Modlitwa odmierzana oddechem
Zmierzając do Jerozolimy Jezus przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodził do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami”. (Łk 17,11-12)
Dzisiaj modlitwa ubogiego „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami” staje się udziałem trędowatych. Do złudzenia przypomina ona modlitwę niewidomego z Jerycha, która stała się kanwą modlitwy Jezusowej.
Modlitwa Jezusowa jest praktyką, którą św. Paweł nazywał modlitwą „nieustanną”.
To modlitwa, która czerpiąc z biblijnych korzeni swoje początki wiąże z Ojcami Pustyni. Dalszy rozwój tej modlitwy związany jest z pojawieniem się w duchowości kierunku zwanego hezychazmem. Ogniskiem hezychazmu był najpierw Półwysep Synaj, skąd przeniósł się on na górę Athos a następnie w XI wieku zawędrował na Ruś. Do późniejszego spopularyzowania się Modlitwy Jezusowej przyczyniła się XIX wieczna książka p.t. „Opowieści pielgrzyma”. Opowiada ona o wędrówce mnicha żebraka, który przemierzając Rosję próbuje się nieustannie modlić. Pielgrzym napotyka Starca (bizantyjski odpowiednik mistrza duchowego), który uczy go modlitwy Jezusowej i instruuje go, by poprzez powtarzające się ćwiczenia, cichego powtarzania wezwania „Panie Jezu, Synu Boży, ulituj się nade mną grzesznikiem” w końcu doszedł do stanu, w którym sam stanie się modlitwą.
Chociaż niektóre komentarze porównują tę praktykę do hinduskiego czy buddyjskiego powtarzania mantry, istnieje jednak zasadnicza różnica. Celem medytacji niechrześcijańskiej jest oczyszczenie umysłu i zatarcie świadomości samego siebie. Natomiast celem modlitwy Jezusowej jest napełnienie umysłu, serca i duszy miłosierną obecnością Jezusa, w celu kontemplacji tej obecności z podziwem i miłością. Kontemplacja ma wnieść doświadczenie własnej, intymnej komunii z Jezusem w każdym oddechu tak, że nawet dla mnie (szczególnie dla mnie!) grzesznika, świat jest wypełniony miłosierdziem i łaską, a wszystko jest ciągłym wychwalaniem Boga. Innymi słowy celem tej modlitwy, której punktem wyjścia jest wiara jest pogłębienie wiary. Chrystus na końcu dzisiejszej Ewangelii wypowiada znamienne słowa do trędowatego: „twoja wiara cię uzdrowiła”.
Modlę się tą formą modlitwy od ponad trzech dekad i zapewniam, że przynosi ona w życiu duchowym niezwykłe owoce. Może nie koniecznie takie, jakich się na początku spodziewamy, ale z całą pewnością najlepsze dla naszej modlitwy w ogóle i dla naszego życia duchowego.
Fenomen tej modlitwy polega na tym, że można ją odmawiać dosłownie zawsze i wszędzie bez względu na to czy mamy akurat pięć minut czy trzydzieści.
Znam osoby, które dodają wezwanie Modlitwy Jezusowej po każdej dziesiątce różańca (razem z modlitwą Fatimską, która go uzupełnia). Ale są i tacy, którzy odmawiać ją zamiast różańca.
Praktyka bizantyjskich mnichów zachęca by odmierzać tę modlitwę oddechem. Odmawiając słowa: „Panie, Jezu Chryste, Synu Boży” powoli, przy wdechu, a następnie: „zmiłuj się nade mną grzesznikiem” powoli wydychając powietrze. Znam chrześcijańskich psychologów, którzy proponują tę praktykę modlitwy jak lekarstwo na zmaganie się z lękiem, niepokojem, żalem lub gdy nie możemy zasnąć. Dla mnie to prosty dowód na to, że nasza wiara nas uzdrawia.
Na koniec pozwólcie, że przywołam prosta naukę, jaką otrzymałem od jednego z mnichów, gdy gościłem na Górze Athos (dzięki życzliwości jednego z już nieżyjących arcybiskupów prawosławnych - Jeremiasza): „Odmawiając Modlitwę Jezusową skup się na słowach i kontempluj ich znaczenie. Słowo „Panie” jest przypomnieniem naszego oddania się Bogu i Jego woli oraz wyznaniem wiary w Jego Opatrzność. Wezwanie: „Jezu Chryste” – imienia, które jest ponad wszelkie imię – jest modlitwą zawierającą w sobie wszystkie inne modlitwy i słowa. To imię niesie łaskę i obecność Boga, który jest miłością. Określenie: „Synu Boży” jest wezwaniem, które wprowadza nas w tajemnicę miłości i komunii z Trójcą Świętą, w której możemy odnaleźć nasze bezpieczeństwo. Wezwanie: „Zmiłuj się” to prośba o Boże Miłosierdzie, o uzdrowienie, którego źródłem może być tylko Bóg, wreszcie o pociechę i nadzieję przychodzącą wraz z Jego przebaczeniem. Jest wołaniem o Jego miłość i łaskę. Wreszcie słowa: „nade mną” jest znakiem osobistego zaangażowania w tę modlitwę i w budowanie relacji z Jezusem, na której opiera się nasze chrześcijaństwo. Jest też modlitwą o przemianę „mojego” życia. Wreszcie ostatnie słowo tej modlitwy: „grzesznikiem” – oznacza, że mamy świadomość, że nie jesteśmy godni Jego łaski, miłości i przebaczenia i że wszystko to otrzymujemy darmo, po to, abyśmy i my potrafili ofiarować je za darmo”. W tych kilku słowach zawiera się całe przesłanie o zbawieniu przyniesionym przez Jezusa i jego istocie.
Komentarze
Prześlij komentarz