W ciszy i ufności jest nasza siła
"W nawróceniu i spokoju jest wasze ocalenie, w ciszy i ufności leży wasza siła”. [Iz 30,15]
Ten cytat wzięty z dzisiejszej brewiarzowej Godziny Czytań ma dla mnie szczególny wydźwięk. Wisiał on bowiem wyryty na drewnianej tabliczce przy schodach w domu gości tynieckiego opactwa, witając wchodzących tam i ukazując niejako motto pobytu w tym szczególnym miejscu. Był dla mnie zawsze szczególnym zaproszeniem zarówno do wejścia w głąb samego siebie, jak i do zasłuchania się w Boga. A zarówno do jednego jak i do drugiego konieczna jest cisza.
Dzisiaj wydawać się może, że taka postawa to przywilej dla tych, którzy żyją w codziennym zgiełku i pędzie życia a przecież jednocześnie wiadomo jak bardzo istotny to przywilej zarówno dla naszego życia duchowego jak i dla naszej psychiki. Myślę także, że to wręcz konieczność w czasach tak powszechnego wypalenia zawodowego. Oderwanie od zgiełku codziennego życia na dłużej, odkrycie dobrodziejstwa ciszy i miejsc, które ją przynoszą może być skutecznym lekarstwem przeciwdziałającym temu coraz bardziej powszechnemu syndromowi naszych czasów.
W tym roku podczas wakacji mam szczęście być w miejscach, gdzie jest rzeczywiście dużo ciszy: na morzu (choć to specyficzny rodzaj ciszy), pod wodą jak i na lądzie. I tylko czasem, gdy udaje się nam zawinąć do jakiegoś portu będącego przedsionkiem większego skupiska ludzi natychmiast naciera na nas zgiełk współczesnej cywilizacji, która raczej nie ceni sobie ciszy, ucieka przed nią. Są i tacy, którzy nie potrafią odpoczywać w ciszy. Nawet, gdy wyjeżdżają na wakacje szukają miejsc pełnych ludzi, zgiełku a potem wracając dziwią się, że psychicznie wcale nie odpoczęli.
W ciszy i ufności jest wasza siła…
Wciąż jednak spotykam coraz większa liczbę osób, którzy przynajmniej na część swoich wakacji wybierają miejsca ciche i ustronne. Nie zawsze są to klasztory czy opactwa, które dzisiaj z wielką otwartością przyjmują gości, chcąc im zaproponować inny rodzaj spędzenia wolnego czasu. I bynajmniej nie jest to tylko czas przeznaczony na modlitwę i duchowe czytanie. Ciekawych propozycji, które można znaleźć w klasztorach jest bez liku. Wśród nich poza typowymi rekolekcjami (np. ignacjanskimi) są klasztory, które proponują indywidualne podejście do klienta, wycieczki rowerowe, naukę kaligrafii czy śpiewu gregoriańskiego. Jest jednak w tych propozycjach pewien zamierzony haczyk – jak mówi mi jeden zaprzyjaźniony mnich. Poza określonymi zajęciami, w których możesz, ale nie musisz uczestniczyć (wszędzie bowiem najważniejsza jest wolność!) jest jeszcze mnóstwo wolnego czasu i właśnie ten czas wolny, dla człowieka, który w codziennym życiu ma go często trochę mało staje się dla wielu bardzo poważnym wyzwaniem: co z nim zrobić, jak go zagospodarować tak, aby nie był zmarnowany, aby nie był ucieczka do tego, co najważniejsze?
Owszem niektórzy uciekają z przerażeniem w oczach, ale są tacy – i tych na szczęście jest większość – którzy czasem po długiej wewnętrznej walce odkrywają dar ciszy i dostrzegają, że nie jest ona wcale taka groźna, więcej nawet, że pozwala usłyszeć to, na co dotąd nie było czasu: głos naszego serca.
Dlatego tak wymowne jest dla mnie to, o co proszą każdego przyjeżdżającego chociażby kameduli zarówno nasi na Bielanach w Krakowie, jak i ci we włoskim Camadoli: „Ponieważ Bóg przemawia w ciszy, staraj się ją zachować zawsze i wszędzie, a szczególnie w kaplicy i na korytarzach klasztoru. Zanim odezwiesz się do Współmieszkańca domu, upewnij się, że nie przeszkodzisz mu w modlitwie, rozmyślaniu czy wewnętrznym skupieniu. Bracia nie mogą rozmawiać z gośćmi, nie odzywaj się więc do nich ani w żaden inny sposób nie staraj się nawiązać kontaktu. Uszanuj prawo mieszkańców tego miejsca do życia w odosobnieniu i pokoju a doświadczysz, że to prawo ma moc przemienić także twoje serce”. Czyż może być piękniejsza zachęta do odkrycia ciszy, która wyzwala.
Nawet jednak, gdy nie mamy takiej możliwości, aby wyjechać i schronić się za murami jakiegoś klasztoru lub pustelni pozostaje możliwość duchowego oderwania. Bo nie zawsze trzeba gdzieś wyjechać, aby znaleźć sposób na zamknięcie drzwi do świata i znaleźć coś, co nas wewnętrznie, duchowo uspokoi, pozwoli na przemyślenie życia, na spojrzenie w siebie z innej perspektywy. Chrystus nie każe nam wyjeżdżać. On mówi jedynie wejdź do swej izdebki, zamknij za sobą drzwi i módl się w ukryciu. Według mnie, to dzieje się samo, kiedy zawalczymy o ciszę, która otwiera w nas pewien kanał łaski, której przeszkadza zgiełk. Potrzeba po prostu rozejrzeć się wokół siebie, by znaleźć takie miejsce, by znaleźć czas dla Boga. Najważniejsze jest to, by znaleźć miejsce i czas i trzymać się go. Tak jak czas codziennej medytacji rano i wieczorem. Owszem bywa, że potrzeba czegoś więcej. Warto, jeśli nam życie na to pozwala raz w miesiącu zrobić sobie taki dzień pustyni, dzień odosobnienia. Nauczyłem się tego kiedyś od jednego doświadczonego księdza i muszę powiedzieć, że przynosi niesamowite owoce. Napisze kiedyś o tym więcej.
Oczywiście ważne, aby w tym wszystkim zachować wewnętrzną wolność, ale także, aby wsłuchiwać się w głos serca, ono nam podyktuje kiedy najbardziej potrzebujemy czasu duchowego wytchnienia w ciszy.
Cisza jest bowiem dla nas żyjących w świecie zgiełku największym skarbem. Owszem bywa czasem bolesna, ale zawsze jest przemieniająca, przynosi oczyszczenie i sprawia, że możemy stanąć przed Bogiem z samym sobą. Cisza jest powiem szczególną przestrzenią wchodzenia w intymny kontakt z Bogiem. Jest stanem, który może nas naprawdę wiele nauczyć, jeśli nie uciekniemy od niej. W ciszy i ufności bowiem jest nasza siła…
Komentarze
Prześlij komentarz