Adwentowa modlitwa

Nie potrzeba wam, bracia, pisać o czasach i chwilach.  Sami bowiem dokładnie wiecie, że dzień Pański przyjdzie tak, jak złodziej w nocy. Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej. Wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości i synami dnia. Nie jesteśmy synami nocy ani ciemności. Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi! Dlatego zachęcajcie się wzajemnie i budujcie jedni drugich, jak to zresztą czynicie. Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was wierzących. [1 Tes 5, 1-2.4-5.16-18]

Słowa św. Pawła z Listu do Tesaloniczan podejmują temat przewodni czasu adwentu: Oczekujemy dnia Pańskiego, dlatego św. Paweł wzywa nas do trwania w czujności, radości, wdzięczności i nieustannej modlitwie.

Kiedy pojawia się przed nami problem czasu poświęconego modlitwie powyższy tekst św. Pawła Apostoła wraca do nas niczym wyrzut sumienia: „nieustannie się módlcie” [1 Tes 5,17]

Wiele pokoleń ojców pustyni próbowało szukać odpowiedzi: jak zaadaptować to wezwanie do codziennego życia. Jest to jednak zdanie, które warto odczytać nie tyle z perspektywy obowiązku lecz tęsknoty za jak najbardziej intensywnym kontaktem z Bogiem pośród naszej codzienności. Ta zachęta św. Pawła winna być zatem dla nas źródłem ciągle powracającego pytania: czy jest we mnie tęsknota za jeszcze głębszą i intensywniejszą relacją z Chrystusem? To ona bowiem powinna wyznaczać nasze drogi poszukiwań odpowiedzi na tę zachętę apostoła.

Jak pisze ojciec Michał Zioło: „Nie zrozumiemy nieustanności modlitwy, jeśli będziemy ją traktować jedynie jako sumę modlitewnych aktów, które pociągają za sobą uruchomienie różnych władz duchowych człowieka czy jako sumę czasu, który poświęcamy na modlitewne działania” (Listy). W szukaniu odpowiedzi na pytanie jak modlić się nieustannie trzeba nam raczej dążyć do wyrobienia postawy świadomości nieustannego życia w obecności Boga, która sama w sobie zasługuje na miano modlitwy, niezależnie do konkretnych aktów modlitwy, jakie w ciągu dnia podejmujemy takich jak: Eucharystia, adoracja, lektura Pisma świętego czy inne. Można by zatem powiedzieć, że modlitwa nieustanna to bardziej perspektywa naszego patrzenia niż sama modlitwa rozumiana jako pewien akt. Jest to perspektywa, która bierze się z naszej osobistej relacji do Chrystusa, która uczy nas odkrywać w codziennej rzeczywistości sens różnego rodzaju zdarzeń przez odniesienie ich do naszej relacji z Jezusem.

Dlatego właśnie w medytacji monologicznej odwołujemy się do imienia Jezus. Bo nikt lepiej niż nasz Mistrz i Nauczyciel nie nauczy nas życia w nieustannej świadomości, że „Bóg zawsze jest przy nas a my przy Nim”, świadomości, która była udziałem samego Jezusa. I nikt inny niż On nie zaszczepi w nas łaski wiary, która będzie nas prowadziła do życia świadomością tej nieustannej obecności Boga.

Dlatego medytacja monologiczna staje się przez nieustanne przyzywanie imienia JEZUS z jednej strony zasiewaniem  w naszej świadomości i pamięci nieustannej obecności Boga, do chwili aż zapuści ona w naszym sercu korzenie tak mocno, że świadomość ta będzie nam towarzyszyła nieustannie gdy jemy czy pijemy, pracujemy czy odpoczywamy. Z drugiej zaś strony staje się czujnym oczekiwaniem na tę łaskę. Wiemy bowiem, że doświadczenie nieustannej obecności Boga nie jest owocem naszej modlitwy ani wysiłku a jedynie darem łaski. Dlatego można powiedzieć, że medytacja monologiczna jest najbardziej adwentową modlitwą, w której streszcza się zachęta św. Pawła z przywołanego Listu do Tesaloniczan:  „Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy…” aż ten dzień, w którym świadomość nieustannej obecności Boga stanie się naszym udziałem tak mocno, że nic nie zdoła jej już wykorzenić z naszego serca i naszej pamięci.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca