Rola duchowej i fizycznej obecności

Nadeszła Matka Jezusa i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać. Właśnie tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: „Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie”. Jezus im odpowiedział: „Któż jest moją matką i którzy są braćmi?” I spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: „Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką”. (Mk 3,31-35)
Człowiek pragnie bliskości drugiego człowieka. Jest to tęsknota, którą Stwórca wpisał w ludzką naturę. Wielu ludzi szuka zaspokojenia tego pragnienia jedynie w wymiarze fizycznym; poprzez bycie razem w tym samym miejscu. Na tej zasadzie wspólne zamieszkanie jawi się zakochanym jako wcielenie marzenia o stałej wzajemnej bliskości. Bycie razem bez wątpienia daje radość. Podobnie jak rozłąka z kimś bliskim potrafi wyzwalać cierpienie i tęsknotę. Chrystus jednak w Ewangelii próbuje nam uświadomić, że sama fizyczna obecność, to jeszcze nie wszystko. Bez odkrycia wspólnoty duchowej, bliskość będzie zawsze w jakimś sensie zubożona.
Kiedy w Ewangelii Maryja wraz krewnymi zaakcentowali swą fizyczną obecność, posyłając po Chrystusa,  On wykorzystuje tę sytuację, aby wyjaśnić, że wymiar fizyczny nie jest najważniejszy.
W ten sposób Jezus wskazał, że wspólnota duchowa  w perspektywie ewangelicznej ma pierwszoplanowe znaczenie. W szczególny sposób taką wspólnotę tworzą ludzie, którzy gromadzą się wokół Jezusa, aby słuchać Jego słowa. Chrystus uczy nas w ten sposób, że realna bliskość rodzi się wtedy, gdy jeden człowiek słucha drugiego, gdy jest na niego otwarty. W jakimś sensie otwartość na drugiego człowieka jest także wymiarem otwartości na Chrystusa, który utożsamia się z naszym bliźnim (Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich – Mnieście uczynili - por. Mt. 25, 40). Sam Chrystus jest najlepszym wzorem wsłuchiwania się w bicie i pragnienia serca  swoich słuchaczy. Można powiedzieć, że bliskość pomiędzy ludźmi jest wprost proporcjonalna do poziomu wzajemnego otwarcia się na siebie.
Medytacja uczy nas nie tylko wagi fizycznej obecności, ale jeszcze bardziej ukazuje wymiar duchowej wspólnoty, która rodzi się z otwartości i ze wsłuchiwania się w drugiego, którym w tym przypadku jest Bóg i Jego słowo.
Ale uczy nas także ważniejszej z punktu widzenia duchowego prawdy: że w głębszej relacji swoistą formą mówienia jest także milczenie. Milczenie medytacji jest tego najlepszym przykładem. Praktyka medytacji uczy nas świadomej rezygnacji z naszego mówienia do Boga, na zasadzie pewnej ofiary, po to aby dać pierwszeństwo Bożemu słowu. Kontemplacja, jaka rodzi się z medytacji  pozwala nam także odkryć prawdę, że brak słów (czy nawet jakichś konkretnych odczuć) nie musi oznaczać „braku obecności” lecz przeciwnie, może stać się znakiem „pełniejszej obecności”.  Jest to ważna prawda, dla kogoś, kto pragnie wdrażać się w praktykę modlitwy kontemplacyjnej. Milczenie tej formy modlitwy, brak konkretnych odczuć, do których jesteśmy często tak mocno przywiązani a także brak jakichś duchowych uniesień nie musi być oznaką tego, że nic się nie dzieje w relacji pomiędzy modlącym się a Bogiem, ale może okazać się specyficzną drogą do głębszej duchowej bliskości z Bogiem. Medytacja także przypomina nam o jeszcze jednym ważnym fakcie, będącym udziałem wszystkich medytujących, bez względu na to, gdzie aktualnie się znajdują. Nie będąc w tej samej fizycznej przestrzeni, możemy dzięki doświadczeniu medytacji trwać w realnej duchowej bliskości. Stan taki może być bardziej rzeczywisty, aniżeli bliskość osób, które stale przebywają w tym samym miejscu, gdyż źródłem tej łączności jest sam Duch Boży.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca