Skupić serce na Jezusie

 

Oto przechodzi, ale Go nie widzę, mija, ale Go nie dostrzegam. Porywa – któż Mu zabroni? Kto Mu powie: Co czynisz? Jakże ja zdołam z Nim mówić? Jakich dobiorę słów wobec Niego? Choć słuszność mam, nie odpowiem, a przecież błagać będę o litość. Jeśli zawołam, czy mi odpowie? Nie mam pewności, czy głos mój słyszy». (Hi 9, 14-16)

Kiedy po raz pierwszy przeczytałem ten tekst z dzisiejszego pierwszego czytania, wydał mi się bardzo medytacyjny.

Bo czyż nie jest tak, że w medytacji doświadczamy przechodzenia Boga, choć Go nie dostrzegamy? Potrafi nas jednak porwać mocą swojej łaski, tak że wszystko inne staje się mniej ważne, wręcz nieistotne wobec doświadczenia Jego obecności i działania.  Możemy mieć wątpliwości podobne do Hioba, który pyta: „Jakich ma dobrać słów, żeby mówić z Bogiem?” Nam także często ludzkie słowa wydają się tak nieadekwatne wobec rzeczywistości Boga, wobec której stawia nas modlitwa. Dlatego w medytacji posługujemy się – jak nam się wydaje – słowem najwłaściwszym, słowem wypowiedzianym i zrodzonym przez samego Boga – imieniem JEZUS. I podobnie jak chce Hiob, skupiamy się na błaganiu o litość wypowiadając wezwanie modlitwy, która – jak wiemy z Ewangelii – znalazła posłuch u Boga i została wysłuchana. Mowa oczywiście o Modlitwie Jezusowej, modlitwie ubogiego żebraka: „Panie Jezu, Synu Boży, ulituj się nade mną grzesznikiem”.

Wspominamy dzisiaj w liturgii św. Hieronima, człowieka, który porzuca karierę w Wiecznym Mieście, by wrócić do źródła narodzenia się Słowa, do Betlejem i aby tam, przez trzydzieści pięć lat pustelniczego życia poświęcić się jedynie Słowu Bożemu. Owocem tej długiej medytacji nad Słowem stał się pierwszy w historii przekład Pisma świętego przetłumaczony z języków oryginalnych na łacinę (Wulgata), który do dziś stanowi tekst wzorcowy dla  tłumaczy Biblii.

Św. Hieronimowi przypisuje się znane powiedzenie: „Nieznajomość Słowa Bożego jest nieznajomością Chrystusa”.

Głębię i moc słowa Bożego potrafi odkryć jedynie ten, kto z nim nieustannie obcuje. Medytacja daje nam taka możliwość i przywilej. Używam słowa przywilej, bo zawsze pierwszym, który nas powołuje do modlitwy jest Bóg. Człowiek medytacji – wedle słów św. Hieronima – to ktoś, kto odpowiedział na specjalne wezwanie Boga. Zaś uległość wobec słowa, pozwala mu wejść na drogę nawrócenia (metanoia).

Doświadczenie medytacji stawia nas wobec swoistego wyzwania wiary, która podpowiada nam, że za wypowiadanym w sercu wezwaniem towarzyszącym naszej medytacji jest coś więcej niż słowo. Doświadczenie medytacji mówi nam, że słowo, do którego odwołujemy się w praktyce modlitwy monologicznej jest symbolem obecności i łaski. A zanurzając się w tę obecność mocą wypowiadanego słowa pozwalamy się prowadzić coraz głębiej aż do spotkania z Bogiem, którego miejscem jest nasze serce zanurzone w ciszy stworzonej przez słowo.

Medytacja monologiczna jest przede wszystkim prosta w swojej istocie. Tym, czym często komplikujemy sobie życie jest rozdrabnianie naszego serca na zbyt wiele spraw, które wydają się ważne, ale w ostateczności zakrywają sobą to, co najważniejsze. Lubię powiedzenie abp. Rysia, które zaczerpnął właśnie do św. Hieronima: „Pierwsze jest zawsze pierwsze!” Bez względu na to, co by się działo! Św. Hieronim podpowiada nam swoim nauczaniem i swoją postawą, że chrześcijanin, to ktoś, kto swoje serce ma skupione na Chrystusie i dopiero przez pryzmat skupienia na Tym, który jest pierwszy i najważniejszy spogląda na wszystko inne. Bo jak zwykli mawiać najstarsi ojcowie Kościoła: „Kiedy Chrystus będzie na pierwszym miejscu, wszystko inne będzie na swoim”.

Medytacja monologiczna jest praktyką uczącą nasze serce i nasz umysł skupienia się na Chrystusie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów