Bóg, który prosi...

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!"(J 15,9-10)

Dzisiaj świętujemy ostatnią niedzielę przed uroczystościami Wniebowstąpienia i Zesłania Ducha Świętego, które to kończą czas wielkanocny. Jak wcześniej poprzez kolejne niedziele ukazywał nam się Zmartwychwstały Jezus jako Dobry Pasterz, czy winny krzew, w który musimy być wszczepieni niczym gałązki winorośli, tak dziś otwiera na oścież swoje serce. Naturalnie, w Jego sercu można znaleźć tylko miłość. To co stanowi najgłębsze misterium Boga to fakt, że jest Miłością. Wszystko co uczynił od stworzenia po odkupienie jest owocem miłości. I to czego jedynie oczekuje, jako odpowiedź na Jego działanie, to jest miłość. Dlatego to dziś wybrzmiewają Jego słowa: «Wytrwajcie w miłości mojej!» (J 15,9). Miłość domaga się wzajemności, jest niczym dialog który wzywa nas do odpowiedzi miłością rosnącą wraz z byciem obdarowywanym Jego miłością.

Bardzo trudno jest prosić o ważne rzeczy. Gdy prosimy, musimy bowiem przyznać, że potrzebujemy drugiej osoby. Mocny cios otrzymują wtedy nasza samowystarczalność i egocentryzm. Prosząc, jesteśmy bezradni, możemy jedynie czekać na to, co z naszą prośbą zrobi druga osoba. Ryzykujemy też, bo nie wiemy, jaką otrzymamy odpowiedź. Również Bóg staje się adresatem wielu naszych próśb. Prosimy, wierząc, że otrzymamy: „Ufność, którą w Nim pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą” - napisze św. Jan (1 J 5, 14).

Jednak dzisiejsze słowo odkrywa przed nami nieoczekiwaną zmianę ról. To Jezus jest tym, który staje przed nami i prosi nas, byśmy trwali w Jego miłości, byśmy się wzajemnie miłowali i traktowali Go jak przyjaciela. Byśmy odpowiedzieli miłością na miłość, lojalnością na lojalność i gotowością oddania życia za Niego na Jego oddanie życia za nas. Prosząc mnie o miłość, Bóg ma tylko jeden argument: swoją miłość do mnie.

Bóg niczego nie chce na nas wymusić lub nam nakazać, bo tylko jako wolni możemy kochać.

Chrystus pragnie nam dzisiaj uświadomić, że reguła miłości jest prosta i przypomina system naczyń połączonych: kochamy tak, jak zostaliśmy pokochani. 
Owocem miłości jest radość: «To wam powiedziałem, aby radość moja w was była» (J 15,11). Jeśli nasze życie nie odzwierciedla radości, której źródłem jest świadomość bezinteresownej miłości Boga, jeśli pozwalamy dusić się omamom, nie widząc iż Pan jest obecny jako Przyjaciel, który chce troszczyć się o nas i nasze  życie, to tylko dlatego ponieważ nie poznaliśmy wystarczająco Jezusa.

Bóg zawsze ma inicjatywę. Mówi nam to bezpośrednio w słowach: «Ja was wybrałem» (J 15,16). Mamy pokusę myślenia, że to my wybraliśmy Boga, wiarę, ale tak naprawdę nie zrobiliśmy nic ponad odpowiedzenie na wezwanie. Wybrał nas bezinteresownie byśmy byli jego przyjaciółmi: «Już was nie nazywam sługami (…) ale nazwałem was przyjaciółmi» (J 15,15).

Dlatego może warto odwrócić perspektywę i przestać się skupiać na ocenianiu swojej miłości, zawsze znajdziesz w niej braki, niedoskonałości i niewierności. Dziś trzeba, byśmy na nowo odkryli, jak jesteśmy kochani. Bo bez tej świadomości nie ma prawdziwie przeżywanego chrześcijaństwa.

W początkach Bóg rozmawia z Adamem niczym z przyjaciel rozmawia z przyjacielem. Chrystus, nowy Adam, nie tylko odzyskał ówczesną przyjaźń, ale też intymność z Bogiem, który jest Miłością. Pytanie czy chcę odwzajemnić tę przyjaźń i uczynić z tej miłości sens i siłę napędowa mojego życia?
Wszystko się skupia w słowie: „kochać”. Przypomina nam to słowa św. Augustyna: «Dobry Pan przypomina nam tak często miłość, jako jedyne możliwe przykazanie. Bez miłości wszystkie inne dobre cechy niczemu nie służą. Miłość w rzeczy samej, prowadzi człowieka ku innym cnotom, które czynią go dobrym».

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji