sobotnia sesja
W ostatnią sobotę odbyła się kolejna "mała sesja" medytacyjna w wieży przy kościele św. Anny. Od czasu pierwszej z nich mam niesłabnące wrażenie jej szczególnego uroku. Bez względu na to czy przychodzi na nią więcej osób czy mało zawsze ma ona w sobie coś niezwykłego. Można odczuć jej delikatną ale skuteczna moc. Być może dzieje się tak za sprawą wpisanej w te sesje Eucharystii, przez co te sesje ukazują pewną drogę ku której doświadczenie medytacji ze swej natury ma prowadzić, dochodząc w pewnym momencie do szczytu - jakim jest Eucharystia - spotkania z żywym i obecnym w swoim Ciele i Krwi Bogiem. A może jest w tym wszystkim tak mocno odczuwalna duchowość "pustyni w mieście", która sprawia, że możemy na nowo odkryć moc modlitwy w zgiełku miasta, gdzie za oknem krzątają się ludzie wokół swoich codziennych spraw, jest hałas, gra muzyka a w samym centrum tej rzeczywistości są ludzie zanurzeni w obecność Boga, tego, bez którego wszystko to by nie istniało i żyjący świadomością prawdy, której tak często w biegu życia brakuje tym, którzy są na zewnątrz, że "w Nim żyjemy poruszamy się i jesteśmy."
Być zanurzonym w świecie a jednocześnie być od niego oderwanym, to jest owo cudowne doświadczenie, które staje się obecne w czasie medytacji. Być na świecie, choć nie być ze świata...
Czym innym jest rozprawianie teoretyczne o Medytacji Chrześcijańskiej, a czym innym jej doświadczanie. Doświadczenia nie da się w pełni przekazać, chociaż osobista relacja jest w stanie oddać jakąś część tego oryginalnego przeżycia. ,
Medytację Chrześcijańską na całym świecie praktykowali i praktykują ludzie wszelkiego pokroju i wszystkich profesji. Skąd bierze ona swą siłę i zdolność opróżniania duszy i doprowadzenia modlącego do spotkania z Bożą obecnością? Nie z jakiś tam magicznych mocy mantry. Dla ojca Johna Maina mantra była drogą wiary. Mantra w wydaniu chrześcijańskim jest „dążeniem serca”, by posłużyć się tu określeniem św. Teresy z Lesieux. Mantra wypowiadana umysłem pozostaje ekspresją serca, w tym przypadku oznaczającego całą osobę. Serce w rozumieniu biblijnym jest najgłębszą częścią nas samych, naszym centrum jako osoby.
Mantra stwarza jednocześnie i pustkę i pełnię wewnątrz nas do tego stopnia, że serce staje się jedno bez żadnych podziałów. I tak oznacza to, że skuteczność mantry jest wprost proporcjonalna do stopnia integracji danej osoby i intensywności w zaangażowaniu i oddaniu sprawie modlitwy.
Mantra wyraża złożenie siebie całego Bogu. Oczywiście oddajemy tylko tyle samych siebie, na ile siebie posiadamy. Jest to, więc miara naszej wolności. Święci inwestowali w Boga wszystko, ponieważ nie było w nich żadnego rozdarcia i cieszyli się prawdziwym ubóstwem w duchu. Początkujący robią, co mogą, każdy na miarę swoich możliwości. Pozostają wierni Medytacji Chrześcijańskiej jako aktowi wyrzeczenia się swego myślenia i niezłomną wolą wypracowania w sobie pustki tak, by wypełnił ją sobą Bóg. W tym zawiera się dynamika pustki i pełni modlitwy mantrycznej.
„Ma-ra-na-tha” jest powitaniem biblijnym (1 Kor 16,22) i oznacza „Przyjdź Panie”. W tej modlitwie używana jest nie jako bezpośrednie błaganie, ale jako sposób zwrócenia swej uwagi na Boga w nas. Mantra wyraża niepodzielne i bezsłowne skupienie się na Wielkiej Tajemnicy zamieszkującej w głębi naszego jestestwa. Rozumowe skojarzenia, uczucia i sentymenty są tu traktowane jako niepożądane intruzy, nawet, jeżeli toczą się wokół nabożnych spraw. Bezruch i spokój są jedynym celem; najpierw zewnętrznie, potem aż do pokoju niepodzielnej uwagi skupionej w jednym punkcie. Mantra staje się wyrazem zobowiązania umysłu, który pragnie wyzbyć się wszystkiego, oprócz samej mantry tak, by szeroko otworzyć się na Bożą obecność. Mantra staje się nowym językiem wyrażania miłości do Boga i przyjmowania Jego miłości.
Tak oto ludzka otwartość i Boska obecność stają wobec siebie w bezpośredniej proporcji. Bóg przychodzi według św. Jana od Krzyża, tam gdzie jest dla Niego zrobione miejsce. Mantra jest modlitwą wyzbycia się wszystkiego, oprócz niej samej. Dokonuje przesunięcia modlącego poza to, co mniej ważne do rejonów ducha. Bóg jest Duchem i zamieszkuje w naszym duchu i centrum, poza naszymi zdolnościami tego sobie wyobrażenia. Podróż do Boga pozostawia wszystko inne poza nami i, by znów posłużyć się słownictwem św. Jana od Krzyża, odbywa się ona na stopach miłości i wiary wprost do serca Boga. Tak, więc przejście to w swej idealnej formie jest pozostawieniem wszystkiego na rzecz Wszystkiego, czym jest Bóg. Mantra jest narzędziem czyniącym adekwatnym pierwsze Błogosławieństwo: Jest modlitwą wzywającą nadejście Królestwa Bożego. John Main nie ustępował w swym przekonaniu, że jest dyscypliną, a nie techniką.
Kluczem do wszystkiego jest tutaj oderwanie się. W tradycji monastycznej oderwanie się często utożsamiane jest z czystością serca, zwrotem zaczerpniętym z języka biblijnego. Termin ten jest mniej narażony na błędne interpretacje niż „oderwanie się”. To w języku potocznym może kojarzyć się z apatią, czy też z brakiem poświęcenia. Duchowe oderwanie się, jest poświęceniem najwłaściwszym, takim, które dokonuje właściwego wyboru, we właściwym umiarze i dla właściwych powodów. Ludzie „oderwani” są wolni, zintegrowani i zakorzenieni w Bogu we wszystkich formach ich miłości. Są otwarci na prawdę, ponieważ Słowo Boże jest podstawą ich każdej decyzji. Żyją ze źródła swej samowiedzy a nie z poddaństwa swemu egoizmowi. Wiara w sensie biblijnym jest najlepszym synonimem oderwania się.
Komentarze
Prześlij komentarz