Oby do wakacji...
Wreszcie wakacje!!!
Ostatnio z pewnym opóźnieniem zamieszczałem wpisy na blogu. Brakowało mi trochę czasu na redakcję tekstów a jak wrzucam coś bez sprawdzenia to potem się przerażam ilością literówek itp. Dlatego proszę o wyrozumiałość, gdy następuje przerwa w pisaniu, bo nie zawsze źródłem tego jest wrodzone lenistwo autora tego bloga:-))
Zazwyczaj czas bezpośrednio poprzedzający wakacje to czas wzmożonej pracy, bo oprócz normalnych obowiązków pozostaje sfinalizowanie różnych spraw, sesja egzaminacyjna, do której wbrew pozorom muszą się przygotować także wykładowcy etc.
W tym roku ciekawym dopełnieniem tych rozmaitości były spotkania, które odbywały się w ramach ogólnie pojętego "Aeropagu", czyli pewnych inicjatyw podejmowanych przez różne środowiska kościelno-naukowe próbujące wychodzić naprzeciw różnym współczesnym potrzebom. Jednym z takich spotkań był odbywający się w Krakowie w minionym tygodniu "Dziedziniec pogan". To inicjatywa, której pomysłodawcą jest papież Benedykt XVI i którą z Rzymu rozrosła się na inne miejsca.
Kwietniowy Areopag - debata "Powinności wobec Wolności".
fot. Maciej Kosycarz/KFP
W Polsce do tej pory pozostawała ideą na papierze, lecz wreszcie odważono się ją zrealizować. Ogólnie w idei tej chodzi o to, że w ramach "dziedzińca pogan" Kościół zaprasza do wspólnej
dyskusji osoby, które uważają się za niewierzące. Chodzi o wyjście z
propozycją spotkania, a nie o monolog. Komunikat płynący z Watykanu jest
jasny: Współczesny świat wymaga od Kościoła nawiązania dialogu z ludźmi, którzy nie są wyznawcami Boga, ale
szczerze poszukują Prawdy. Są to spotkania, które mają ukazać, że Prawda i jej odważne poszukiwanie jest
tym, co potrafi łączyć ludzi o różnych sposobach myślenia.
Adresatami "dziedzińców pogan" mają być ludzie rzetelnie dążący do
Prawdy, choć niekoniecznie ujmujący swoją drogę w kategoriach
religijnych. Benedykt XVI nazywa taką postawę wewnętrznej uczciwości
"preambułą wiary", czyli swego rodzaju przedpolem dla wiary.
Jednocześnie Papież świetnie zdaje sobie sprawę, i to znacznie lepiej
niż polscy hierarchowie, że w świecie narasta zjawisko "analfabetyzmu
religijnego". Chodzi o zwykle niezawiniony brak wrażliwości na wymiar
duchowy, który może prowadzić do religijnej ignorancji. Kto wie, czy ten
drugi nurt nie jest silniejszy od pierwszego, choć niestety niebezpieczny dla człowieka.
Oczywiście wielkim wyzwaniem w tym względzie jest dla ludzi Kościoła rezygnacja z nawracania (przynajmniej mimochodem swoich niewierzących rozmówców), przy całej świadomości roli świadka wiary i prawd, które od dwóch tysięcy lat pielęgnuje.
Tylko jak sprawić, by Kościół był znakiem dla tych, którzy poszukują,
ale także dla tych, którzy niczego od wiary już nie oczekują?
Oczywiście, w kontekście europejskim ów analfabetyzm religijny dotyka w
sporej mierze samych chrześcijan. Dla nich odpowiedzią Kościoła ma być
nowa ewangelizacja: głoszenie Jezusa tym, którzy odeszli od Kościoła lub
nigdy w nim nie byli, pomimo formalnej przynależności, na którą nacisk kładą ostatnio biskupi. Sceptycy takiego głośnego mówienia o ewangelizacji pytają: Czy kiedykolwiek Kościół z niej zrezygnował, żeby trzeba było zaczynać ja ciągle na nowo? Ale może postępujący zwłaszcza w zachodniej Europie, ale także i u nas analfabetyzm religijny jest najlepszą odpowiedzią na te wątpliwość.
Wszystko zaczęło się przed Bożym Narodzeniem 2009 r. Podczas
zwyczajowego spotkania z pracownikami Kurii Rzymskiej - które jest
rodzajem papieskiego podsumowania mijającego roku i wytyczania
priorytetów na następny - Benedykt XVI nawiązał do swojej niedawnej
pielgrzymki do Czech. Mały kraj, w którym nastąpiła religijna zapaść i
większość społeczeństwa uznaje się za ludzi niewierzących, skłoniła
Benedykta XVI do stwierdzenia, że "musimy troszczyć się, by człowiek nie
odkładał kwestii Boga jako podstawowego pytania egzystencjalnego swego
istnienia".
To wtedy Papież po raz pierwszy powiedział o dziedzińcu pogan.
Wyjaśnił, że w świątyni jerozolimskiej na specjalnie wydzielonym miejscu
gromadzili się nie-Żydzi, tzw. bojący się Pana, aby oddawać kult
prawdziwemu Bogu, takiemu, jakiego sami znają. "Sądzę, że Kościół
powinien także dziś otworzyć jakiś rodzaj »dziedzińca pogan« - mówił
kurialistom Benedykt XVI. - Do dialogu z innymi religiami powinno się
dziś dołączyć szczególnie dialog z tymi, dla których religia jest czymś
obcym".
Inicjatywa szybko zaczęła się konkretyzować. Pieczę nad nią sprawuje specjalnie powołana fundacja i Papieska Rada Kultury. "Dziedziniec pogan ma być przestrzenią dialogu z ludźmi niewierzącymi,
wyznającymi ideały etyczne, ale dalekimi od jakiejkolwiek koncepcji
transcendencji, a jednak szukającymi odpowiedzi na pytania
egzystencjalne naszych czasów". "Dziedzińce" odbyły się już między innymi w Paryżu, Barcelonie, Palermo, Bukareszcie czy Tiranie. Pragnieniem Ojca Świętego było, żeby miejscem takiego spotkania stała się tez Jerozolima.
Oczywiście można postawić kolejny zarzut, że "dziedzińce pogan" ze swojej natury są propozycją głównie
dla wykształconych. Organizatorzy ufają jednak, że mimo swego elitarnego
charakteru z czasem staną się dziedzińcami, których głos dotrze również
do uszu wszystkich poszukujących, dla których przysłuchiwanie się merytorycznym dyskusjom mogłoby stać się pożywka dla własnej refleksji lub szansa znalezienia odpowiedzi na pytania czy wątpliwości, które w sobie noszą.
Dziedziniec Collegium Maius podczas debaty z cyklu: Dziedziniec pogan - Fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta
Przy okazji rzeczonego "dziedzińca pogan" udaje się zrealizować także inne cenne inicjatywy. Jedna z nich jest spotkanie w ramach dialogu chrześcijańsko - muzułmańskiego, w jakim miałem okazje uczestniczyć.Uczestniczyli w nim przedstawiciele kilku krajów Europy, w których kwestia wzrastającej liczby środowisk muzułmańskich staje się powodem działania i głębokiej refleksji. Pisze o tym, bo było to bardzo ciekawe spotkanie, stanowiące pewnego rodzaju skondensowanie wiedzy na temat islamu w Europie. Z jednej strony są to bowiem wśród muzułmanów mieszkających w Europie środowiska, które chętnie włączają się w dialog i sugerują, że w niektórych kwestiach etycznych moglibyśmy jako chrześcijanie i muzułmanie mówić jednym głosem, który byłby wówczas może bardziej słyszalny. Jednym z przykładów takiego dwugłosu była odbywająca się przed kilku laty konferencja w Kairze, na której bardzo mocno wybrzmiał chrześcijańsko - muzułmański sprzeciw wobec fali aborcji, którego nie dało się nie usłyszeć we współczesnym świecie.
Niemniej - co nie umknęło uwagi uczestników zeszłotygodniowej konferencji - rozwijający się szybko w Europie islam, stawia nowe wyzwania nie tylko przed Kościołem, którego rolą jest ewangelizacja ale także przed niewierzącymi, z którymi islam w przeciwieństwie do Kościoła nie widzi potrzeby dialogu. Może się bowiem okazać w niedalekiej przyszłości, że jest to religia, która przysporzy osobom ostentacyjnie deklarującym się jako niewierzące i promującym laickie idee więcej kłopotu niż tak często dyskredytowane przez współczesną Europę chrześcijaństwo.
Nieco więcej na temat ciągle zmieniającego się za sprawą muzułmanów obrazu Europy napisze przy okazji, ale przyznać muszę, że wnioski z konferencji były tyleż zaskakujące, co niepokojące. A przynajmniej takie powinny być dla niektórych krajów zachodniej Europy. Może to ostatnia okazja, żeby obudzić się z letargu, zanim to przebudzenie okaże się dużo bardziej drastyczne.
Ale póki co wracając do tego bardziej optymistycznego akcentu wakacji, wybieram się właśnie na urlop, choć i ten przynajmniej po części upłynie pod znakiem spotkań z muzułmanami. Tym razem jednak nie z urzędu a z przyjemności. Stąd prośba o wybaczenie, jeśli olejne wpisy pojawią się na blogu dopiero za jakiś czas.
Pozdrawiam Drogich Czytelników i życzę owocnego wypoczynku wakacyjnego tym wszystkim, którzy także wybierają się na urlop.
P.S. Byłbym zapomniał. Ponieważ w wakacje niewiele się dzieje w wieży przy kościele św. Anny, to przez najbliższe trzy miesiące myślę, że możemy wrócić do spotkań w starym miejscu. Po wakacjach ufam, że uda się nam przenieść już w nowe miejsce. Jesteśmy po miłych i pozytywnych rozmowach ze Wspólnotami Jerozolimskimi. A żeby nie zapeszać polecam te dobre plany modlitwie.
P.S. Byłbym zapomniał. Ponieważ w wakacje niewiele się dzieje w wieży przy kościele św. Anny, to przez najbliższe trzy miesiące myślę, że możemy wrócić do spotkań w starym miejscu. Po wakacjach ufam, że uda się nam przenieść już w nowe miejsce. Jesteśmy po miłych i pozytywnych rozmowach ze Wspólnotami Jerozolimskimi. A żeby nie zapeszać polecam te dobre plany modlitwie.
Komentarze
Prześlij komentarz