Bycie przed Bogiem

Wpadłem zobaczyć czy mnie tu przypadkiem nie ma.
Choć jak widać nie tylko ja tu zaglądam z tą samą nadzieją :-) 
Żeby jednak nikt nie składał reklamacji co do prawdziwości słów zawartych w Liście świętego Pawła Apostoła do Rzymian [por. Rz 5,5], to postanowiłem, że jednak tu zajrzę.

Oczywiście nie zaglądałem tu od jakiegoś czasu nie dlatego, że nie chcę, ale dlatego, że wciąż jestem w podróży ekumenicznej, która dodana do innych obowiązków wyczerpuje limit czynności duchowych możliwych do wykonania w tym szczególnym okresie. Na szczęście na horyzoncie widać już kres tej podróży. 
Nie znaczy to bynajmniej, że nie lubię tych spotkań. Niemniej przypadają one w trudnym czasowo okresie dla przeciętnego duszpasterza, do grona których należę, gdy trzeba połączyć zwykłą, codzienną pracę duszpasterską z chodzeniem po "kolędzie", końcem semestru w szkole, końcem semestru na uczelni i wspomnianym już czasem spotkań ekumenicznych, które w moim przypadku przeplatane są spotkaniami międzyreligijnymi. Ten cały miszmasz styczniowy sprawia, że czasem do medytacji, która staje się niejednokrotnie jedynym wytchnieniem w ciągu dnia przystępuję podobnie jak ten pan na obrazku :-)




Dzisiaj podczas spotkania ekumenicznego w kościele ewangelicko-augsburskim pod wezwaniem św. Trójcy w Warszawie modliliśmy się pięknym tekstem, w którym ze względu na słowa dało się odkryć ducha medytacji:

...Prosimy Cię Boże, ucz nas z Chrystusem uniżać się do aż śmierci, po to by z Nim także móc radować się powstaniem do nowego życia.A jak ziarno z pól w chleb łączymy, a grona winne tłoczymy, aby wino wydały, tak przetwórz nasze serca i zgromadź nas w jedno z Twoimi wybranymi, prorokami, apostołami, męczennikami, przewodnikami wiary, którzy w ciągu wieków Tobie służyli w Duchu i w Prawdzie. Ochraniaj Kościół Chrystusowy, wzmacniaj go i wspieraj. Wysłuchaj nas Ojcze miłosierny, gdy z całym Twoim Kościołem rozproszonym po całej ziemi o powtórne przyjście Twojego syna błagamy wołając: MARANATHA - Przyjdź rychło, Panie! Przyjdź Panie Jezu! Amen.


Doświadczenie ekumenizmu czy też dialogu międzyreligijnego pokazuje, że Pan Bóg prowadzi ludzi różnymi drogami. Wielość wyznań czy religii to znak, że każdy człowiek odpowiada Bogu zgodnie z postanowieniem swojego serca i każda z tych odpowiedzi jest dobra, pod warunkiem, że jest szczera i autentyczna. Jest jednak pewna ważna cecha, którą znajdujemy wszędzie, którą wypracowały niemal wszystkie systemy religijne i która świadczy w dużej mierze o głębi i skuteczności tej odpowiedzi. Mam na myśli to, co Katechizm Kościoła Katolickiego w odniesieniu do modlitwy nazywa skupieniem serca [KKK 2699] . Ta czujność w trwaniu w obecności Boga jest charakterystyczna dla intensywnego życia modlitwą. Jest to modlitwa, która otwiera człowieka na obecność Boga w głębi jego jestestwa, będąc odkryciem prawdy wyrażonej przez św. Pawła w innym miejscu: Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży w was mieszka [1 Kor 3,16] Modlitwa a zwłaszcza ta, która idzie w kierunku skupienia, kontemplacji jest sposobem by tej prawdy doświadczać w sposób namacalny. Więcej jest to doświadczenie, które uczy nas troski o trwanie w obecności Boga tu i teraz. W ten sposób chwila po chwili możemy przeżywać nasze życie jako przestrzeń obecności Boga a także przestrzeń rozwoju duchowego i naszego człowieczeństwa w jego najgłębszym wymiarze. Możemy to uczynić właśnie i tylko dlatego, że nasze  życie wyrasta z tej łączności z Bogiem. Jest ona przestrzenią odkrywania w nas tego, co najistotniejsze a więc głębokiej prawdy o nas samych, o naszej wartości i oryginalności jako jedynych w swoim rodzaju stworzeń i dzieci Bożych.



Co więcej, medytacja jest najprostszą i najbardziej skuteczną formą modlitwy, dostępną dla każdego, gdyż w prosty i zarazem praktyczny sposób wprowadza nas w stan trwania przed Bogiem, bez konieczności budowanie obrazu w wyobraźni i uczy czujności, która potrafi tę obecność dostrzegać nawet w najbardziej subtelnych przejawach codziennego życia.
Owo trwanie przed Bogiem jest tym, co św. Jan od Krzyża określał mianem "modlitwy milczącej miłości". Jest to spojrzenie wiary utkwione w Jezusie. Jak mówił pewien prosty wieśniak: "On patrzy się na mnie a ja na Niego i to nam wystarczy". Taka jest miłość. Jej nie potrzeba wiele.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca