Sposoby miłości Boga

Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować. Nikt nigdy Boga nie oglądał. Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała. Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim. (1 J 4,11-12. 16)

Bóg na wiele sposobów pokazuje człowiekowi, że go kocha. Jednak dla wielu osób wierzących miłość Boża jest pojęciem abstrakcyjnym a przecież to jeden z fundamentów życia duchowego i jego jakości. Wiele osób szczerze wyznaje, że nie noszą w sobie pewności Bożej miłości, a zatem nie potrafią opierać na niej swojego życia począwszy od życia modlitwy a skończywszy na budowanych w oparciu o tę miłość relacjach – domagającą się widzenia w drugim człowieku obecności Chrystusa.

Problem leży w tym, że powód takiego braku leży zawsze po stronie człowieka, który nie chce albo nie potrafi zauważyć przejawów Bożej miłości, albo też istotną trudność stanowi dla niego otwarcie i przyjęcie nie tylko prawdy, że Bóg kocha go bezgranicznie, ale i samej miłości jako doświadczenia. A przecież jak napisze już we wstępie autor listu do Hebrajczyków: Bóg w historii na różne sposoby przekonywał człowieka o swojej miłości, po to by w ostatnim akcie tej historii powiedzieć o niej przez swojego Syna. [por. Hbr 1, 1-2].

A św. Jan doda: „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On pierwszy nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4,10). Bóg mógł nas odkupić na wiele sposobów, ale wybiera drogę, którą jest ziemskie życie Jego Syna, przepełnione miłością aż do oddania za nas swojego życia. A to wszystko uczynił dlatego, aby przyciągnąć do siebie nasze ludzkie serca, czułe z natury na najmniejsze dobro, na najmniejszy dowód przyjaźni. Bóg ukochał nas miłością odwieczną, a szczyt tej miłości wyraża się w Jego ofierze złożonej za nas na krzyżu. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13).

Innym dowodem miłości Boga ku nam jest także to, że Pan Jezus, jako dowód swojej miłości ustanowił Eucharystię, w której wypełnia swoją obietnicę: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Św. Bernard kontemplując obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, zastanawiał się, jak Bóg, będący Panem nieba i ziemi, mógł zostawić nam siebie w cząstce chleba, oddając się człowiekowi do całkowitej dyspozycji? Jak Bóg mógł zgodzić się na tak dalece posuniętą bezbronność, narażać się na profanację, wzgardę, zbezczeszczenie? Dla wielu osób kłóci się to z pojęciem majestatu Boga. Tymczasem św. Bernard słyszy od Chrystusa, że jedynym powodem jest Miłość.

Arcybiskup Nowego Jorku Fulton Sheen napisał kiedyś, że podobnie jak nie możemy prowadzić ziemskiego życia, o ile się nie odżywiamy, tak również nie możemy prowadzić życia duchowego, o ile nie będziemy przyjmować pożywienia które je umacnia. Tym pokarmem jest modlitwa i Eucharystia – która stanowi szczyt modlitwy. Zarówno jedna jak i druga wiążą nas z Chrystusem więzią łaski i choć pozornie jest ona niewidoczna, to możemy odczuć skutki jej działania w swoim życiu.

Medytacja monologiczna to jedna z form modlitwy, których jest wiele, tak jak wiele jest dróg którymi człowiek podąża do zjednoczenia z Bogiem. Bóg bowiem lubi różnorodność. I choć jest pomimo swej pozornej prostoty wymagającą formą modlitwy, to wydaje się najbardziej zbliżać nas do postawy proroków, Maryi a wreszcie samego Jezusa, dla których tym, co karmiło i umacniało ich głęboką relację z Bogiem było wsłuchiwanie się w Jego słowo. W tym słowie bowiem najmocniej – poza wcieleniem – możemy odkryć prawdę o Bożej miłości do nas i co więcej pozwolić by słowo, które ma moc przemawiania wprost do ludzkiego serca przekraczało granice naszego racjonalnego i często osądzającego umysłu po to, by zanurzyć nas w samo doświadczenie Bożej miłości. Taka jest też rola medytacji monologicznej, tym bardziej, że mamy tę szczególna łaskę, że możemy trwać na tej modlitwie w obecności Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie a wiec nie tylko słuchać Jego słowa, które przemawia do naszego serca, przez powtarzane z wiarą i miłością wezwanie, ale i patrzeć na Tego, który nieustannie i z miłością na nas spogląda.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa