Dialog



Ostatnie dni przypadające po Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan należą już zgodnie z niedługą tradycją do wyznawców islamu. Wprawdzie nie mamy ich w Polsce za dużo, to jednak możemy się poszczycić naprawdę dobrymi relacjami, które pielęgnujemy od wielu lat. Szczególną formę przybierają one od jedenastu lat. Od tego bowiem czasu obchodzimy Dzień Islamu w Kościele Katolickim w Polsce. To niezwykła inicjatywa i pionierska w Europie. Początkowo wspólne świętowanie wyznawców dwóch religii monoteistycznych zaczęły się od spotkań z Tatarami - naszymi rodzimymi muzułmanami, by potem rozszerzyć się na innych przedstawicieli świata islamu mieszkających w Polsce. Ewenementem tego spotkania jest także to, że gromadzimy na nim zarówno przedstawicieli sunnitów jak i szyitów. To nie często się udaje! W tym roku na spotkaniu 26 stycznia - bo taka data została wybrana na obchody Dnia Islamu było obecnych ponad trzysta osób. Ale spotkanie to owocuje także innymi spotkaniami zarówno w środowiskach katolickich jaki i muzułmańskich. Ostatnie z nich przypada w niedzielę, kończąc definitywnie dialogiczny maraton, choć nie kończąc samego dialogu.

W tym roku spotkanie było wyjątkowo ciepłe ze względu na to, że Rada Wspólna Katolików i Muzułmanów uhonorowała tytułem "Człowieka Roku" panią Halimę Szachidewicz - przewodniczącą Gminy Muzułmańskiej w Białymstoku, kobiet wielkiego serca, u której w domu - gdzie chętnie bywamy zapraszani przez nią -  każdy z nas niezależnie czy jest muzułmaninem, katolikiem czy prawosławnym czuje się jak u cioci. TYm większą dla mnie radością było przeżywać wręczenie tej nagrody.



Niech mi będzie wolno przywołać fragment rozmowy z tą niezwykłą kobietą:

- Czuje się pani bardziej Polką czy Tatarką?

- Tu nie ma sprzeczności. W czasie wojny do walki szli Polacy i Tatarzy. Jeden w okopie odmawiał "Ojcze nasz", a drugi "Al-Fatihę". Jestem obywatelką Polski, patriotką. Ale jestem też Tatarką. Ci, którzy to różnicują, są chyba ludźmi złej woli. Bo to, że uszanuję swoją tożsamość, nie znaczy, że muszę nie szanować pani tożsamości. Nie lubię słowa tolerancja, bo to oznacza, że coś się toleruje, a między religiami musi być współżycie, współpraca i dialog. I to nie znaczy, że mamy się przekonywać, że czyjaś religia jest lepsza. Po prostu pani przedstawia swoje zasady, a ja swoje. I one najczęściej są podobne. Współpracujmy tam, gdzie są zbieżne, ale też pozostawmy dla każdej religii sferę sacrum.

- Porozumiewacie się państwo między sobą po polsku czy po tatarsku?

- Po polsku. W Białymstoku jest tylko jedna osoba - pani Klara Janglajew - która zna tatarski. Nie wiem, czy ktoś jeszcze mówi w tym języku.
Tatarzy przyjeżdżali tu sami, bez rodzin. Żenili się więc ze Słowiankami - Polkami lub Białorusinkami. Ale ponieważ byli wojskowymi i rzadko bywali w domu, nie miał kto uczyć ich żon i dzieci tatarskiego. I tak utracili swój język.

- Jak wygląda islam tatarski? Czy tak samo jak w innych krajach muzułmańskich?

- Islam jest ten sam, bo Koran jest dla wszystkich jednakowy. Jedynie czas między modlitwami wygląda u nas inaczej niż u muzułmanów z krajów arabskich. Ale kraje arabskie też różnią się między sobą tradycją, zwyczajami, kuchnią itd. W Polsce jest prawie 40 mln ludzi, z czego 4 tys. to Tatarzy. Kropla w morzu. Przez wzgląd na otoczenie dostosowujemy się. Wprawdzie na święta wielkanocne nic nie przygotowuję, ale też tego dnia nic nie robię. Odpoczywam. I to nie tylko ze względu na sąsiadów, ale w ogóle na szacunek wobec innej religii. W Boże Narodzenie zaś w niektórych domach, jeśli są małe dzieci, stawia się choinkę, aby dziecko nie biegało do sąsiadów i nie pytało, dlaczego oni mają, a u nas nie ma. Zresztą to w pewnym sensie i dla nas są święta, z tego względu, że są to dni wolne od pracy, odwiedza się krewnych, wyjeżdża gdzieś. I to jest święto dlatego, że wszyscy są razem.
Faktem jest jednak, że my, tu w Polsce, przez wiele lat nie mieliśmy raczej łączności z krajami muzułmańskimi, w związku z czym powstały pewne naleciałości.

- Jakie to były naleciałości?

- Chodzi o zwyczaje. W latach 80. do Polski przybyli studenci z krajów arabskich. Uważali, że lepiej od nas znają zasady wiary. Np. jednostką czasu modlitwy jest rekjat, czyli taki odstęp, w jakim powtarzają się kolejne modlitwy. Tatarzy modlili się dość długo, bo około siedmiu, ośmiu rekjatów. Ci studenci natomiast często już po dwóch rekjatach wychodzili, bo uważali, że tyle wystarczy. To tak samo jak w kościele - jeden przyjdzie, odmówi "Ojcze nasz" i wyjdzie, inny zaś zostaje na całą mszę albo jeszcze dłużej.
Unormowaliśmy te sprawy w taki sposób, że po pewnej części modlitwy była przerwa - oni mogli wówczas wyjść, a myśmy zostawali dłużej.
Poza tym zarzucano nam, że nie odmawiamy w ciągu dnia wszystkich modlitw. Tymczasem myśmy pracowali, więc nie zawsze były warunki do tego, by się pomodlić. Zresztą w ciągu dnia jest taki przedział czasowy, kiedy można odrobić zaległą modlitwę. A jeśli z jakichś przyczyn jest to niemożliwe, też nic się nie stanie. Bo to nie modlitwa stanowi o religii. Najważniejszy jest styl życia. Ten, kto modlitwy nie popiera czynem, nie jest prawdziwym muzułmaninem.
Miano też nam, kobietom, za złe, że chodzimy bez chustek, podczas gdy jest powiedziane, że kobiety mogą się ubierać dowolnie, byle ich ubiór był skromny. Większość naszych pań chodzi w spodniach i tunikach albo długich spódnicach. Ale młode osoby chodzą już w krótszych spódniczkach, czasem też w bluzkach z krótkim rękawkiem. Jednak do modlitwy wszyscy stawiają się przepisowo ubrani. Gościliśmy muftich różnych krajów - Libanu, Bośni, Rosji - i nikt nie stwierdził, że nasze praktyki odbiegają w jakiś sposób od tego, co jest w innych krajach.
Tak naprawdę to Polki, które przeszły na islam, stały się ortodoksyjnym odłamem tej religii. Chodzą ubrane jak typowe Arabki. A przecież islam to nie tylko Bliski Wschód.


Tak pięknie zarówno w tym co mówi, jak i w jej całym życiu wybrzmiewa zdanie wypowiedziane kiedyś prze Khalila Gibrana: Stworzenia bez kręgosłupa mają najtwardszą skorupę. Zatem ci, który mają dobrze uformowany kręgosłup wiary nie muszą przywdziewać skorupy, gdyż wysoka świadomość swojej wiary i jej wartości sprawia, że człowiek nie lęka się słuchać ludzi wierzących inaczej. Tylko ludzie małej wiary boją się dialogu.
Słuchanie innych z szacunkiem dla ich wiary i przekonań to wielka sztuka. I ciągle się jej uczę. Również dzięki takim osobom jak pani Halima. 


Mam nadzieję, że tym, którzy medytują łatwiej to zrozumieć. Gdyż medytacja nie tylko uczy słuchania, ale również otwartości serca, cechy bez której jakikolwiek dialog byłby niemożliwy.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca