Droga medytacji

W tradycji modlitwy monologicznej, którą o. John Main OSB odkrył u pierwszych Ojców Kościoła i którą wskazał jako duchową drogę, będącą odpowiedzią na potrzeby coraz większej rzeszy chrześcijan, którzy szukają współcześnie głębszego, bardziej duchowego wymiaru życia można wskazać kilka istotnych aspektów, jakie praktyka medytacji rozwija w człowieku medytującym. 

Pierwszy z nich dotyczy nas samych. Każdy z nas po grzechu pierworodnym  nosi w sobie wewnętrzne rozdarcie. Św. Paweł był świadomy tego rozdarcia, mówiąc: "Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę - to właśnie czynię." (Rz 7,15). Powodem tego wedle wielu mistrzów życia duchowego jest brak kontaktu z samym sobą, którego jedna z przyczyn jest brak wyciszenia w naszym zabieganym życiu. Ten brak ciszy i wewnętrznej harmonii jest szczególnie widoczny we współczesnym świecie z wszechobecną telewizją, radiem i konsumpcjonizmem. Nie daje się nam sposobności, by prowadzić życie wewnętrzne, czy zachować ciszę. Rzadko żyjemy w chwili obecnej. Zamartwiamy się przeszłością lub myślimy o tym, co będziemy robić w przyszłości. Jesteśmy rozpraszani naszymi pragnieniami i iluzjami. Św. Augustyn powiedział: "Człowiekowi musi najpierw być przywrócone jego człowieczeństwo tak, aby samemu stając się niejako punktem oparcia, mógł z tego punktu wznieść się i skierować ku Bogu". Zatem czas poświęcony codziennie na przebywanie w ciszy, czas w którym staramy się jedynie być świadomi odsłaniającej się obecności Boga ma podstawowe znaczenie w powracaniu do nas samych. By poznać Boga, musimy się koniecznie zatrzymać. (Ps 46) Aby poznać Boga musimy się najpierw spotkać ze sobą samym.

Po drugie, nasz Bóg jest Bogiem miłości. "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3,16). Nasz Bóg kocha nas "takich, jakimi jesteśmy". Jest to wyraźnie pokazane w przypowieści o synu marnotrawnym. Stojąc w obliczu takiego Boga uczymy się akceptować naszą stworzoność. To interesujące, że w raju szatan kusił naszych pierwszych rodziców, by stali się "jak Bóg", by odrzucili swoją stworzoność. Również Jezus był kuszony przez diabła na pustyni, by uczynił cuda i tym samym odrzucił człowieczeństwo i stworzoność. Stworzoność oznacza zaakceptowanie, że Bóg, a nie my sami, nie nasze ego, jest centrum rzeczywistości. Z pomocą przychodzi nam tu ubóstwo pojedynczego słowa, modlitewnego wezwania. Powtarzając je wiernie w sercu w czasie medytacji zdejmujemy z siebie samych światło reflektora świadomości. Kiedy schodzimy ze sceny, z pierwszego miejsca, które nasze fałszywe „ja” tak bardzo lubi zajmować, Bóg znajduje się na swoim prawdziwym miejscu w naszym życiu a wraz z Nim wszystko inne. To staje się źródłem harmonii, jaka powinna być udziałem człowieka prawdziwej wiary.

Po trzecie, Bóg, w sposób szczególny, umiłował nas w swoim Synu, Jezusie Chrystusie. Kiedy medytujemy wchodzimy w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. On, aż do śmierci, poddany był całkowicie woli swojego Ojca. W medytacji uwalniamy się od wszystkiego, umieramy. Kiedy umiera nasze fałszywe ja, nasze ego, rodzimy się ponownie w Chrystusie.
Życie Boga jest już w nas obecne. Jesteśmy świątyniami Ducha Świętego. Duch Boga modli się w naszych sercach, wołając "Abba, Ojcze" (Rz 8). Bez tego Ducha nie wiemy jak się modlić. Dzięki praktyce medytacji uczymy się być obecni w naszym wewnętrznym centrum i zanurzać się w strumieniu łączności między Ojcem i Duchem, który trwa nieprzerwanie i który jest modlitwą samego Chrystusa, do udziału w której jesteśmy zaproszeni. Nie musimy szukać obecności Boga, On już w nas jest, musimy tylko sobie to uświadomić. "Królestwo Boże jest w was"!!!

Oczywiście proces przemiany naszej świadomości jest stopniowy, wymaga wytrwałości. Potrzebny jest czas i dyscyplina, byśmy mogli oderwać się od ego. To droga, którą będziemy do końca naszego życia. Powtarzanie naszego medytacyjnego wersetu i wsłuchiwanie się w to słowo jest już samo w sobie jak wyruszenie w drogę. Dla nas chrześcijan droga jest Jezus Chrystus. Póki będziemy słuchali Jego głosu, póki się będziemy go wiernie trzymali – nie zabłądzimy. 

 Medytacja uczy nas, że nie wszystko w naszym życiu pojmujemy, że nie zawsze rozumiemy drogę, którą Chrystus nas prowadzi. Ale to nie jest istotne. Medytacji uczy nas bowiem pokory w podążaniu za słowem Bożym i zaufania. Te dwa czynniki są niezbędne do realizowania naszego chrześcijańskiego powołania, jakim jest kroczenie za Chrystusem. W ten sposób stosujemy się do słów naszego Pana " Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! (Mk 8, 34).
Jednym z wymiarów tego zaparcia się siebie jest przezwyciężenie naszego EGO (naszego fałszywego „ja”)
Wspaniała historia przedstawiona na początku Biblii w Księdze Rodzaju mówi nam, że Bóg uczynił nas na swój obraz i podobieństwo.  Jesteśmy jedynymi stworzeniami, posiadającymi zdolność oceny własnego zachowania i wyboru postępowania, bez względu na to, co podpowiada nam instynkt i czego chcą nasze popędy. Jesteśmy jedynymi stworzeniami, które mogą powiedzieć za Bogiem: „JA JESTEM”, które posiadają swoje JA. Ono właśnie i świadomość naszego JA jest największym naszym darem; ono sprawia, że jesteśmy podobni do Boga.

Ale nasze JA będąc wolnym może nas również postawić w opozycji do Boga. D Adam i Ewa, którzy dostają ten wspaniały dar bycia jak Bóg, zaczęli od sprzeciwienia się Bogu i zajmowanemu przez Niego i  dzieje się tak za każdym razem, gdy w naszym życiu próbujemy zająć pierwsze i centralne miejsce, które należy się jedynie Bogu.  To jest jedna z tych pokus, na które szatan tak często potrafi nabrać człowieka: Dasz sobie rade bez Boga, po co ci On? Niestety podobnie jak pierwsi rodzice fałsz tej pokusy odkrywamy po fakcie, kiedy życie, z którym sobie wcale nie potrafimy poradzić bez Boga boleśnie otwiera nam oczy naprawdę.
Bóg jest naszym stwórcą, a my jego stworzeniami. Dopóki tak ustawiamy relację z Nim, nie ma problemu. Ale każda próba zburzenia tej podstawowej zasady będzie zawsze działała na naszą szkodę.  Jeśli zdetronizujemy Boga w naszym życiu i pozwolimy, aby to nasze ego zajęło Jego miejsce i usiadło za sterem naszego życia, będziemy jak  maleńka żaglówka miotana wiatrami i falami, które są synonimem naszych nieograniczonych pragnień, którym tak lubi hołdować nasze ego i pokus.

Zadaniem naszego życia nie jest zatem wypieranie czy tłumienie ego – jak pisze o. John Main. Mamy raczej je ujarzmić i używać konstruktywnie. Jeśli pozwolimy, żeby objęło kontrolę nad nami, będziemy łatwo rozmijali się z naszym powołaniem i przeznaczeniem, wyrządzając po drodze wiele szkód sobie i innym. Jeśli jednak mamy kontakt sami ze sobą i stajemy w prawdzie o sobie samych, także o naszym ego i jego aspiracjach, możemy wzrastać. Poznanie prawdy wyzwala – jak przypomina Chrystus. Powinniśmy przyglądać się ego. Ono samo w sobie nie jest naszym wrogiem. Jeśli przyglądamy się jemu i jego pragnieniom pomoże nam ono odkryć prawdę o tym, kim jestem.
„Ego wprowadza podział na „ja” i całą resztę. Ego obserwuje, dzieli, porównuje i mierzy rzeczy i osoby pod kątem ich przydatności dla mnie. Prawdziwe „ja”, z drugiej strony, jest holistyczne; szuka integralności, bycia jednością z innymi, kocha bez przywiązywania się. Ego sprawia, że kochamy rzeczy i wykorzystujemy ludzi. Prawdziwe „ja” natomiast zachęca nas do kochania ludzi i używania rzeczy. Nasze ego sprawia, że pragniemy osiągnąć sławę, może nawet ponadprzeciętność, i przed niczym się nie wstrzyma, by cel ten osiągnąć. Ego sprawia, że jesteśmy niewolnikami opinii i aprobaty innych. Społeczeństwo konsumpcyjne bazuje na żądaniach ego. Sprawia, że lękamy się nie mieć modnego samochodu, perfum lub jakiegoś gadżetu. Ego uwielbia „podstawiać innym nogę”. Sprawia, że jesteśmy zazdrośni, konkurujący i zastraszeni sukcesem innych” - pisze o.  Ernest  Larkin O. Carm

Ojciec John Main mówił, że celem medytacji jest odsunięcie „ja” na bok, co paradoksalnie, prowadzi do pełni życia. Kiedy medytujemy, stajemy się bardziej świadomi ego. To taki delikatny i nieustannie aktywny, mały demon. Jest aktywny nawet w czasie modlitwy. Św. Jan od Krzyża mówi: "Gdy myślisz, że dobrze ci coś wychodzi, szczególnie, gdy sądzisz, że dobrze się modlisz, strzeż się, byś stając przed Panem, nie chwalił samego siebie zamiast Niego".

Być może jedną z największych zalet medytacji chrześcijańskiej jest to, że pomaga nam ona ujarzmić ego. Kiedy medytujemy, odkrywamy, że jesteśmy wezwani do tego, aby być panami naszego ego a  nie odwrotnie i dzięki temu dochodzimy do większej pełni naszego życia w wolności.

Bóg powołuje każdego z nas do pełni życia. Pierwszą i podstawową przeszkodą byśmy na to powołanie odpowiedzieli jest nasza pycha i niechęć naszego ego do przyznania, że aby odnaleźć w nas pełnię życia, musimy podążać drogą wewnętrznego ubóstwa, na którą zaprasza nas Chrystus. Nasze ego stanowi wielką  przeszkodę na drodze do prawdziwej duchowej wolności.
Przebywanie w ciszy otwiera nas na tę przestrzeń wolności, a jest to dlatego, że jej jedynym Źródłem  to jest Duch samego Chrystusa obecny w nas. I dlatego nasza zgodz na Jego prowadzenie jest przemieniająca. „Nie można trwać ciszy w Duchu i w dalszym ciągu podtrzymywać destruktywną złość w stosunku do innych, być pełnym lęku, zazdrości, pragnienia zemsty i pożądliwości. Albo ta modlitwa ustanie, albo te uczucia ulegną oczyszczeniu” – pisze w swojej książce Medytacja Chrześcijańska. Kontemplatywna modlitwa na dziś ojciec Ernest Larkin. Prawdziwa modlitwa jest bowiem działaniem Ducha Świętego w nas, a nasze zaangażowanie w modlitwę jest zgodą na to Boże działanie najpierw w naszym sercu a następnie w naszym życiu. W konsekwencji prawdziwa modlitwa eliminuje wszystko to, co nie jest z nią spójne.

A zatem, prawdziwa modlitwa wymaga zaparcia się samego siebie. Za każdym razem, gdy zaczynamy modlitwę, zaczynamy od początku, od uznania naszej całkowitej zależności od Boga. Do tego niezbędna jest pokora. Dlatego Chrystus uczy, że powinniśmy być jak dzieci. Oczywiście nie zawsze nasze ego będzie zadowolone z owoców naszej modlitwy, dlatego, że medytując odkryjemy, że modlitwa medytacyjna osłabia moc naszego ego i uwalnia nas od iluzji, którymi tak bardzo lubi się karmić nasze ego.

Medytacja jest prosta, co nie znaczy, że jest łatwa. Niemniej wszelkie trudności i  porażki na tej drodze także są bezcenne w naszym duchowym dojrzewaniu, gdyż przyjęte z pokorą będą nas prowadziły do wielkiej prostoty i poczucia własnej nędzy. I odkrycia tego o czym z taka otwartością ale i wolnością pisał św. Paweł: „Wszystko mogę, ale tylko w tym, który mnie umacnia”. (por. Flp. 4, 13)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca