Na pustynię...

Jak zapowiadałem dzisiaj ucieleśnia się kolejne z moich długo oczekiwanych marzeń, dane mi będzie (nie powiem, że nie bez życzliwości innych) odbyć kolejna drogę na pustynię i to w pełnym tego słowa znaczeniu. Ci, których intuicja nie zawodzi już się domyślili a inni domyślą się zapewne z kolejnych "wakacyjnych słów z mądrością", które zostawiam zapisane na tym blogu i jak technika nie zawiedzie będą się ukazywały, jako okruchy tego pobytu na pustyni, podczas gdy ja wejdę sobie w milczenie, a raczej w ciszę, która jak ufam będzie twórczym zasłuchaniem w tego, który w niej najmocniej przemawia. Jako jedyny łącznik ze światem zabieram ze sobą tylko yerbę od Gosi. na wyzwolenie z tego przywiązania będzie trzeba jeszcze trochę poczekać:-D

Moniko, zgodnie z życzeniem obiecuję nie zapomnieć o zapaleniu światełka:-) Pozdrawiam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji