Święci są wśród nas
Tak wiele już powiedziano i napisano o tej kanonizacji, że wydaje się, iż nic nowego nie można już dodać. Dołączenie do grona świętych kogoś, kogo osobiście znaliśmy sprawia jednak, że zaczynamy zupełnie inaczej spoglądać na świętość. Ona już nie jest czymś odległym, niedoścignionym - jak w przypadku wielkich świętych, o których się słyszało, lub czytało i których życie owiane nimbem legendy urastało niemalże do heroizmu. Wczoraj uczestnicząc w tych wydarzeniach pomyślałem sobie, że choć oczywiście od świętego Jana Pawła II dzieli mnie ogromna przepaść w sensie jakościowym i nie mam na myśli taniego porównywania się, bo ono zwłaszcza w wymiarze duchowym jest zupełnie puste, to jednak postać i życie tego człowieka, którego osobiście miałem okazje spotkać i którego bez wątpienia uważaliśmy za świętego już za życia (bo wczorajsza kanonizacja to przecież prosta konsekwencja jego życia) uzmysławia mi z jeszcze większym przekonaniem, że świętość jest w zasięgu ręki każdej i każdego z nas. Skoro Karol Wojtyła - zwykły chłopiec z Wadowic, zwykły uczeń, zwykły student a następnie zwykły ksiądz i biskup mógł stać się świętym, to znaczy, że może nim być każda i każdy z nas. Dla mnie osobiście właśnie taka jest wymowa tej dzisiejszej uroczystości. I gdyby ta kanonizacja rzeczywiście skłoniła nie tylko do podobnego myślenia innych, ale też do konkretnego postanowienia, które z niego wyrasta, że warto by coś zrobić ze swoim życiem, żeby do tej świętości dorastać, to spełniła by rolę, jaka bez wątpienia chciałby pełnić w naszym życiu nowy - stary święty. To jeden wymiar tej kanonizacji - ten bardzo osobisty.
Drugi wymiar jest bardziej historyczny. Mam na myśli jednak historię jako miejsce działania Boga w naszej rzeczywistości. Jako ludzie wiary zwykle nie mamy co do tego wątpliwości, że nasze życie jest także przestrzenią działania Boga, ale z perspektywy czasu to działania można uchwycić bardziej wyraźnie. I dzisiejsza kanonizacja daje po temu także okazję. Mam na myśli ten ogromny splot zdarzeń, które połączyły losy dwojga świętych (świętej Faustyny Kowalskiej i św. Jana Pawła II) choć nie dane im było spotkać się za życia. Ich historia związana z kultem Miłosierdzia Bożego przywołuje mi na myśl historię patriarchy Józefa, sprzedanego przez braci po to, aby za jego sprawą mogło się dokonać wielkie dzieło Bożego błogosławieństwa i ocalenia. Może to historie podobne nie wprost, ale dla mnie to podobieństwo jest oczywiste. Dziejów Józefa nie będę przytaczał, można je sobie przeczytać w Księdze Rodzaju.
Jak podobnie Bóg przygotowywał grunt pod zawierzenie świata Miłosierdziu Bożemu i ustanowienie święta Miłosierdzia! Zaczęło się od powołania, które zrodziło się w sercu prostej dziewczyny, której pragnieniem od wczesnej młodości było całkowite poświęcenie się Bogu. Pragnienie to chce realizować w życiu zakonnym, choć droga uwieńczona ostatecznie wstąpieniem do zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przy ul. Żytniej w warszawie nie jest prosta. Po pięciu latach pobytu w klasztorze rozpoczynają się objawienia dotyczące przede wszystkim roli Miłosierdzia Bożego w życiu duchowym człowieka oraz szerzenia jego kultu. Będą one trwały do jej śmierci w 1938 roku. Szczegółowy zapis swoich przeżyć, zostanie spisany na polecenie jej spowiednika w postaci tzw. Dzienniczka. Jednym z poleceń jakie Chrystus skierował do Faustyny było oprócz namalowania Jego obrazu ustanowienie święta Miłosierdzia Bożego. Chrystus wybiera na to święto konkretny dzień - drugą niedziele okresu wielkanocnego. Pierwszym, który zabiegał o ustanowienie tego święta, poza samą siostrą Faustyną być ks. Michał Sopoćko - jej duchowy powiernik. Zabiegał o poparcie dla tej idei wśród teologów i biskupów, a nawet wybrał się do Rzymu, by osobiście przedłożyć te sprawę w Kongregacji. Zabiegał o to także kardynał August Hlond. Niestety w 1958 roku prośba nie tylko spotkała się z odmowa Stolicy Apostolskiej, ale także z zakazem szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego w formie przekazanej przez siostrę Faustynę Kowalska jaki wydało święte Oficjum. Wydawać się mogło, że po ludzku sądząc nadzieje na rozpowszechnienie się tego kultu zawiodły. I tutaj na arenę wchodzi Karol Wojtyła - podejmujący studia na Uniwersytecie Jagiellońskim w dniu śmierci siostry Faustyny. To właśnie przeprowadzka do Krakowa sprawiła, że losy tych dwojga świętych w jakimś duchowym sensie się przecinają. Karol Wojtyła, który w młodości traci matkę i ukochanego brata również w zawierzeniu siebie Bogu a zwłaszcza Maryi odnajduje głęboki duchowy pokój. Przemierzając ulicę Krakowa najpierw jako student a potem jako pracownik fabryki (w czasie wojny, która uniemożliwiła kontynuację studiów) wstępuje często do kościółka przy klasztorze Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, aby się modlić przed obrazem Jezusa Miłosiernego, gdzie znajduje ukojenie i pokój, zwłaszcza, że po śmierci ojca pozostał sam. Zawierzenie Bożemu Miłosierdziu będzie mu towarzyszyć od tej pory już zawsze - w drodze do kapłaństwa, w pracy parafialnej, naukowej, w posłudze biskupiej a wreszcie jak sam powie owocem działania Bożego Miłosierdzia jest to, że udając się na pogrzeb papieża Jana Pawła II, wbrew jego jakimkolwiek przewidywaniom nie dane mu już będzie wrócić do Polski i umiłowanego Krakowa, gdyż 16 października 1978 roku zostaje wybrany papieżem. Czy można nazwać przypadkiem fakt, że jedną z jego pierwszych decyzji jest odwołanie przez Stolicę Apostolską zakazu kultu Miłosierdzia Bożego, rozpoczyna także starania przygotowujące proces beatyfikacyjny siostry Faustyny. Kolejną decyzją papieża z Krakowa jest oddanie do prac teologicznych zapisków zawartych w Dzienniczku siostry Faustyny Kowalskiej, aby zasięgnąć ich opinii na temat zawartej w nim treści? Najwybitniejsi teologowie wydając opinię o zapiskach zawartych w Dzienniczku nie tylko nie znajdują w nim ani jednego błędu teologicznego (choć wyszedł on spod ręki prostej i niewykształconej zakonnicy), ale wielu z nich po przeczytaniu tego małego dziełka staje się wielkimi orędownikami kultu Miłosierdzia Bożego. Czy można nazwać przypadkiem, że druga z wielu napisanych encyklik przez Ojca Świętego Jana Pawła II Dives in misericordia poświęcona jest właśnie Miłosierdziu Bożemu? Papież ukazuje w niej teologiczne pogłębienie dla kultu Bożego Miłosierdzia, głoszonego przez św. Faustynę Kowalską a jednocześnie kładzie podwaliny pod ustanowienie nowego święta - święta Miłosierdzia Bożego. Zostaje ono najpierw wprowadzone w diecezji krakowskiej, a następnie w całej Polsce. Kiedy Ojciec Święty Jan Paweł II nawiedził sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie – Łagiewnikach w 1997 roku, dziękował Opatrzności Bożej, że dane mu było osobiście przyczynić się do wypełnienia woli Chrystusa i ustanowić święto Miłosierdzia Bożego w jego ojczyźnie. Wreszcie w dniu kanonizacji Siostry Faustyny, w pierwszą niedzielę po Wielkanocy 30 kwietnia 2000 roku – Ojciec Święty ogłosił to święto dla całego Kościoła. Tak – po prawie 70. latach – spełniło się życzenie Pana Jezusa skierowane do siostry Faustyny Kowalskiej po raz pierwszy w 1931 roku p ustanowieniu dla Kościoła święta Miłosierdzia Bożego. Chrystus realizował to dzieło powoli, pomimo pierwotnych przeciwności, wybierając do tej roli dwoje niezwykłych świadków miłosierdzia, którym choć nie dane było nigdy spotkać się za życia, dzisiaj w niebie oboje, już jako święci razem z całym Kościołem mogą przeżywać radość podwójnego święta - święta Miłosierdzia Bożego i wyniesienia do chwały ołtarzy jego wielkiego orędownika i tego, którego Chrystus z Krakowa uczynił swoim Namiestnikiem na ziemi, aby mógł zrealizować Jego pragnienie zawarte w objawieniach skierowanych do siostry Faustyny Kowalskiej.
Komentarze
Prześlij komentarz