Medytacja jako powołanie

 

Jezus przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości.

A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy – Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.

Tych to Dwunastu wysłał Jezus i dał im takie wskazania: «Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie». (Mt 10, 1-7)

Nie wiem czy ktoś z Was pomyślał kiedyś o medytacji w kontekście powołania? Zazwyczaj kojarzymy termin „powołanie” z jakimś konkretnym wymiarem życia, może dlatego rzadko myślimy o powołaniu do modlitwy, które jest jednym z aspektów życia chrześcijańskiego, koniecznym do jego podtrzymywania i ożywiania. W tym sensie również można mówić, że konkretne rodzaje modlitwy są wpisane w konkretny wymiar powołania. Modlitwa kontemplacyjna – w powołanie kontemplacyjne, modlitwa brewiarzowa – w powołanie kapłańskie i zakonne, modlitwa adoracyjna – w powołanie klauzurowe, modlitwa monastyczna – w klimat powołania monastycznego. Naturalnie różne rodzaje modlitwy będą się przeplatały w różnych powołaniach, ale zawsze jakiś rodzaj modlitwy jest bardziej charakterystyczny dla danej drogi powołania.

Jak już wielokrotnie wspominaliśmy medytacja jest sama w sobie drogą. Zwłaszcza gdy mówimy o jej aspekcie monologicznym.  Doświadczenie pokazuje, że nie wszyscy, którzy próbują zmierzyć się z tym rodzajem modlitwy odnajdują w niej „swoją” modlitwę. Są jednak tacy, którzy wchodząc w praktykę medytacji monologicznej doświadczają, że ten rodzaj medytacji przesądza o sposobie modlitwy, który wyznaczy jej sposób na długie lata a często i na całe życie. W tym sensie medytacja monologiczna staje się powołaniem, czyli darem ofiarowanym nam przez Pana Boga. Mam głębokie przekonanie, że – jak uświadamia nam to często św. Paweł – nie czerpiemy zdolności do tej modlitwy sami z siebie, ale staje się ona dla nas łaską, darem.

Oczywiście praktyka medytacji monologicznej nie wyklucza innych sposobów modlitwy, ale staje się osią budowania naszej osobistej relacji z Bogiem i dopełnieniem wszystkich innych rodzajów modlitwy.

Innymi słowy: mogę modlić się Liturgią Godzin, mogę modlić się na różańcu, czy adorować Najświętszy Sakrament, ale bez codziennej praktyki medytacji odczuwałbym zawsze jakiś brak, jakiś niedosyt. A z drugiej strony z biegiem czasu – sądzę, że to doświadczenie wszystkich praktykujących medytację – widzę, że medytacja monologiczna pogłębia wszystkie inne wymiary modlitwy nadając im bardziej kontemplacyjny, bardziej skupiony na Bogu niż na moim „ja” wymiar.

Obraz dzisiejszej Ewangelii jest bardzo adekwatnym dla doświadczenia praktyki codziennej medytacji. Codzienna medytacja uświadamia mi bowiem, że Jezus przywołuje mnie codziennie do siebie, tak jak przywołał Apostołów, aby udzielać mi swojej mocy. Trwanie przy Jezusie, „bycie z Nim” na medytacji, czyni mnie mocnym w mojej kruchej osobowości i w najbardziej kruchych sytuacjach życia.

Podstawą medytacji jest Słowo a to z kolei uświadamia mi, że nigdzie poza nim nie znajdę głębszego źródła mojej mądrości. Codzienna medytacji pozwala mi nie tylko uświadomić sobie, że staję przed Bogiem, moim Stwórcą i Odkupicielem, ale też odkryć i doświadczyć tego, że On wciąż patrzy na mnie i mówi do mnie. Dialog zaś jest najlepszym obrazem relacji. Ktoś, kto trwa w dialogu pokazuje, że zależy mu na budowaniu relacji.

Medytacja będąc modlitwą jest otwarciem całego człowieka, całej głębi osobowej na obecność i działanie zbawcze Boga. Konkretnie: chodzi o to, by z maksymalną uwagą nakierować wszystkie zmysły (zwłaszcza słuch i wzrok) a przede wszystkim duchowe zdolności (pamięć i rozum) na Słowo, który towarzyszy medytacji i będąc synonimem Obecności Boga uczy nas jednocześnie przeżywać z zjednoczeniu z Nim nasze „tu i teraz”. „To zaktywizowanie i ukierunkowanie zdolności poznawczych w medytacji – jak pisze Merton -  obudzi głębię serca”.

Taka postawa jest naszą odpowiedzią na działanie łaski w praktyce medytacji. Polega ona głównie na poddaniu się prowadzeniu przez Słowo tam, gdzie ono pragnie nas zaprowadzić: w ciszę, w głębszy kontakt ze sobą, w doświadczenie obecności Boga, w kontemplację...

Dopełnieniem powołania medytacyjnego jest to, że owoce codziennej praktyki przenosimy w nasze życie, w którym dzięki medytacji uświadamiamy sobie jego głębię, zacierając iluzoryczną granice między sacrum i profanum, ponieważ cale nasze życie jest święte. Medytacja pozwala nam nieustannie przeżywać prawdę, że „w Bogu żyjemy, poruszmy się i jesteśmy” [Dz 17.28], że każda bez wyjątku sytuacja czy wydarzenie jest zaproszeniem do otwartości na Jego łaskę i że „tu i teraz” jest wszystkim, co tak naprawdę mamy i im lepiej, głębiej i bardziej świadomie przeżyjemy chwilę obecną, tym lepiej i głębiej przeżyjemy całe nasze życie.

Codzienna medytacja uczy mnie jak ufnie składać moje życie w Boże ręce i nieustannie żyć prawdą, której uczy św. Paweł „że nic nas nie może odłączyć od miłości Chrystusowej” [por. Rz 8, 35]

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa