Aniołowie są wszędzie

Przeżywamy dzisiaj w Kościele jedno z moich ulubionych świąt: Święto Archaniołów Michała, Gabriela i Rafała. Za dwa dni zaś liturgia raz jeszcze zatrzyma się nad tą tajemnicą duchów niebieskich, gdy obchodzić będziemy wspomnienie Aniołów Stróżów, które obchodzimy co roku 2 października. Oba te przywołane w kalendarzu liturgicznym dni mają nam przypominać o szczególnej Bożej interwencji w dzieje człowieka, dokonującej się poprzez Aniołów. Stąd pozwólcie na moją dzisiejszą refleksję trochę teologiczną trochę osobistą. 

Aniołowie otrzymali misję, by nas prowadzić, ochraniać, upominać, pomagać w nawróceniu, wspierać w wykonywaniu powierzonych nam zadań, bronić w momentach niebezpieczeństw i pokus. Nasz Anioł Stróż jest uosobieniem Opatrzności Boskiej w stosunku do każdego z nas osobno. Od pierwszej chwili naszego życia na ziemi do niego należy przewidywanie i usuwanie rozlicznych niebezpieczeństw, które zewsząd nam zagrażają, a które mogłyby nam przeszkodzić w osiągnięciu celu, dla którego zostaliśmy stworzeni. Zanoszą nasze modlitwy do Boga i wstawiając się za nami, przyczyniają się do naszego zbawienia. Pierwszą i najniższą posługą Anioła Stróża jest usuwanie wszystkiego, co może zaszkodzić zdrowiu i zagrozić życiu powierzonego mu człowieka. Następną posługą jest uświadamianie duszy szatańskich pułapek. Potem najszlachetniejsze i najważniejsze posługi to oświecanie, pouczanie i zachęcanie do godnego życia. Gdy jednak mimo tak czułej opieki człowiek upadnie, Anioł Stróż nie opuści go, ale będzie błagał Boga o łaskę nawrócenia, bowiem Anioł Stróż niczego tak nie pragnie, jak nawrócenia grzesznika (por. Łk 15, 7). Jedną z wielkich łask, jakie Anioł Stróż może wyświadczyć człowiekowi, jest pouczenie o zbliżającej się śmierci. Wprawdzie Anioł Stróż z polecenia Bożego zawsze jest gotów nieść nam wszelkiego rodzaju pomoc, ale prawdą jest również, że kto prosi, ten otrzymuje. Częste zwracanie się do anioła, częsta do niego modlitwa, niejako podwaja jego czujność i dobroć dla nas. Kto częściej się modli, ten więcej otrzymuje dobrodziejstw z jego ręki. Jako stworzenia czysto duchowe aniołowie posiadają rozum i wolę: są stworzeniami osobowymi i nieśmiertelnymi (por. Łk 20, 36). U ludzi dusza połączona z ciałem stanowi osobę. U aniołów osobą jest sam duch. Duchową naturę aniołów potwierdza szereg soborów powszechnych, jak np.: laterański IV (1215), lyoński II (1274), florencki (1431-1435) czy watykański I (1879-1870). Istnienie aniołów należy do prawd naszej wiary. Pośredniczą oni między Bogiem i ludźmi. Występują nie tylko w chrześcijaństwie i judaizmie, ale także w islamie i religiach staroirańskich.

 [arab:Azra'il anioł śmierci w islamie - "ten, któremu pomaga Bóg"]
 
Wedle Dunsa Szkota, Bóg na początku świata stworzył nieskończoną ilość aniołów. Według Biblii liczba aniołów jest ogromna: "Tysiąc tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim" (Dn 7, 10). "Przystąpiliście do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów..." (Hbr 12, 22). "I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga" (Łk 2, 13). "I słyszałem głos wielu aniołów dokoła tronu... a liczba ich była miriady miriad i tysiące tysięcy" (Ap 5, 11). Na podstawie Pisma św. możemy podzielić aniołów na chóry. Ten teologiczny podział przyjmuje za kryterium stan natury, łaski i chwały. Nazwy aniołom nadał Dionizy Areopagita. Serafini (Iz 6, 2), Cherubini (Rdz 3, 24; Iz 37, 16; Ez 10, 3) i Trony (Kol 1, 16) to ci, którzy bezpośrednio wpatrują się w twarz Boga, dla uwielbienia Boga. Kolejne chóry to Panowania (Kol 1, 16), które uczestniczą z polecenia Bożego w Jego mocy i wykonują polecone im zadania. Potem są same Moce (Ef 1, 20-21), które rozumieją, co dzieje się między istotą a działaniem każdego bytu. Po Mocach są Władze (Kol 1, 16), które wszelkie czynności ludzkie kierują do Boga. Kolejny chór to Księstwa (Kol 1, 16) które pomagają w zarządzeniu, wreszcie Archaniołowie (2 Tes 4, 15) i Aniołowie (Rz 8, 38). Archaniołowie zajmują się sprawami, które dotyczą społeczności czy większej ilości ludzi. Powołani są do zajmowania się sprawami ważnymi dla tych grup osób. Stąd ich pozycja jest istotna. Michał, Gabriel i Rafał - to jedyni aniołowie, jakich znamy z imienia. Aniołowie są wspomniani w Piśmie świętym Starego i Nowego Testamentu aż 222 razy.

Pamiętam, że w moim dojrzewaniu religijnym zawsze obecne były anioły. Oczywiście jak wiele dzieci miałem nad łóżkiem obrazek z Aniołem Stróżem pilnującym w cieniu swych potężnych skrzydeł dwójki dzieci, bawiących się nad urwiskiem, w który zawsze mogłem się wpatrywać. Myślę, że ten obraz przez lata dzieciństwa zapisał się mocno w mojej świadomości. Pamiętam, że anioł na obrazku miał  zaróżowione policzki, blond loki opadające na ramiona. Dzisiaj można by określić go mianem trochę kiczowatego obrazka, ale odwoływał on zawsze do wiary w  prawdziwego Anioła Stróża.
Żyjemy w czasach, które świat duchowy, mistyczny, świat przeżyć religijnych zepchnęły na margines ludzkiej wrażliwości i zainteresowania. Jesteśmy świadkami triumfu szeroko rozumianej nauki z postępu naukowego, a z drugiej strony zastanawiają nas - lub raczej dziwią - poszukiwania ludzkości zmierzające w kierunku magii, ezoteryzmu, wróżbiarstwa. Co więcej, obserwujemy, jak na naszych oczach odradza się kult "świętych gajów" w Estonii czy Łotwie, druidów, elfów i "Matki Ziemi" we Francji, niemal powszechne staje się korzystanie z usług wróżek ż magów w Niemczech. Podobne zjawiska są zauważalne takie w Polsce.
Dziś anioły są wszędzie. W sklepach z pamiątkami, w księgarniach, na tortach, na kartach tarota, w gabinetach terapeutów, w Internecie. Anioły o wdzięcznych imionach  Samantha, Ashley i Britney. Jak na multikulturalne społeczeństwo przystało, anioły są białe, czarne i native. Aby pobudzić naszą wyobraźnię anioły bywają także bardzo cielesne, jak na przykład te w filmach (wystarczy wspomnieć  obwiesiowatego Michaela, którego grał John Travolta, działający magnetycznie na kobiety w filmie pod tym samym, co jego imię, tytułem. Czemu filmy ukazują Anioły w postaciach męskich i atrakcyjnych, przeżywających swoje rozterki jak chociażby Nicolas Cage w City of Angels? Trudno powiedzieć. Może przez to są bardziej swojskie.  Można powiedzieć, że anioły są dzisiaj w modzie!  Nie dalej jak dzisiaj w jednym ze sklepów z pamiątkami widziałem anioły na ból głowy, depresję i po prostu do ozdoby.
Zastanawiam się skąd taka popularność aniołów w społeczeństwach (bo nie dotyczy to przecież tylko Polski, gdyż modę na anioły dostrzegłem w wielu miejscach Europy i nie tylko), w których coraz mniej miejsca na religię w przestrzeni publicznej? Być może ich popularność jest odpowiedzią na duchowe potrzeby skomercjalizowanego świata, których do końca współczesny komercjalizm i materializm nie zdołał zgasić. Być może…
Choć wydaje mi się, że dzisiaj nawet religijną rzeczywistość przepuszcza się przez magiel komercji, z jedyną nadzieją, jaką jest zysk. Nie trzeba daleko szukać. Wystarczy przywołać pojawiający się przynajmniej trzy razy do roku szał zakupów z okazji świąt kościelnych. Za chwilę zacznie się jeden z nich przy okazji Święta Wszystkich Świętych, gdzie obok zniczy, wirtualnych grobów w Internecie pojawią się powycinane dynie próbując połączyć te święta z zupełnie obcym naszej tradycji Hallowyn.  Nikt nie ma wątpliwości, że handel przedmiotami związanymi w jakiś sposób z kultem jest dziś przedsięwzięciem bardziej dochodowym, niż duchowym. Problem w tym, że dla wielu innych osób, które dotąd nie traciły głębi przeżycia świąt komercja związana z tymi świętami niejednokrotnie spłyca ich przeżywanie. Tak wiele osób skarży się dzisiaj, że gdy przychodzi Boże Narodzenie, to mają już dosyć atmosfery świąt, zanim się one na dobre zaczną, bo tak naprawdę żyli tą atmosferą od połowy listopada. Niektórzy nawet wolą uciec od tej atmosfery do ciepłych krajów, bo to okazja do złapania jakiegoś tańszego wyjazdu, a że tam już nie przeżywa się świąt tak jak u nas i że coraz częściej traci się coś z ich istoty, to nie szkodzi. Czy nie ma w tym jakiegoś niebezpieczeństwa duchowego, że zaczynamy święta tak jak wiele innych spraw przezywać bardziej w świecie komercji niż w sferze ducha? Może to także płaszczyzna na której warto by przywoływać jakiegoś szczególnego działania aniołów, zanim przeżywanie świąt przestane mieć już cokolwiek z doświadczenia duchowego?
W kraju, o którym dumnie mówi się, że ma 98 % katolików większości zaczyna być bliżej w święta do sklepu z pamiątkami, ozdobami, prezentami, niż do kościoła. I choć często o tym nie wiemy (a jeszcze częściej wiemy, ale się nie przyznajemy), to jednak kapitalizm zaszczepił w nas cyniczną świadomość, że to, za co się nie zapłaciło, najprawdopodobniej nie działa. Stąd może tak wielka popularność szukania  duchowych przeżyć na innej płaszczyźnie. Przywoła tu jedynie dla przykładu tzw. „terapie anielski, których reklamy narzucają się gdy tylko w przeglądarce internetowej wpisze się hasło: anioły. Fakt, że trzeba za nie słono zapłacić, sprawia, że spodziewamy się od tych pseudoterapeutów wymiernego serwisu za konkretną gotówkę, podczas gdy prawdziwy kontakt z Aniołem Stróżem – zwykle dużo skuteczniejszy -  bywa zaniedbany. 
To, że współczesnemu człowiekowi pilnie potrzeba pomocy duchowej, widać choćby po ilościach poradników wysypujących się z półek księgarskich. Szkoda tylko, że te poradniki to często po prostu zbiór (zbieranina?) rad różnej proweniencji przewodników duchowych, którzy częściej bardziej szkodzą niż pomagają. I nie przeszkadza nawet wielu osobom mieszanie tradycji chrześcijańskich z ideami wschodnich religii czy okultyzmem, o którym tak wiele dzisiaj się pisze. Przeciwnie, widziane jest to dzisiaj jako powód do dumy.
Takie szukanie „religii na skróty” czy samych tajemniczych i fascynujących doświadczeń religijnych mówi wiele o zubożonym duchowo społeczeństwie (społeczeństwach? Bo to znów nie dotyczy tylko nas), które w czasach konsumpcjonizmu szuka szybkich efektów także na płaszczyźnie życia duchowego i stąd pewnie bierze się niechęć do wyrzeczeń i długotrwałej praktyki duchowej. Tradycyjne chrześcijaństwo – pokazywane dzisiaj często w krzywym zwierciadle wydaje się zbyt restrykcyjne i wymagające – bo do czegoś tam trzeba się zobowiązać, czegoś sobie odmówić. „Czyż te wszystkie nakazy i zakazy, o których mówi Kościół nie są przypadkiem zamachem na wolność człowieka?” – pytają współcześni rewolucjoniści duchowi. I ci sami prorocy pop-duchowości proponują zabranie nas w  podróż do duchowego spełnienia, za stosunkowo małą kwotę i przy niewielkim nakładzie pracy. Dzisiaj przecież ważne są efekty! Stąd popularność takich „duchowych fast-foodów”, które wydają się mniej niebezpieczne, bo często nawiązują do elementów znanej nam religijności. Są tam anioły, jest rozwój duszy, są "rozmowy z Bogiem", jest także wcale nie rzadkie powoływanie się na Pismo Święte. Szkoda tylko, że owa „kraina szczęśliwości” do której one prowadzą, tak szybko rozczarowuje, choć przekonujemy się o tym zbyt późno, że tak naprawdę to daliśmy się zwieść.

W przestrzeni, której kultura zrodziła się z chrześcijaństwa i tak wiele mu zawdzięcza tradycyjny Kościół ze swoim przesłaniem zaczyna przegrywać z wyzwaniami coraz bardziej skomercjalizowanego świata, sterowanego przez potężne korporacje, współczesnych proroków a może i bogów – przynajmniej niektórzy się za takich uważają. Współcześni liderzy nowej ery chętnie nawet odwołują się do mądrości (choć wrzuconej często do jednego worka) Jezusa, Gandhiego, Lao Tse, czy Dalajlamy byle tylko sprzedać to, co jest łatwo przyswajalne i atrakcyjne wizualnie.
Dzisiaj także wielu chrześcijan wydaje się bardziej słuchać współczesnych apostołów i mędrców w garniturach Armatniego, potrafiących autorytarnie wygłaszać swoje sądy, czy wróżów z krzyżami na piersiach proponujących opiekę aniołów o wdzięcznych imionach Ariel, Assaliah, czy Cassiel, których imiona każą przywoływać zapewniając o ich skuteczności.
I rzeczywiście są skuteczni! O tej skuteczności dzisiaj zaświadcza wielu egzorcystów, u których lądują przynajmniej niektórzy z tych, którzy zgodzili się mieć za przewodników tych niezwykłych aniołów i często są zadziwieni, że zamiast szczęścia i sukcesu jakie im obiecywano zmagają się z życiowymi dramatami, chorobami, rodzinnymi tragediami i innymi niespodziankami, jakie otrzymują w darze od tych niezwykłych przewodników duchowych.
To prawda, o czym pisał C. Lewis w swoich „Listach Starego diabła do młodego”, że największym zwycięstwem tego jedynego w swoim rodzaju anioła, któremu na imię Lucyfer jest to, że ludzie zwątpili w jego realne istnienie i zepchnęli przesłanie o nim do sfery mitu.
Na koniec tej może przydługiej refleksji czy może wyprysku erudycji J - sam już nie wiem, czy „gadając” tyle nie karmię swojej pychy – pozwólcie że zareklamuję ciekawy miesięcznik, który ponad miesiąc temu pojawił się na naszym rynku (właśnie wyszedł jego drugi numer), a który jest namacalnym doświadczeniem (choć smutnym)  tego o czym po trosze pisałem w dzisiejszej refleksji. Mam na myśli pismo p.t. „Egzorcysta”. Naprawdę szczerze polecam. Ufam, że jego lektura będzie dobrym świadectwem skutecznego działania naszych aniołów stróżów.


I głowa do góry! Aniołowie są wszędzie!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca