaniu z Nim w sakramentach jest nasza nadzieja, na uleczenie ran, na wyprostowanie krętych ścieżek naszego życia.
Tomasz był niedowiarkiem, ponieważ nie potrafił uwierzyć w moc Boga, który ze śmierci potrafi wyprowadzić życie.
Czy nie jest czasem tak, że Ty także nie dowierzasz Bogu, Jego mocy i miłości? Może właśnie dlatego tak trudno ci coś zmienić w swoim życiu…
Komentarze
Prześlij komentarz