Od modlitwy dyskursywnej do kontemplacji

Ilekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego. Bo imię Twoje zostało wezwane nade mną, Panie, Boże Zastępów. (Jr 15, 16)

Modlitwa Słowem jest od zawsze obecna w Kościele. Słowo Boże było też podstawą modlitwy Izraela, Narodu Wybranego. Mała ona za zadanie przywoływać nieustanną pamięć o Bogu, o Jego działaniu w życiu człowieka i o tym, że Bóg mówi do jego serca. To dziedzictwo stało się następnie podstawą liturgii w Kościele, w której przywoływanie słowa Bożego i jego rozważanie było nierozerwalnie z nią związane. Wielcy mistrzowie modlitwy w odwołaniu się do słowa Bożego widzieli często jej większą skuteczność i zdolność w podtrzymywaniu i pogłębianiu wiary człowieka (Ewargiusz, Jan Kasjan, św. Bazyli, św. Ignacy Loyola, św. Jan od Krzyża i inni).

W ostatnim wprowadzeniu wspomniano, że ci nauczyciele modlitwy dzielili jej rozwój na dwa zasadnicze okresy: przed-kontemplacyjny, gdzie duża rolę odgrywają zmysły, wyobraźnia i intelekt człowieka i kontemplacyjny, który rozpoczyna się wówczas, gdy wyobraźnia i intelekt a z czasem i słowo przestają wystarczać osobie modlącej się.

Oczywiście byłoby błędem sądzić, że przy przejściu do praktyki kontemplacji należałoby odrzucić modlitwę dyskursywną, medytację (z użyciem wyobraźni) lub afektywną. Przeciwnie – każdy, kto wszedł na drogę modlitwy kontemplacyjnej doskonale wie, że kontemplacja przenika i przemienia dotychczasowe formy modlitwy, nadając im nową jakość i świeżość, podobnie jak woda niezbędna do życia człowieka znajduje się we wszystkich pokarmach, choć w różnym stopniu.

Życie modlitwy jest drogą, po której prowadzi nas Duch Święty. To On – jak już wielokrotnie wspominano – jest przewodnikiem, który zaprasza nas do tego by w modlitwie nie tylko otwierać się na Jego prowadzenie, ale też starać się jak najpełniej na nie odpowiadać, podążając za Jego natchnieniami. Tradycja chrześcijańska – o czym przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego – zachowała trzy główne formy życia modlitwy: modlitwę ustną, rozmyślanie i kontemplację, jednak ich wspólną cechą, decydującą w dużej mierze o ich owocności jest zaangażowanie ludzkiego serca. To dzięki uważności w zachowywaniu słowa i trwaniu w obecności Boga każda z tych trzech form modlitwy staje się intensywnym doświadczeniem bliskości Boga i działania Jego łaski. (por. KKK 2699)

Na koniec oddajmy jeszcze głos kolejnemu wielkiemu mistrzowi życia modlitwy. Św. Jan od Krzyża pisze: „Nie wolno porzucić pracy rozmyślania dyskursywnego ani za wcześnie, ani za późno, lecz wtedy, kiedy Duch tego żąda. Trzeba uwolnić się od nich we właściwym czasie, aby na drodze do Boga nie przeszkadzały. Nie wolno jednak opuszczać owych rozumowych rozmyślań przedwcześnie, gdyż grozi to cofnięciem się wstecz na drodze modlitwy. Oto są znaki, które winien zauważyć w sobie człowiek duchowy, aby poznać kiedy należy przejść od rozmyślania rozumowego do medytacji niedyskursywnej i kontemplacji:

Pierwszym znakiem jest stan, w którym osoba modląca się nie może rozmyślać i posługiwać się wyobraźnią. Nie znajduje już w niej upodobania, lecz towarzyszy jej raczej przedłużająca się oschłość.

Drugim znakiem jest stan, w którym nie ma żadnej chęci do zajmowania wyobraźni ani zmysłów innymi rzeczami zarówno zewnętrznymi, jak i wewnętrznymi.

Trzeci, najpewniejszy znak jest wtedy, gdy dusza upodoba sobie jedynie w trwaniu przy Bogu z miłosną uwagą, w wewnętrznym pokoju, ukojeniu i odpocznieniu, bez przymusu odwoływania się do szczegółowych rozważań, aktów rozumu czy  uczuć. Dusza trwa wówczas przy Bogu jedynie za pomącą uwagi i miłosnego poznania a bez zastanawiania się nad czymkolwiek (św. Jan od Krzyża, Droga na Górę Karmel)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji