Uważność w medytacji

Jednym z istotnych warunków praktyki medytacyjnej jest UWAŻNOŚĆ. Pozostaje jedno istotne pytanie dotyczące praktyki: Co czynić, by wzrastać w uważności?
Odpowiedź jakiej udziela o. Ernest Larkin – wielki autorytet w dziedzinie nauczania medytacji chrześcijańskiej brzmi: Pielęgnować życie duchowe. Uważność jest produktem ubocznym dojrzałej świętości. Lecz czy istnieją jakieś specjalne środki by wzrastać w jej praktyce i umiejętności? Jak stać się bardziej uważnym? Trzeba w tym miejscu zasugerować dwie drogi. Pierwsza z nich to medytacja, druga to czystość serca, jako podstawowe warunki każdej prawdziwej modlitwy. Są to dwa ramiona do objęcia Boga i wzrostu w uważności.

Po pierwsze uważność jest owocem pozostania wiernym każdego dnia praktyce Medytacji Chrześcijańskiej. Medytacja sama w sobie jest przedłużonym okresem uważności. Uczy uważności, która następnie jest przenoszona w codzienne życie. Praktyka czyni mistrza, jest więc oczywiste, że medytacja będzie kształtować nawyk uważności. Ojcowie pustyni zwykli mawiać: Znajdź Boga w modlitwie, a znajdziesz go wszędzie wokół. Wyprowadzając swoje codzienne życie z doświadczenia modlitwy będziemy łatwiej doświadczać prawdziwości słów, że wówczas łatwiej odnaleźć Go wszędzie. Bo jak zwykł mawiać Carlo Carretto: Wszystko jest miejscem Boga, środowiskiem Jego obecności. Ale dostrzec potrafi to jedynie człowiek modlitwy. Prawdziwe jest również zaprzeczenie tej reguły: bez regularnej praktyki głębokiej modlitwy trudniej znaleźć Boga w codziennym życiu i jego doświadczeniach. Ogólna uważność w ciągu dnia powoduje przenikanie go obecnością wobec Boga. Jak da się ją inaczej utrzymać, jak nie poprzez skoncentrowaną i skupioną obecność? Przez uczenie się świadomego bycia tu i teraz. Nie sposób być uważnym na Boga w przemijających wydarzeniach dnia, jeżeli nie znajdujemy czasu na spotkanie się z Nim twarzą w twarz w modlitwie? Musimy skupić się na Panu, zejść na ubocze i znaleźć spokój dla naszego ducha. To modlitwa uczy nas rozpoznawać Go, gdy pojawia się w przebraniu pod postacią innych ludzi i ich dobra, które jest Jego darem. 

Mistrzowie Medytacji Chrześcijańskiej zachęcają do podejmowania regularnej praktyki medytacji dwa razy dziennie. Zasada ta bierze swój początek w dawnej tradycji chrześcijańskiej. Franciszek de Osuna, jeden z najwybitniejszych nauczycieli kontemplacji i jeden z pierwszych przewodników duchowych  św.Teresy z Avila polecał dwa okresy medytacji dziennie, każdy z nich trwający jedną godzinę. De Osuna zalecał: „Masz wycofać się do swego serca i w ciągu dwóch godzin pozostawić wszystkie rzeczy stworzone, jedną godzinę przed i jedną godzinę po południu w czasie najcichszym z możliwych”. Poza tym czasem umysł ma być zajęty lectio divina,  de Osuna zgadzając się ze św. Bonawenturą, że „nikt nie może nazywać się wiernym Chrystusowi, jeżeli nie spędza większości dnia kontemplując Jego obecność w ten czy inny sposób”. Dla większości z nas dwie godziny zalecane przez de Osunę mogą być poza możliwościami czasowymi, jednak dla wielu ludzi dwa okresy od 20 do30 minut sprawdziły się jako bardzo praktyczne. Zaś Lectio Divina – zalecane przez tego nauczyciela modlitwy, to nie tylko czytanie Pisma, lecz również odczytywanie Bożej obecności w każdym czasie: w pracy, w naszych związkach z innymi, w świecie, który nas otacza. Nie chodzi więc o to, aby zostawiać wszystkie czynności z boku, aby zanurzyć się w rozmyślanie o Bogu, ale aby wykonując je czynić to ze świadomością, że w tym wszystkim służymy Jemu. Jest to więc możliwe! Ta świadomość tego, że wszystko cokolwiek czynimy – jak podpowiada św. Paweł – mamy czynić jak dla dla Boga, sprawia, że staramy się nasze czynności wykonywać jak najlepiej. Nikt z nas nie chce dawać Bogu byle jakiego daru. Powoli ta świadomość będzie rozciągała się na całe nasze życie: pracę, odpoczynek, modlitwę, spotkania z innymi etc.

Drugim sposobem kultywowania uważności jest czystość serca. Jest ona tak ważna, jak sama modlitwa ponieważ miara czystości serca jest miarą modlitwy. Tradycja chrześcijańska nieustannie powraca do tego związku począwszy od Jana Kasjana aż po współczesnych nauczycieli modlitwy takich jak Teilharda de Chardin, Merton czy Hans Urs von Balthasar. Czym jest owa czystość serca? Jest oderwaniem, szczególnie zaś, oderwaniem się afektywnym. Jest wolnością woli zanim człowiek stanie jeszcze przed koniecznością dokonania wyboru. Wolność taka wzrasta poprzez praktykę rzeczywistego oderwania się, wyrzeczenia się wszystkiego, co stoi na drodze służby Bogu.

Dzisiaj w dobie konsumpcjonizmu, to oderwanie się wydaje się być szczególnie trudne. Świat za wszelką cenę napędza nasze apetyty mówiąc: Jesteś tego warta (warty)! W chrześcijańskiej tradycji wyrzeczenie się jest drogą do skupienia na Bogu za cenę oderwania skupienia od innych spraw. Nauczyciele, tacy jak Franciszek z Asyżu, Teresa z Avila i Jan od Krzyża podkreślają nauczanie Ewangelii dotyczące zaparcia się samego siebie, jako warunek pójścia za Chrystusem. [...]. Chrześcijańscy mistrzowie duchowości kładą z reguły nacisk na wyrzeczenie się należnych nam dóbr i przyjemności, takich jak nasze pragnienia, posiadanie rzeczy materialnych, czy też zaszczytów tego świata czy choćby samego docenienia przez innych. Motywy te powtarzają się bezustannie w ich pismach i współczesny czytelnik łatwo wzdraga się przed takimi drastycznymi wymaganiami.  Jednak dzisiaj czytając ich pisma musimy pamiętać, że owe klasyczne dyrektywy muszą być zawsze odczytywane w świetle Bożej woli wobec każdego z nas i ciągłego odkrywania tego, kim jesteśmy w Bogu. Bóg ma dla każdego z nas unikalny plan, po to właśnie byśmy stali się tą wyjątkową osobą, którą zostaliśmy stworzeni od samego początku naszego istnienia. Wolność bycia tą osobą, do której stania się jesteśmy powołani, jest kontrolującym czynnikiem w procesie wyrzekania się rzeczy tego świata. Bowiem tylko w wolności jestem w stanie w całej pełni odpowiedzieć na Boże zaproszenie do miłości i oddania się Bogu. To czego się zapieramy, jest tym co staje na przeszkodzie naszej wolności: nienasyconych pragnień, tych które blokują działanie Ducha w naszym życiu.
Stąd też bierze się potrzeba czystości serca – by umożliwić Bogu działanie w nas. Warunkiem tego działania jest przestrzeń wolności naszego serca.

Tak więc całkowite wyrzeczenie się dotyczy jedynie niszczących pożądań. Umiejętność rozróżnienia i rozpoznania pomoże nam wyczuć, to co jest owocem działania w nas Ducha miłości, a co pazernością naszego ego. Chrześcijańskie kryterium wyboru, to pytanie o motywacje: Czy moje działanie jest wyrazem wolności i ekspansji ducha, czy też bierze się z lęku, samoprojekcji i samorealizacji na własną modlę? Lub, mówiąc jeszcze prościej: Czy wybierając myślimy tylko o sobie, czy też pozwalamy sobie na obniżenie mechanizmów obronnych naszego ja, które musi czuć się zabezpieczone na rożne sposoby, po to, by stawać się tą spontaniczną osobą, jaką w swej istocie jesteśmy i by doświadczyć działania Boga w naszym życiu. By jednak doświadczyć Bożego działania muszę umieć wyzbyć się własnych oparć i zabezpieczeń.

Język jakim posługiwała się w tym temacie Tradycja może nas łatwo zwieść. I tak na przykład De Osuna przedstawia wyrzeczenie się, jako przekroczenie i wyjście poza rzeczy stworzone. Według niego należy być „ślepym, głuchym i niemym na wszystko, co nie jest Bogiem” i musimy „ strzec serca z całą czujnością, wyzbywając się z niego wszelkich rzeczy doczesnych, by Ten, który je stworzył mógł wyłonić się w życiu pełnym łaski”. Tego rodzaju radykalny język może sugerować silne przekonanie, że należy odrzucić całe stworzenie. Nie tak jednak jest i nie to mówią nam autorytety życia duchowego. To wszystko co musi być pominięte jest niczym innym jak tym wszystkim, co stoi we współzawodnictwie wobec Boga, co chce posiąść moje serce, co chce je uczynić swoim niewolnikiem. Ale uwaga! Trzeba tu wielkiej wrażliwości i znajomości siebie, swoich wewnętrznych poruszeń, aby nie ulec zakłamaniu, że jeszcze jestem wolny, gdy w rzeczywistości moje serce jest już zniewolone w jakiejś dziedzinie. I tutaj ponownie do głosu dochodzi medytacja, która przez wsłuchiwanie się w siebie w ciszy, będzie pokazywała nam to wszystko, co jest w naszym wnętrzu a co przez wyciszenie naszych myśli, naszych mechanizmów obronnych, naszych usprawiedliwień nie da się łatwo zakłamać.
Medytacja stawia nas w prawdzie wobec tego, co dzieje się w naszym wnętrzu, dlatego bywa niejednokrotnie trudnym doświadczeniem, gdy każe nam się zmierzyć z tym czego nie podejrzewaliśmy, albo co skrzętnie próbowaliśmy ukryć przed sobą. Medytacja, jeśli będzie praktykowana wytrwale i codziennie staje się narzędziem prawdy, która wyzwala. Może czasem bolesnej, ale koniecznej do życia w wolności.

Jak jednak poradzić sobie z tak zdefiniowanym wyrzeczeniem, którego domagają się mistrzowie życia duchowego za samym Jezusem, przypominającym, że nikt nie może służyć dom panom? Otóż Karl Rahner zaleca „ wycofanie się w siebie samego” i z tego miejsca podejmowanie właściwych wyborów na każdą chwilę. Takie wycofanie nie ma nic wspólnego z wykręcaniem się od odpowiedzialności i ucieczką z pola aktywności. To przede wszystkim życie naszą prawdziwą jaźnią i życie naznaczone konkretnym celem, jakim jest we wszystkim wypełniać wolę Bożą.

Wydostać się poza rozproszenia, wyłączyć to bez przerwy gadające w nas "radio", skończyć z „pustym gadaniem i plotkowaniem”, unikać marnowania czasu na bezwartościową lekturę i wycofać się z "nadaktywności i spalającego nas nadgorliwego spełniania naszych obowiązków, z owej aktywności, która w istocie jest niczym innym jak uchylaniem się od naszych prawdziwych zobowiązań”.
Wejdź w siebie tak, by stać się prawdziwym sobą.

Tak pojęte wyrzeczenie się nie jest więc żadną ucieczką od życia, lecz „ stawaniem twarzą w twarz z samym sobą, spojrzeniem prawdzie w oczy, zamiast szukania pociechy w paplaninie, pogaduszkach i czysto zewnętrznym wyczerpaniu”. Eucharystyczne życie zobowiązuje mnie do „zaakceptowania mego codziennego życia takim, jakie ono jest. Nie potrzebuję ofiarowywać Bogu w sercu żadnych wzniosłych uczuć... Mogę złożyć przed Nim moją codzienność taką jaka jest, w całej swej małostkowości i trywialności”. Chrześcijańskie wyrzeczenie się jest jeszcze jednym sposobem naszej chrześcijańskiej uważności, pozwalają odkrywać to wszystko, co stoi na przeszkodzie do przeżywania naszego życia dla Boga i zgodnie z Jego wolą i mają na celu poszukiwanie Boga i jego woli przede wszystkim. Wszystko inne ma być jedynie wypadkową owego szukania Boga i jego woli, uczenia się umiejętności wsłuchiwania bardziej w głos Boga niż w argumenty naszego ego, czego źródłem jest zakotwiczone właśnie w dwóch codziennych okresach modlitwy kontemplacyjnej, jaką jest Medytacja Chrześcijańska – przypomina o. Larkin.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca