Dotyk Boga
Bóg jest dobry – to myśl przewodnia dzisiejszej liturgii, a
wszystko, co stworzył, było bardzo dobre – uzupełnia autor Księgi Mądrości. I
na szczęście, ani grzech, ani szatan, ani śmierć nie są w stanie tej
fundamentalnej dobroci która jest w nas zniszczyć. Być może ktoś uznałby za
przejaw pychy, albo przynajmniej nieskromności, gdybym zaproponował mu (może w
ramach pokuty), żeby stanął przed lustrem i patrząc na siebie powiedział:
„Udałem się Bogu. Jestem dobry”. Ale taka jest właśnie prawda o nas, którą odsłania
nam Pismo Święte. I nawet grzech nie
jest w stanie tego dobra w nas zniszczyć. Bo niejednokrotnie bywa i tak, że
także grzech jest owocem poszukiwania dobra, choć rozumianego niestety w
opaczny czy egoistyczny sposób.
Prawda o naszej dobroci potrafi być przed nami ukryta, tak
jak kawałek złota potrafi się ukryć przed człowiekiem. Ale jeśli ktoś jest mądrym i doświadczonym
zbieraczem, to wie, że trzeba podejść blisko, pochylić się, odgarnąć ziemię i
muł by móc odkryć skarb. I taki jest nasz Bóg - odgarnia naszą martwotę, błoto
naszego grzechu. Odnajduje to, co pierwotne i niezniszczone. To co jest skarbem
ukrytym w naszym wnętrzu.
Tylko On potrafi przywrócić do pełni życia nawet wtedy, gdy
wszystkie ludzkie środki zawodzą, tak
jak uczynił to z kobietą od dwunastu lat cierpiącą na krwotok. Potrafi nawet
odnaleźć życie tam, gdzie inni widzą tylko śmierć. Wie, że mała dziewczynka
tylko śpi snem śmierci, a On, nasz Zbawiciel, ma moc obudzić ją także z tak
głębokiego snu.
Aby odnaleźć w nas ukryty skarb, pierwotne dobro, Jezus musi
nas dotknąć. Przebić się przez naszą powierzchowność. Odgarnąć błoto naszych
grzechów. A On dotyka wszystkich, nawet trędowatych - ludzi żyjących w izolacji
od całego świata, nawet tych spisanych przez innych na straty, nawet tych
uwikłanych w wielkie grzechy i zniewolenia. Nasz Bóg nikogo nie spisuje na
straty, nikogo nie przekreśla. Jest
ujmujący swoją miłością tak jak z miłością ujął dłoń dziewczynki – córki Jaira.
Potrafi dotknąć czasem bardzo mocno i głęboko, jeśli tego potrzebuje nasze
serce i czyni to przez swoje słowo, przez łaskę sakramentów a nieraz przez
wydarzenia naszego życia. Także te trudne. Ale żadne z nich nie jest nam dane
na darmo, bez powodu. Nawet wówczas, kiedy dotyka nas przez różne
doświadczenia, które ukazują nam naszą prawdę o nas samych, nieraz bolesną
czyni to zawsze po to, aby nas wyzwolić z tego, co nas ogranicza. Aby na nowo
rozpalić w nas płomień, który jest żarem obecnego w nas Ducha. Tak, nasze życie
jest życiem pełnym dotyków Boga. Chodzi o to, abyśmy potrafili je dostrzec i
właściwie zinterpretować tak, jak potrafili je dostrzec i zinterpretować
bohaterowie dzisiejszej Ewangelii.
Nie wiadomo, co w tych historiach bardziej podziwiać:
wytrwałą wiarę, połączoną z ogromną determinacją, czy wielką cierpliwość. W
przypadku chorej kobiety było to 12 lat poszukiwań, zmagań, walki o nadzieję.
Również droga przełożonego synagogi do Jezusa nie była prosta. Nawet jeśli nie
trwała zbyt długo, to z pewnością musiał on zaryzykować swoją pozycję społeczną
i religijną, aby móc się z Nim spotkać. Pismo święte przytacza wiele podobnych
historii, które pokazują, że wszystko, co w naszym życiu jest ważne, wymaga
zaangażowania i walki. Często jedyną bronią, jaka pozostaje człowiekowi, jest
wiara i zaufanie Bogu do końca.
Słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii „Nie bój się, tylko
wierz” są skierowane nie tylko do Jaira ale także do każdej i każdego z nas.
Może więc warto zadać sobie pytanie, jak my się zachowujemy
w obliczu trudności? Czy umiemy cierpliwie czekać albo — gdy jest taka potrzeba
— aktywnie działać? Nie muszę wymuszać na Bogu Jego uwagi moimi sprawami. On
jest nimi żywo zainteresowany, jest blisko nas w każdym doświadczeniu naszego
życia, jest bliżej nas niż to zwykle podejrzewamy i wraz z nami przeżywa i
doświadcza tego, co jest naszym udziałem.
Chrystus bierze nas za rękę lub raczej to nasza wiara chwyta
Jego dłoń, aby podtrzymała nas w drodze naszego życia. Kto jednak nie rozbudza
swojej wiary, nie stara się jej pogłębiać nie będzie mógł także doświadczyć
mocy działającego Chrystusa, tak jak doświadczyli jej Jair czy owa cierpiąca
kobieta z dzisiejszej Ewangelii.
Komentarze
Prześlij komentarz