Szukamy trwania przy imieniu Jezus.

 

Jezus powiedział do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli trwacie w nauce mojej, jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli». (J 8, 31)

Dzisiejsza Ewangelia jest oczywiście dłuższa, bo ma aż dziesięć wersetów, ale ograniczamy się do pierwszego z nich, bo w zasadzie on zawiera, to co wydaje się najważniejsze.

Jednym z istotnych warunków by być prawdziwym uczniem Chrystusa, jest trwanie w Jego nauce. To właśnie staramy się robić w medytacji. Nauka Jezusa różni się jednak zasadniczo od tej, którą pobieramy w szkole, potem na studiach. Ona nie polega na przyswojeniu coraz większej ilości wiedzy teoretycznej na temat Pana Boga czy Jezusa. Nauka, o której mówi Chrystus jest bardziej odkrywaniem prawdy o Nim na płaszczyźnie serca. Dlatego wbrew pozorom nie potrzeba tu za dużo słów a raczej otwartości na łaskę i prawdę, która wraz z nią przenika do naszego serca stając się źródłem jego wolności – jak mówi dziś Jezus.

Trwanie w nauce Jezusa jest gwarancją poznania prawdy. Jest coś takiego, co moglibyśmy określić: „zakorzenianiem się w prawdzie”. Jeżeli będziemy trwać w nauce Pana Jezusa, to Jego prawdę będziemy poznawać coraz głębiej i głębiej, będziemy ją chłonąć zarówno naszym umysłem, jak i sercem aż kiedyś doprowadzi nas ona do pełnego zjednoczenia serca z Nim i z Ojcem. Bo dopiero zjednoczenie serca z Bogiem daje człowiekowi prawdziwą wolność!

"Prawda nas wyzwoli". Tę zasadę zdaje się potwierdzać także praktyka medytacji, w której towarzyszące jej cisza i bezruch budują przestrzeń i atmosferę wewnętrznego wglądu w siebie. Cisza medytacji jest miejscem, w którym ujawnia się ta prawda o nas samych, która bywa nierzadko ukryta przed naszą świadomością. A stara maksyma Ewargiusza z Pontu mówi, że: „Im bardziej jesteśmy zakorzenieni w prawdzie o nas samych, tym więcej jesteśmy panami samych siebie”. Łatwiej bowiem nam panować nad odruchami, emocjami, czy namiętnościami, których jesteśmy świadomi niż nad tymi, których świadomości nie mamy.  Zatem im więcej w nas prawdy o nas samych, tym mniej rządzą nami namiętności, nałogi i strachy, które pozbawiają nas naszej wolności.

Ale droga do wewnętrznej wolności, która prowadzi przez prawdę potrzebuje – jak mówi dziś Chrystus – czegoś jeszcze. Tym czymś jest trwanie w nauce Jezusa, czyli karmienie się Jego  słowem. A to dlatego, że słowo to ze swej natury ma niezwykłą moc. Przypomnijmy prawdę, którą przywołuje List do Hebrajczyków: „Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek” [Hbr 4, 12-13]. Bez światła i mocy tego słowa bardzo trudno byłoby dotrzeć do najgłębszych zakamarków naszego serca i naszej duszy, gdzie dotrzeć może jedynie łaska i odkryć ukrytą tam prawdę o nas, ale też o naszych najgłębszych tęsknotach.

W tym kontekście warto powiedzieć o ostatnim z omawianych przez nas w czasie Wielkiego Postu aspektów medytacji, mianowicie właśnie o słowie, które jej towarzyszy, czyli o powtarzanym w rytmie oddechu Imieniu Jezus. To wezwanie jest drogą do zjednoczenia się z Bogiem, który w tym Imieniu zarazem objawia się, jak i się ukrywa.   Stary Testament zajmuje pod tym względem inną postawę, pragnąc podkreślić świętość i wyjątkowość imienia JAHWE – zabrania go wypowiadać. Dopiero Jezus odsłania przed nami zupełnie inne rozumienie tego imienia, określając Boga słowem – ABBA. W tej nieskończenie bliskiej relacji do Boga, jako Ojca kryje się i objawia najgłębszą tajemnicę Jezusa, jako Syna Bożego. Pragnieniem Jezusa jest włączyć nas – swoich uczniów i duchowych braci i siostry w tę intymną relację z Bogiem. Jak naucza w swoich Listach o Modlitwie Jan Kasjan: „wzywając imienia Jezus zostajemy włączeni mocą obecnego w nas Ducha Świętego w tę synowska relację Jezusa z Ojcem, tak że sami możemy wołać Abba, Ojcze!, zaś Duch Święty działający w naszej modlitwie wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi (por. Rz 8, 14nn)” Ta prawda o naszym dziecięctwie Bożym jest również istotnym aspektem prawdy, o której mówi dziś Jezus w Ewangelii, która przynosi nam wolność.

Jest jeszcze jeden aspekt tej wolności związanej ze słowem a dosłownie z Imieniem Jezus, o którym mówił kiedyś w jednej ze swoich konferencji ojciec Jan Bereza, a który warto w tym miejscu przywołać: „Praktyka medytacji monologicznej oparta w swej zasadniczej postaci na skupieniu na powtarzanym wraz z oddechem imieniu Jezus nie wymaga już żadnych innych czynności. Bowiem prawdziwy postęp na drodze medytacji jest już tylko owocem trwania w zjednoczeniu z Jezusem i otwartości na Jego łaskę. W medytacji monologicznej szukamy bowiem ostatecznie jednego – trwania przy imieniu Jezus. O resztę nie musimy się martwić. To, co ważne przyjdzie się w swoim czasie” [Lubiń, 1991].

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji