Inauguracja


I stało się. Dzisiaj po raz pierwszy mieliśmy okazję medytować w nowym miejscu. Tym bardziej niezwykłym, że jest nim świątynia, a zatem miejsce, które wydaje się być najlepszym do spotkania z Bogiem, miejsce Jego nieustannej obecności w Najświętszym Sakramencie, miejsce zanurzone w klimacie modlitwy monastycznej. Dzięki spotkaniom w tym szczególnym miejscu ufam, że dobrze wpiszemy się w charyzmat wspólnoty Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich jaką jest modlitwa w gwarze miasta.


Przywykliśmy do myślenia o modlitwie jako czymś „naszym”. Innymi słowy wydaje  nam się, że owoce modlitwy zależą od naszego wysiłku. Kładę tu szczególny nacisk na słowo "naszego". Rzadziej spoglądamy na modlitwę jako przestrzeń działania Boga, przestrzeń, w której to ja muszę umieć zrezygnować z kontroli na rzecz powierzenia się Bożemu działaniu. Doświadczenie medytacji uczy nas właśnie tego nowego spojrzenia na modlitwę. Jest przestrzenią działania Boga, do uczestnictwa w której jestem zaproszony. Jest miejscem doświadczenia obecności. Miejscem spotkania. Jak często jest tak, że spotykając się z drugim człowiekiem potrafimy myśleć już o tym, co będzie za kilka godzin, albo następnego dnia; co zjemy na kolację, albo co muszę jeszcze załatwić. To sprawia, że spotkanie, w którym uczestniczymy jest mniej pełne i owocne niż mogłoby być. Jeszcze częściej zdarza się tak, gdy przychodzimy spotkać się z Panem Bogiem czy to w Kościele na Mszy świętej czy to w codziennej modlitwie. Jestem ciałem, choć myślami i duchem jestem gdzieś indziej.
Medytacja to modlitwa, która uczy nas głębokiego zaangażowania w bycie tu i teraz. To właśnie dzięki świadomemu byciu tu i teraz, dzięki otwartości i uważnemu skupieniu się na powtarzanym słowie mamy okazję przeżyć czas spotkania z Bogiem głębiej i owocniej.
To dlatego mistrzowie medytacji tacy jak św. Jan Kasjan, św. Benedykt, św. Jan od Krzyża, Thomas Merton czy o. John Main mówią, że medytacja jest doświadczeniem.
O. Carlo Carretto zwykł mawiać: „że wszystko jest miejscem Boga, środowiskiem Jego obecności”. Niestety ów fakt zbyt często nam umyka. Zapominamy o tym, że „w Bogu żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” minuta po minucie, godzina po godzinie, dzień po dniu. Ta nieświadomość z kolei sprawia, że dzielimy nasze życie na sacrum i profanum, tak jakby jakaś jego część realizowała się poza Bogiem.
Medytacja uczy nas życia w świadomości nieustannego trwania przed Bogiem. Uczy nas wsłuchiwania się w Jego głos, który mówi do nas przez wydarzenia życia, tak jak wsłuchujemy się w powtarzane podczas modlitwy słowo. Ale uczy także pokory. To co musimy robić, to przede wszystkim trwać. Reszty dokonuje sam Bóg. To On jest reżyserem naszego życia, naszej modlitwy. To O n decyduje o jej owocach. „Wszystko jest łaską” – zwykła mawiać  św. Teresa od Dzieciątka Jezus. I medytacja uczy nas doświadczyć tej prawdy. Wywraca nasz sposób myślenia, który podpowiada nam, że otrzymam od Pana Boga tyle na ile zasłużę i na ile zapracuję. Wszystko, czego potrzebujemy dla naszego uświęcenia mamy już wchodząc w tę modlitwę. Gdyż to, co najważniejsze, to to, że staję w obecności Boga, że doświadczenie medytacji jest miejscem działania Ducha Świętego, miejscem wylania Jego łaski. Nie dokonuje się to jednak pośród fajerwerków i niesamowitych duchowych darów takich jak lewitacja. Dokonuje się w ciszy i pokorze, dlatego jedyne, co mogę to z wdzięcznością przyjąć ten czas, który jest dla mnie darem, lecz nie mam prawa oceniać, czy moja modlitwa była udana, czy też nie, bo nie widzę jej owoców.

 
Często jest tak, że wchodząc w doświadczenie modlitwy czegoś się spodziewamy. Doświadczenie medytacji zaś uczy nas przeniesienia środka ciężkości z owego „spodziewam się” na „ufam”. A jeśli ufam, to nie potrzebuję żadnych dowodów, żadnych niezwykłych znaków potwierdzających działania Pana Boga i Jego łaski.
Dlatego medytacja, to doskonały sprawdzian naszych intencji. Jeśli szukam w niej jakichś szczególnych doświadczeń to się zawiodę, albo będę doświadczał zgoła czego innego niż się spodziewałem: bólu, niewygody, rozproszeń.
Św. Jan Kasjan zwykł mawiać, że : „dobra modlitwa jest drogą obumierania dla siebie, dla świata i wszystkiego co na nim jest, jest pracą nad opustoszeniem naszego serca i umysłu, aby mógł je wypełnić Bóg; dzięki czemu odrywamy się od naszych wyobrażeń o sobie, o świecie i o Bogu na rzecz prawdziwego doświadczenia Jego obecności i miłości”.
Medytacja jest doświadczeniem, które prowadzi nas poprzez proces oczyszczenia (burząc nasze złudzenia, wyobrażenia i pragnienia, które skutecznie odrywają nas od rzeczywistości i od zgody na Boże działanie w naszym życiu), poprzez oświecenie (które nie ma nic wspólnego z intelektualnym poznaniem, lecz jest światłem wlanym do naszego umysłu i serca przez Boga), do zjednoczenia, które jednak może dokonać się jedynie miłości bezinteresownej i ofiarnej, która także jest tylko Jego darem.
Medytacja to chłonięcie obecności Boga. To trwanie w ciszy, w której Bóg do mnie mówi i bez której nie mam szansy Go usłyszeć. Wielu chrześcijan boi się milczenia, gdyż w milczeniu jestem, zmuszony stanąć w prawdzie, w ogołoceniu przed sobą i przed Bogiem; mogę usłyszeć, to, czego nie chcę i co dotąd zagłuszałem swoim aktywizmem. Jeśli jednak nauczę się wsłuchiwać w Boga i w siebie w modlitwie, nauczę się to także robić w życiu. Nauczę się przenosić modlitwę w codzienne życie. I stanie się nią dla mnie moja praca, moje domowe obowiązki, moje spotkanie z bliskimi czy z przyjacielem a sposobem mówienia Boga do mnie rytm życia mojego miasta, płacz dziecka, czy wiadomości jakie usłyszę danego dnia w radio lub telewizji.
Dlatego pozwólmy Panu Bogu prowadzić się w doświadczeniu tej modlitwy, ucząc się zgody także na to, aby w codzienności to On trzymał ster naszego życia.



Medytacja jest doświadczeniem. Na dwie rzeczy w tym doświadczeniu warto zwrócić uwagę, gdyż dają one szansę jego pogłębienia: Po pierwsze oddech – zgodnie z tradycją Biblijną słowo ruah – oznaczające oddech jest symbolem tchnienia danego nam przez Boga, przez które Bóg daje nam życie. A zatem każdy oddech jest kolejnym darem podarowanym nam przez Boga, który wszystko podtrzymuje w istnieniu. To jedna z rzeczywistości, w którym w doświadczeniu medytacji możemy odkryć Boże działanie. To, że oddycham, że żyję jest Jego darem.
Druga rzecz to słowo. Wypowiadane przeze mnie, z serca i z zaangażowanym umysłem jest moją modlitwą. Jest to jednak modlitwa ubóstwa, ucząca mnie pokory i zawierzenia. My lubimy przypominać Panu Bogu o tym, co powinienem dla nas uczynić. Jeśli czegoś bardzo potrzebujemy, lub czegoś się boimy, potrafimy mówić mu o tym kilka razy na godzinę, żeby przypadkiem nie zapomniał. Medytacja uczy nas w jednym słowie lub zdaniu zawierzyć wszystko, uczy nas zaufania, o którym mówi Pismo święte, że „Bóg lepiej wie czego nam potrzeba, zanim Go poprosimy”. A zatem jedynie czego potrzebuję, to zaufać Mu i oddać Mu w tym słowie całego siebie z pewnością, że On wie co dla mnie najlepsze i udzieli mi tego.
Ale wypowiadane słowo to także Słowo samego Boga, który mówi do mnie. Święty Jan od Krzyża nauczał, że Bóg Ojciec wypowiedział tylko jedno słowo – był nim Jego Syn. To Słowo stało się źródłem wszystkiego: stworzenia, odkupienia. Wsłuchując się w słowo jakie wypowiadamy miejmy świadomość, że to także słowo samego Boga. Ma ono zatem niezwykłą moc stwórczą, uzdrawiającą, przemieniającą. Otwórzmy się zatem na nie pozwalając, aby Bóg mocą tego słowa dokonywał w nas swego dzieła. 

Kiedy medytujesz, to Jezus 
modli się w tobie do Ojca w Duchu.
Jesteś niesiony żarem Jego miłości.
Bądź jak rzeka służąca każdemu,
a przyjdzie czas, że przemienisz się w Miłość.
                                                                                                o. Jan M. Bereza OSB


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca