Matka Bolesna

„Stabat Mater dolorosa…”.

Nasze życie składa się, tak jak w różańcu, i z części radosnych i z bolesnych, i ze światła, a także w pewnych momentach i z chwalebnych. W zależności od okresu i okoliczności mniej czy bardziej zależnych od nas.

Święto Matki Bożej Bolesnej skłania nas do pochylenia się nad tymi momentami najtrudniejszymi w naszym życiu.

To święto Matki Boskiej Bolesnej można potraktować także poniekąd jako hołd oddany wszystkim rodzicom, matkom i ojcom, którzy doświadczyli bólu utraty potomstwa.

Inny jest ból, niemalże wewnętrznie rozdzierający, rodziców martwiących się o swoje dorosłe dzieci, którym coś nie wyszło w życiu, nie ułożyli go sobie najlepiej: na przykład córka popadła w chorobę, nałogi, nie może ukończyć studiów. Jest ich bezradność, bo nie umieją, nie wiedzą jak pomoc dziecku, aby było szczęśliwe.

Jest przeszywające cierpienie matek, które „straciły” dzieci, bo wyjechały za granice i przez długi czas nie ma okazji, by się z nimi zobaczyć mimo rozrywającej serce tęsknoty.  Wreszcie jest żal i ból ogromny matek, które wychowywały swoje dzieci religijnie a teraz żyją z dala od Kościoła, od pojednana z Bogiem.

I wiele innych przykładów doświadczenia ludzkiego cierpienia, jedynie Bogu samemu znanego.

„A od krzyżem Matka stała, stabat Mater dolorosa…”.

Ale to także święto, aby pomyśleć o naszych mamach, które wciąż niepokoją się o nas, bez względu na to ile mamy lat; modlą się za nami przesuwając w spracowanych dłoniach paciorki różańca; cieszą się gdy znajdujemy czas, aby do nich zadzwonić, czy ich odwiedzić…

„Stabat Mater dolorosa…”.

Dzisiejsze święto tak mocno współgra z obchodzonych wczoraj świętem Podwyższenia Krzyża Świętego. Ból Maryi, Matki Jezusa pod krzyżem, na którym umarł Jej Syn pierworodny i umiłowany.  Ona zaprasza nas, byśmy potrafili w tym jej doświadczeniu zanurzyć wszelkie bóle i strapienia nasze, naszych rodzin i bliskich. Bo nikt inny tak jak Ona potrafi poprowadzić nas w ciszy naszych wszelkich cierpień i słabości ku radości i nadziei zmartwychwstania swojego Syna, którego spotkała na nowo po ciszy Wielkiej Soboty.

Powierzajmy siebie, a zwłaszcza innych, tych potrzebujących szczególnego wsparcia, sercu Maryi, wpatrujmy się w Jej oblicze pełne ufności względem Życia, które nosiła pod swoim sercem i ku któremu prowadzi nas.

Maryja, nawet ta Bolesna nigdy nie przesłania swojego Syna, Ona na Niego wskazuje, jako na Tego, który jest Źródłem naszego zbawienia i odpowiedzią na nasze, nawet najtrudniejsze życiowe dylematy. Maryja, Matka Bolesna wskazuje na Krzyż, przypominając, że on symbolizuje miłość Boga nas chroni, otacza opieką i ocala.

Dlatego możemy z ufnością wołać: „Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy na nas zwróć, a Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż…”.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji