Wierność i konsekwencje miłości
Jeszcze nie zdążyliśmy w pełni nacieszyć się Narodzeniem Pańskim, naszymi pięknymi kolędami i choinką, aż tu nagle krew, śmierć, nienawiść! Dlaczego radosna oktawa Bożego Narodzenia została zakłócona tą niewinną śmiercią?
Widoczny jest tutaj wyraźny kontrast z radością wczorajszego dnia. Nagła zmiana tonu, atmosfery i myśli. Wczoraj, wraz z pasterzami prowadził nas Kościół do żłóbka nowo narodzonego Syna Bożego. Leży On wprawdzie w stajni i w żłobie, ponieważ nie było dla Niego miejsca w gospodzie. Przychodząc na ten świat wybiera drogę uniżenia i ubóstwa; tak będzie przez całe Jego życie. Mimo tego uniżenia cieszyliśmy się wraz z pasterzami, Maryją i Józefem. Radość była tak wielka, że nie patrzyliśmy na uniżenie. Narodzenia Pańskie jest świętem radości! Ten nastrój wzmacniał jeszcze kolor szat liturgicznych. Biel lub złoto – to w liturgii symbole radości i pokoju.
Tak było wczoraj. A dziś? Dzisiaj całkowita zmiana kolorów i nastrojów. Zamiast bieli czerwień, purpura – kolor krwi, męczeństwa i śmierci. Kiedy się wsłuchujemy z wiarą w słowo Boże, to wydaje się nam, że to już nie radosny okres Bożego Narodzenia.
Dlaczego Kościół zestawia ze sobą takie przeciwieństwa? Dlaczego sąsiadują ze sobą takie dwa kontrastowe święta? Spróbujmy głębiej wniknąć w myśl Kościoła, w myśl świętej liturgii.
Kontrast między tymi świętami jest oczywisty, kiedy jednak głębiej wnikniemy w liturgię tych świąt, porównamy ją ze sobą, to dostrzeżemy również głęboką harmonię. Pod różnymi kolorami szat liturgicznych, pod różnym nastrojem płynie ten sam nurt teologiczny, a nawet chciałoby się powiedzieć mistyczny. Obok największej miłości Boga stawia Kościół dzisiaj największą miłość człowieka, który dla Chrystusa oddaje swoje życie i modli się – jak Chrystus – za swych prześladowców: „Panie nie poczytaj im tego grzechu”. Zestawienie obok siebie tych dwu świąt uczy, że miłość Boga domaga się naszej miłości.
Największa miłość Boga domaga się największej miłości człowieka. Krew Szczepana uświadamia nam, że: za miłość trzeba płacić miłością, a miłość wcale nie rzadko łączy się z ofiarą. I nie chodzi nawet o to, że ta ofiara jest wymagana, czy oczekiwana. Kiedy spoglądamy na matkę gotową do największej nawet ofiary dla dobra swojego dziecka, czy wynika ona z tego, że dziecko jej żąda? Nie, wynika z tego, że taka po prostu jest prawdziwa miłość – ofiarna i wierna do końca!
Całe życie św. Szczepana, a nie tylko jego ostatnie chwile, na których się tak łatwo skupiamy przypominają nam o tym, że życie ucznia Jezusa powinno być żywą repliką życia Mistrza. Ofiara Szczepana jest po prostu konsekwencją wypełnienia do końca Jezusowego przykazania miłości: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem...” (J 13,16). Ta śmierć jest jedynie dowodem na to, że Szczepan umiłował rzeczywiście „do końca”. Zrozumieć jednak może to wszystko jedynie ten, kto zna prawdziwą naturę miłości i kto nią żyje, bo tylko ten wie, że prawdziwa miłość daje się zawsze nie na 100%.
Jest jeszcze druga nić łącząca te dwa święta – wierność i konsekwencja. Wczoraj było święto wierności i konsekwencji Bożej. Bóg dotrzymał słowa... Bóg z żelazną konsekwencją zrealizował dane obietnice i te dane na początku (por. Rdz 3,15) i te ofiarowane w ciągu całej historii zbawienia. Tę wierność Boga liturgia Bożego Narodzenia podkreśla w różny sposób.
Dzisiaj natomiast obchodzimy święto wierności i konsekwencji ludzkiej. Szczepan dotrzymał słowa danego Chrystusowi, nie tylko wtedy, gdy z łaski Chrystusa czynił cuda i znaki, ale również pod rzutami kamieni. Dotrzymał słowa nie tylko w radości, ale również w cierpieniu i śmierci.
Mogli byśmy powiedzieć, że na bardzo wysoką nutę nastrojone jest dzisiejsze święto: najwyższa miłość i wierność, heroizm, konsekwencja, śmierć w służbie prawdy. To zbyt wysoko brzmi dla nas, zwykłych zjadaczy chleba i pastorałkowych chrześcijan! Czy aż tak poważny jest obowiązek chrześcijańskiego życia? Czy aż tak wiele wymaga Chrystus? Czy to nie za dużo jak dla nas? Kiedy jednak próbujemy odpowiedzieć na to pytanie, to musimy przyjąć jedno zasadnicze założenie: Realizacja takich owoców miłości i wierności jest niemożliwa tylko o naszych własnych siłach! Św. Szczepan stał się żywą repliką Chrystusa dzięki mocy Ducha, czego nie omieszka zaznaczyć autor Dziejów Apostolskich: „Nie mogli jednak sprostać mądrości i Duchowi, z którego natchnienia przemawiał” (Dz 6,10). Miłość św. Szczepana i jej konsekwencje ma zatem swoje źródło w Duchu Świętym. W Ewangelii przecież Chrystus zapowiada, że Apostołów spotkają prześladowania. Na tę trudną godzinę obiecał im jednak pomoc: „gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was” (Mt 10,20).
I faktycznie całe dzieje chrześcijaństwa są żywym dowodem na to, że uzbrojeni mocą z wysoka słabi ludzie potrafią dokonywać rzeczy niezwykłych.
I tu jest odpowiedź na nasze pytania i wątpliwości: Czy i my tak potrafimy? A św. Paweł doda: „Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia”.
Tylko czy my w to naprawdę wierzymy? Czy uczestnicząc w Eucharystii, której Duszą jest Duch Święty, którego mocą dokonuje się największy cud wszech czasów: zamiana chleba i wina w żywego i obecnego wśród nas Boga, wierzę w to, że ma On moc przemienić także mnie w pełnego heroicznej miłości chrześcijanina, którego życie w pełni będzie odbiciem życia i miłości mojego Mistrza?
Komentarze
Prześlij komentarz